Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2012, 21:03   #27
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
- Teraz to rzeczywiście trzeba będzie stąd zniknąć - pomyślał Sorley, gdy z wozu wypadł im jeden z truposzy. Wypadł tuż pod kopyta konia burmistrza Narwell, warto dodać. Oblał go zimny pot. Już miał wzywać mgłę dzięki mocy danej mu przez Olidamarrę, już miał znikać - nie sądził, by potrafił znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dla tej sytuacji... Ale burmistrz i jego towarzysze sami znaleźli wytłumaczenie. A przecież nie będzie się z nimi kłócił, prawda?
Problem w tym, że teraz już na pewno ktoś sobie skojarzy zniknięcie syna Kane'a i bandę ochroniarzy wywożącą ciała z karczmy. Całą sytuację można było skwitować krótkim "ja pierdolę", co zapewne zrobiła większość obstawy, lecz nawet te słowa nie wyrażały całej beznadziei tej sytuacji...
Cała nadzieja w tym, że uda im się bez problemów wrzucić trupy do rzeki, a potem znikną gdzieś na mieście i poczekają aż sprawa przycichnie.

***

Ale jak to zwykle w życiu bywa, nigdy nic nie idzie gładko. Tym razem rozwaliło się koło. Najwyraźniej nie cieszył się dziś łaską swojego boga... Albo któryś z jego wrogów próbował zaszkodzić jego wybrańcowi! Tak, ta druga opcja była bardziej prawdopodobna... Przecież Olidamarra zawsze sprzyjał sprytnym i zuchwałym, a Sorley mógł się pochwalić posiadaniem obu tych przymiotów. To na pewno sabotaż, a nie niedociągnięcia jego planu!

***

Schodząc z budynku rozważał jak najłatwiej i niepostrzeżenie dostać się do brzegu Selintan. Z pewnością nie będzie to łatwa sztuka, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę rozwalony wóz... i bandę pomocnych strażników.
Zeskoczył tuż za Aelianą, gotów pomóc jej w przekonywaniu strażników. Problem w tym, że ruda zaczęła gadać kompletne głupoty... Historyjka z podarkami była całkiem niezła (Sorley w końcu był niemal zawodowym oszustem, potrafił ocenić dobrą historyjkę), gdyby nie to, że ich wóz miał rozwalone koło! Nawet jakby chcieli to by nie dowieźli tych pieprzonych podarków (nawiasem mówiąc - ciekawe czy burmistrz ucieszyłby się z syna zapakowanego do skrzynki...).
- Dokładnie - potwierdził słowa współtowarzyszki niedoli. - To nasza sprawa, sami się nią zajmiemy. Przecież za to nam płacą... - Może gdyby dano mu dokończyć całą sprawę dałoby się rozwiązać bez problemu, ale niee, Dexter musiał się mu wciąć! Dosłownie się wciął. I to w gardło jednego ze strażników.
I to by było na tyle jeśli chodzi o dyskusję. Jeszcze więcej trupów. I co z nimi wszystkimi zrobić, do cholery? Chyba jako jeden z nielicznych w tej bandzie się zastanawiał nad takimi prozaicznymi sprawami. Reszta potrafiła tylko robić rozpierdol...
I tak o to rozmyślając Sorley wycofał się w stronę zaułka z którego przyszedł. Nie zamierzał walczyć, tylko by przeszkadzał. Zamiast tego postanowił pomóc!
- Olidamarro, ześlij swą boską łaskę swojemu wiernemu słudze i jego towarzyszom... - nie wątpił w to, iż jego patron ześle na nich swoje błogosławieństwo. Patron sprytnych i zuchwałych, no nie? Atak na strażników może sprytny nie był, ale z pewnością można go było zaliczyć do czynów zuchwałych.
 
Wnerwik jest offline