Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2012, 19:45   #101
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Rozdział 7

„Ukryta Biblioteka”


Aryuki

Dziewczyna opuściła kopalnie i rozstała się z dwójką magów z Fairy Tail. Ci podążyli po śladach powozu w swoją stronę- ich życie ich wybór, chociaż ciekawym było jak mieli zamiar dogonić pieszo karocę. Mim oto złota mieczniczka odprowadziła ich wzrokiem by potem móc żucic spojrzeniem na okolicę.

Sad Anime Ost : Setsunai Omoi - YouTube

Nie było wątpliwości Biały Król naprawdę ich pokonał… i to niemal w każdym aspekcie. Na ziemi leżały ciała dwóch pomocników Barego jak i jego kompana, z pustymi oczami niczym puste opakowania. Pozbawione duszy ciała, wyglądały tak żałośnie, że dziewczynie przez chwilę zrobiło się nawet smutno. Walczyła już z demonami siłami zła… ale wszak tamte czasy minęły, a mimo to wciąż na globie był jednostki które bezkarnie zabierały życia innych. A nie można być bohaterem przez wieczność, w końcu każdy potrzebuje emerytury, a ona nie dostała swego zasłużonego odpoczynku.
Dziewczyna spojrzała jeszcze na kopalnie, ciekawa była czy dalej są tam uwięzieni członkowie Dark Scar czy może i ich dusze pozyskał ten straszliwy przeciwnik.
Las obserwował dziewczynę w milczeniu, patrzył jak jeszcze chwile stoi na polance ,a potem rusza w stronę wioski. Zerkał na to nieruchomy i milczący jak zawsze… i tylko jedna postać ukryta wśród korony drzew ruszyła w milczeniu w stronę gdzie oddalił się wcześniej Andher i Crona…

~*~

Gdzie dziewczyna doszła do wioski, zobaczyła spory tłumek wyczekujący na nią. Spostrzegła też że uszkodzenia po ogniu zniknęły- zapewne Jun i jego sztuczki w tym pomogły. Lao i Grum rozmawiali o czymś przy wejściu do wioski, wojownik opierał się oswoją włócznie a stary alchemik śmiał się głośno. Gdy zobaczył dziewczynę pomachał jej i zawołał. – Już jesteście!? Gdzie reszta, jak poszło, jak sytuacja!?
Gdy dziewczyna podeszła zobaczyła że Lao rozgląda się szukając wzrokiem kapelusznika i Crony… będzie musiała mu wszystko wyjaśnić.
- Burmistrz chce z wami porozmawiać. –dodał jeszcze Grum – Ponoć ma coś ważnego do powiedzenia… co taka nietęga mina jakaś hę? –dopytał się jeszcze staruszek.

-„Czyżby Złota mieczniczka wracała do dawnego życia? Za stara chyba jesteś na takie numery…”- zakpił jeszcze głos w głowie dziewczyny… ale dało się w jego tonie łatwo wyczuć że jest z tego faktu zadowolony. Wszak to oznaczało że w końcu opuści ta mieścinę i może znowu będzie mógł rozprostować kości jak przy walce z Takerem?

Andher

Kapelusznik wraz z Croną ruszyli śladem powozu Białego Króla. Teraz gdy emocje opadły Andher coraz więcej luk dostrzegał w swym planie pogoni. Wóz zasilany magią, mógł czerpać ją na pewno długo z kogoś takiego jak Król, tak więc nim ten będzie musiał się zatrzymać zdobędzie na pewno dużą przewagę. Ponadto wróg był przepotężny… czy otwarta przestrzeń da im, aż tak wielką przewagę nad nim?
Te i inne pytania rodziły się w głowie maga, gdy pędził lasem z różowowłosą przy boku- to w jakiś sposób go pocieszało ,przynajmniej miał przy sobie swoją przyjaciółkę. Pamiętał jeszcze czasy gdy zawsze był sam, jednak jak widać wszystko się zmienia. Tak jak i połamana parasolka, tak czasem życie wkracza na nowe tory. Kto by pomyślał, że wypowie kiedyś cicha wojnę komuś to nazywa się „królem”. Chociaż było w tym coś zabawnego… Czarny mag, przeciwko Białemu monarsze? Trochę to ironiczne prawda?

Gdy dwójka magów biegła tak lasem, Andher poczuł się nagle obserwowany, było to dziwne uczucie, nie wiedział kto wlepia w niego oczy, ale czuł na sobie ich ciężar. Po chwili nie mógł już wytrzymać tego uczucia i przystanął rozglądając się.
A obserwator nawet nie zamierzał się już ukrywać . Oto bowiem na drzewie niedaleko Andhera stała mu dobrze znana i niezbyt lubiana postać, rozwieszająca sobie huśtawkę na sporej gałęzi.


Był to klaun, którego wcześniej mag spotkał gdy w swe czary pochwycił go Sugetsu.
- Witam Pana Andhera jego cudowną kochankę. –powiedział wesoło błazen siadając na huśtawce i wywołując u Crony wielki rumieniec.
- To wcale nie… –zaczęła tłumaczyć się dziewczyna ale kolorowy dziwak nie dał jej dokończyć.
- Widzę, że postanowił Pan wkroczyć w życie kolejnej osoby. Ciekawe, od kiedy interesują Cię królowie, a nie tylko czubek twojego nosa? –zakpił klaun i przeszył Andhera wzrokiem bujając się wesoło.

Mortis i Agarth

Ostatni członkowie Joghurtowej grupy którzy byli zdolni do walki szykowali sie do kolejnego, zapewne ostatecznego starcia. Sukubus przekazał Aghartowi znaczną część energii życiowej Alicji, na co kobieta zareagowała lekkim zawrotami głowy, wszak demonica nie szczędziła sobie pobieranej energii.
Kiedy kuszniczka podtrzymywana przez szlachcica łapała oddech Hitodama przekazał mu relacje.
Ishir aktualnie był nieprzytomny, duszek nie wiedział co się stało ,bowiem gdy przybył po pierzastym potworze nie było już śladu, a mag elektryczności leżał na ziemi cucony przez swego lodowego towarzysza.
Ciekawsza relacja przyszła od duszka obserwującego potyczkę z Ogdenem- a dokładniej zakończoną potyczkę. Grupa pod wodzą Steina bowiem wzięła się poważnie za walkę nie pozostawiając naukowcowi żadnych szans. Ubrany w kimono mężczyzna, jednym zaklęciem rozprawił się z większością potworów, wypowiedział on kilka słów a z ziemi zaczęły wyrastać nagle dziwaczne białe ostre kolce, które poprzebijały na wylot wszystkie bestie w korytarzu.
Ogromny miecznik, walczący z golemem, zrzucił zaś z twarzy bandaże, odsłaniając kły- typowy atut Zabójców Smoków. Szybko też użył wizytówki tych magów- smoczego ryku, który uderzył z bliska w konstrukta, posyłając go niczym podkręconą piłeczkę na ścianę.
Tą okazje wykorzystał Stein i wzmacniając się zaklęciem które skradł wcześniej Kereiowi doskoczył do Ogdena i jednym wprawnym ruchem kosy przeciął jego pierś tworząc długą pociągłą ranę, na ciele staruszka, po czym uderzył trzonem koszy w jego szyję, przykuwając go do ściany.
- Zabawa skończona Ogden. –uśmiechnął się doktor w szwach i zabrał pilot od golema naukowcowi . – Nie lubię gdy ktoś mnie zdradza… głupio zrobiłeś.- westchnął kosiarz.
- Jesteś zbyt pewny siebie chłopcze. –warknął starzec wypluwając sporą dawkę krwi. – Myślisz że nie wiedziałem że stąd nie ucieknę? Ale zatrzymałem Cię tu dostatecznie długo by…- nie dokończył jednak, bowiem kolejne cięcie kosy wprawnie pozbawiło starca głowy.
- Nigdy nie bawił mnie te przedśmiertne przemowy. –westchnął i odpalił papierosa. Wtedy też ziemia pod stopami naukowca zaczęła nagle się trząść a Htiodama przerwał transmisję.

W miejscu gdzie stał Agarth i Mortis też trzęsło się całe podłoże, z każda chwilą przybierając na silę, wyglądało to dość niebezpiecznie, a głos Joghurta który rozległ się z przekaźnika szybko ich w tym uświadomił.
- Coś tu jest nie tak, wszystko się zaczyna walić tutaj na dole… ten psychol chyba uaktywnił jakiś system samo destrukcji, trzeba uciekać!

Bohaterstwo, bohaterstwem, ale w obliczu takiego zagrożenia, nie można było sobie pozwolić na ściganie blondyna, było by to samobójstwo. Tak więc chcąc nie chcąc grupka musiała ile sił w nogach pędzić do wyjścia na szczycie klifu.

Kerei

Problem Kosiarza był taki że nie za bardzo wiedział, jak trafić z miejsca w którym się znalazł do wyjścia. Była to plątanina korytarzy i małych pomieszczeń, niczym jakaś stara zapomniana zagracona piwnica. Na domiar złego nagle wszystko zaczęło się trząść, kamienie sypały się ze stropu, a w kilku salkach cos wybuchło. Na spacerek w takiej sytuacji pozwolić sobie nie można było, ale Kerei wpadł na genialny pomysł. W końcu był tuz magami z Fairy Tail, jak mógł o tym od razu nie pomyśleć! Jego ciało zaczęło nagle płonąć od energii magicznej a on ruszył w kierunku gdzie według niego było wyjście- przebijając się przez ściany. Najprostsze rozwiązania są zawsze skuteczne…


Wszyscy na wyspie

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=J2VcsooLXVU&feature=related[/MEDIA]

Kolejni członkowie wyprawy wybiegali z walącego i wybuchającego laboratorium. Zmęczeni, poranieni… i przegrani. Nie udało im się uzyskać niemal nic, a jedyne co zdobyli to nowi wrogowie i blizny. Wszyscy poinformowani przez ogniki Mortisa, zbierali się przed głównym wejściem gdzie powoli wracały zmysły Ishirowi. Kereie zabrał po drodze ciężko rannego Krio, który ledwo co powłóczył nogami, a rany po ostrzu miecza na jego ciele wskazywały na to że dostał mocne cięgi.

W końcu wszyscy zebrali się w jednym miejscu, by zaobserwować jak stare ruiny zmieniają się w stertę gruzu i pyłu, grzebiąc w sobie tajemnice Ogdena jak i jego ciało. Członkowie Dark scar zapewne uciekli, wszak byli potężnymi magami, co to dla nich waląca się twierdza.

Joghurt uderzył pięścią w ziemie, siadając na niej ciężko. Po raz kolejny zawiódł, nie wiadomo nawet czy Mai nie została pogrzebana żywcem. Stary ksiądz westchnął patrząc w niebo, a potem wzrok przeniósł na zebranych przed sobą rannych młodzików.
- No nic.. nie zawsze się wygrywa, prawda? –powiedział spokojnym ciepłym tonem – Dowiedzieliście się czegoś nowego… mówcie, bo gdy skończycie ja będę musiał coś powiedzieć, coś co jest możliwe że nasza ostatnią nadzieją w tym konflikcie.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline