Niski, nawet jak na przedstawiciela swojej rasy, krasnolud niezbyt uważnie przyglądał się przedstawieniu. Jegomość wydawał się szerszy niż dłuższy i bynajmniej nie chodziło tu o szerokość jego brzucha - takiej klaty to i Norsmen by się nie powstydził. Jego twarz była pokryta wieloma bliznami, a w jego oczach koloru ciemnego piwa błyszczało szaleństwo. Niezbyt długie blond włosy były związane wysoko w kucyk. Broda również nie należała do najdłuższych, za to ozdobiona była złotem. No dobra, nie było to czyste złoto, ale ten stop go w sobie trochę zawierał... Niezbyt dużo, ale jednak. Z takiego samego złotopodobnego metalu wykonane były kolczyki w jego uszach, których, nawiasem mówiąc, było całkiem dużo.
Ubiór i plecak obwieszony różnego rodzaju sprzętem - znalazła się łopata, kilof, latarnia, jeszcze większy kilof - zdradzały, iż krasnolud zapewne dopiero przybył do miasta i jeszcze nie zdążył się nigdzie zatrzymać. Pozwalały również na próbę odgadnięcia jego profesji - narzędzia niewątpliwie wskazywały na górnika. Ale czegóż górnik mógł szukać w Ohlsdorfie? Jak to czego? Złota!
Ohlsdorf. Mogund zapewne nigdy by tu nie przybył gdyby nie usłyszał w Waldenhof, gdzie chwilowo zapijał smutki o zawalonej kopalni. Kopalni która podobno skrywała bajeczne skarby. Złoto - tylko to się liczyło, nic więcej. Wszystkie krasnoludy lubiły złoto - lecz u Mogunda była to wręcz obsesja.
Dlatego nie czekał zbyt długo z wyruszeniem w drogę...
Na paloną guślarkę patrzył trochę ze znudzeniem. Ot, zwykła wiedźma palona na stosie. Odkąd wędrował po Imperium widział już takich trochę. Lecz nagle poczuł na sobie jej wzrok, popatrzył prosto w jej czarne oczy, dziwnie hipnotyzujące. Wiedźma coś słyszała, a on wpatrywał się w nią jak urzeczony.
I wtedy bełt Inkwizytora przebił jej gardło.
Czar prysł.
Krasnolud splunął. - Cholerne ludzie - mruknął pod nosem. - Gdyby nie byli takimi słabeuszami nie musieliby korzystać z tej plugawej magiji. Ot, co magia robi z ludźmi. Klątwy, kurwa, miotają. - Blondyn splunął ponownie, po czym wyruszył na poszukiwanie najbliższej karczmy. Musiał się napić. Pragnienie bynajmniej nie było spowodowane ciężkimi przeżyciami - po prostu był krasnoludem. A jak wszyscy wiedzą, każdy krasnolud to alkoholik. |