Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2012, 21:01   #116
Ulotna
 
Ulotna's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodze
Filip! - krzyknęła przerażona. Przylgnęła do drzwi auta i zastanawiała się, co ma zrobić.
- Wsiadaj za kółko i uciekaj stąd dziewczyno! - odpowiedział, nie mogący się podnieść mężczyzna - On tylko czeka żebyś mi pomogła!
Kucając przywołała cicho do siebie psy.
- Bierz go - szepnęła, sprawdziła, czy wykonały komendę, a następnie zamknęła oczy i zaczęła cicho się modlić. Błagała o to, by plan się powiódł, a Filip przeżył...
Psy pobiegły w kierunku budynku, w którym się mieściła firma kurierska. Po chwili dało się słyszeć strzał i skowyt, głuchy, z bólu. Prawdopodobnie Dżumy.
Wykorzystując fakt, że snajper zajął się psami uruchomiła auto. Starając się nie wychylać podjechała do Filipa i wciągnęła go do środka.
Mężczyzna jęknął, gdy ta go wciągała do samochodu. Pies Filipa ujadał przed budynkiem, a Dżuma leżały w połowie drogi ledwie zipiąc.
Zawołała psy siedząc właściwie na podłodze auta, a gdy wbiegł odjechała z piskiem opon.
Dżuma nie mogła się podnieść, skomląc została na parkingu.
-Gdzie Cię zranił? - zapytała Basia starając skupić sie na drodze
- Noga, trochę nad kolanem i ramię - Filip solidnie krwawił, siedział niemrawo opierając się o szybę boczną Poloneza - Co z twoim psem?
- Niestety nie miałam jak jej uratować - Basia wyraźnie posmutniała. Zdążyła przywiązać się do małej, a teraz musiała ją zostawić. Gdy tylko odjechali (jakieś 10 km przynajmniej) spory kawałek od miejsca zdarzenia dziewczyna zatrzymała się i zaczęła opatrywać rannego.
- Ała! To boli - marudził, Filip się ewidentnie bał wszelkich operacji - Zostaw, samo przejdzie! - panikował i starał się jakoś wybrnąć z sytuacji - Patrz, już prawie nie krwawię.
- Jasne. Ten strumyczek to sam się zatamuje - i nie zważając na jęki mężczyzny wprawnie zatamowała wszystkie rany.
Mężczyzna westchnął. Nie miał jak się bronić, więc z zaciśniętymi zębami poddawał się zabiegom Barbary. W pewnym momencie westchnął.
- Kiedy my tak zdziczeliśmy? My ludzie? Minęło... - szybko odliczył na palcach - Ledwie sześć lat...
Przez dłuższą chwilę milczała, kończąc opatrywać mężczyznę. Potem wyprostowała się i usiadła wygodnie. Cicho westchnęła.
- To przez zombie - zaczęła cicho, wyraźnie zamyślona - wola przetrwania.
Prawa ręką i noga, na razie nie nadawały się do niczego.
- Teraz ty prowadzisz, albo przeczekamy gdzieś w okolicy kilka dni, aż mi się poprawi - zaproponował, a po pewnym czasie dodał - Przykro mi z powodu Dżumy.
Dziewczyna wstała i odwróciła się, by mężczyzna nie zobaczył tych kilku łez, które uroniła na wzmiankę o Dżumie. Przytuliła się do psa Filipa. Po chwili udało jej się jakoś zebrać, zdecydowanie podniosła się i pomogła zapakować się rannemu do auta.
- Znajdziemy jakieś schronienie i tam odpoczniemy. Co ty na to? - zaproponowała.
 
Ulotna jest offline