Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2012, 09:20   #21
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wołodia szedł do domu, który został im przydzielony przez hrabiego ze spuszczonym wzrokiem. Był zmęczony i padnięty. Mimo wszystko dzień mógł zaliczyć do udanych. Nowa zbroja, której się dorobił ciężką pracą i narażaniem zdrowia była elegancka i zadbana. To była ważna inwestycja na przyszłość, wszak teraz jeszcze trudniej będzie go zranić i wykluczyć z ewentualnej potyczki. Cieszył się, że robił postępy. Pamiętał jak kilka miesięcy temu błąkał się samotnie po lasach Imperium próbując za wszelką cenę uniknąć konfrontacji ze zwierzoludźmi czy orkami. Teraz był innym człowiekiem. Zimnym, zahartowanym, niezłomnym. Powoli przestał odczuwać strach. Nic w tym dziwnego, wszak pewności siebie dodawali mu nie byle jacy kamraci, którzy w boju radzili sobie nie gorzej niż on.

Wołodia zastanawiał się jak to będzie z jego karczmą. Czy kiedy już uda mu się otworzyć ten biznes z Wujaszkiem i resztą, będzie tam przesiadywać całymi dniami? Czy może powierzy ją komuś w opiece i ruszy dalej szukać złota i przygód? A może do tej pory zdąży się zestarzeć i szukanie guza za miastem nie będzie już dla niego tak atrakcyjne?
-Dolga dziń. Kharaszo szto uże zakańczylec sa...- burknął pod nosem, kiedy wchodził za Aaronem do domu.
-Trza by tu było posprzątać, da...- rzekł mimo chodem rozglądając się dookoła. Generalnie kurz i bród mu nie przeszkadzały ale gdyby kiedyś nie miał co robić, to z pewnością się za to zabierze. Wołodia odłożył swój topór w izbie pod ścianą. Niedaleko stołu. Ostatnie tygodnie nauczyły go by być czujnym i zawsze gotowym.

Tam gdzie położył topór, czekał już łuk z kołczanem. Swietłana zaś spoczywała w pochwie, gdyż z tą szablą nigdy się nie rozstawał. Zbroję również zdjął i rzucił niedbale na topór. Rankiem, przed wyjściem z domu miał zamiar wyczyścić zbroję, naoliwić ją dokładnie i naostrzyć broń. Cięciwę też musiałby zmienić, bo ta pewnie niebawem pęknie. Miał wiele rzeczy na głowie.
-Napijem siję?- spytał robiąc minę jakby nie był pewny odpowiedzi krasnoludów i Aarona.
-Dobra, nije było pytanija.- dodał po chwili widząc spojrzenia kamratów. Niestety nie było dane im się zbytnio porozkoszować Wołodiową gorzałką. Jeszcze zanim alkohol zaczął buzować kozakowi w głowie, w domu wybuchł pożar.

Wołodia zerwał się z miejsca przewracając stołek na którym siedział. Myślał, że jest gotowy na każdą ewentualność, że nikt ich nie zaskoczy ale podstępnego ataku na bohaterów miasta się nie spodziewał w ogóle tak naprawdę.
-Job twoja mać!- krzyknął nie wiedząc co robić. Nigdy nie gasił pożaru a ten tutaj zdawał się być na tyle wielkim, że próby ugaszenia go mogły tylko skończyć się fiaskiem. Kozak wziął do rąk topór i zbroję. Na łuk nie było już miejsca. Najwyżej, kupi następny. Wybiegł za kompanami na podwórze przed dom rozglądając się nerwowo.
-Kasijimir! Wijidział ty co? Jak to siję stało?!- krzyknął na szybko zakładając zbroję.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline