Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2012, 20:38   #122
Grzymisław
 
Grzymisław's Avatar
 
Reputacja: 1 Grzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znany
Czciciel "pupilka Loth"... A czyim kapłanem miał zostać, do demona?! Przeklęta pajęczyca dyskryminująca silniejszą płeć nie pozwoliłaby, żeby czcił jakiegoś potężnego, konkurencyjnego boga! Ale to się zmieni... Już niedługo...

Virdth - kapłan Selvertarma (na razie, jak sam siebie przekonywał) - szedł nieco na uboczu. Świetnie zdawał sobie sprawę, że nie szanują go nawet niewolnicy. Nawet ten bezmózgi troglodyta, jeśli mógł czuć cokolwiek, na pewno była to pogarda dla Zeshana... Choć możliwe, że jedyne jego szanse na poprawienie swojej pozycji wiązały się z o wiele bystrzejszym półdrowem. Będzie mu jednak musiał obiecać coś takiego, co zapewni mu dyskrecję niewolnika i jego absolutne poparcie. Póki co, nie miał co zaproponować. Czekał więc.

Przez krótki moment miał wcześniej nadzieję, że może zyska uprzywilejowaną pozycję dostając się w łaski przywódczyni. Ale czcze marzenia! Jaka kapłanka pajęczycy wpuściłaby do swego namiotu jej kundla?! Nie myślał więc już nawet o zostaniu wybrankiem drugiej kapłanki. Byłoby to wręcz śmieszne. Po co? Chyba tylko po to, by pomóc jej zająć miejsce Maelstar. Niczego nie pragnął bardziej, niż zabić kapłankę Lolth. Jakąkolwiek. A zresztą - jak najwięcej kapłanek Lolth. Dlaczego nie Maelstar? Tym bardziej, że mógłby w ten sposób zyskać łaskę Saerith.

Oczywiście tylko do czasu. Nienawidził wszystkich kapłanek z całego serca za to, że traktowały go gorzej od zwierząt. To mężczyźni powinni stanowić elitę, nie kobiety! Kobiety są na to zbyt głupie i zbyt kapryśne! Mężczyźni wiedzą, czego chcą. I Virdth też wiedział. Pragnął wydostać się w końcu na powierzchnię. Tam nie kobiety pomiatają mężczyznami, a jest często wręcz odwrotnie. To tam podczas okrwawin przeżył jedyne piękne chwile w tym parszywym życiu... Jak bardzo brakowało mu litrów krwi wylewającej się na jego ręce... Choć tamten incydent odpokutowuje do tej pory...

Tej nocy też śniła mu się elfka wpatrująca się w niego mściwie oczyma bez powiek. Wyszczerzona szyderczo, bo pozbawiona nożem warg. Milcząca - obciął jej przecież język... I niczego nie żałuje! To też przeklęta kapłanka, choć innej bogini! Nienawidził wszystkich kapłanek! Gdy znajdzie się na powierzchni, wymorduje wszystkie, jakie spotka!

Chyba, że… jakaś będzie wampirem. Virdth od zawsze pragnął zostać wampirem. Mógłby wtedy mierzyć się z aniołami, gdyby je kiedyś spotkał. Wampiry są potężne, a kapłan boga zdecydowanie nienależącego do potężnych bardzo chciał potęgę zyskać. Gdy tylko przestanie być kontrolowany, ofiaruje swoje usługi innemu, potężnemu bóstwu. Najlepiej takiemu, któremu służąc mógłby zaszkodzić Lolth. Nienawidził Lolth.

Zeshan nienawidził prawie wszystkiego, włącznie z samym sobą. Za to, że podporządkowywał się posłusznie kapłankom. Za to, że nie potrafił po prostu wstać którejś nocy i zdekapitować wszystkich kapłanek Lolth w Podmroku. Za to, że co noc nawiedzała go zamordowana elfka dręcząc go wyrzutami. Za to, że nie zabił jej od razu i dopuścił do tego, by jej bogini obudziła w nim sumienie. Za to, że musiał sam sobie udowadniać tak często, że potrafi zabić bez skrupułów. Za to, że robił to tak często, a jeszcze bardziej za to, że robił to tak rzadko.

A teraz jeszcze nie będzie mógł przez długi czas zabić nikogo. Żeby tylko udało mu się to wytrzymać o zdrowych zmysłach. Musiał zabijać. Bez tego miał wrażenie, że staje się dobry. Brzydził się dobrocią i prędzej popełniłby samobójstwo niż zrobił coś bezinteresownie. Przeklęta Sarenrae! I przeklęta Lolth, przez której kapłanki zmuszony był jakoś się wyładować! W ogóle przeklęte kobiety! Ich przywileje powinny kończyć się na prawie do urodzenia syna swego męża!

Jesze trochę. Gdy wyjdą na powierzchnię, wszystko się zmieni. A on z czasem zgromadzi taką potęgę, że z armią żywych zwłok wróci do Podmroku i zostanie jego panem. Póki co jednak musiał coś wymyślić. I coraz bardziej zaczynał się na poważnie zastanawiać, czy nie powinien zatroszczyć się o względy Saerith. Gdy podjął decyzję, ilekroć miał wrażenie, że może na niego patrzeć, zaczął rzucać jej znaczące spojrzenia wskazując wzrokiem drugą kapłankę. Nie wierzył w jej uległość wobec Maelstar. Wszystko miało prawo zaistnieć, ale nie uległość jednej kapłanki, wobec drugiej. To musiał być podstęp. Część misternego planu. Może tylko czekała, aż pojawi się śmiałek, który uśmierci przywódczynię…? Mała szansa. Ale uczepił się tego pomysłu i bez wiary modlił się do swego upodlonego boga o to, by miał rację. Obiecywał w zamian litry krwi. Hektolitry krwi…
 
Grzymisław jest offline