THE CHEMIST
- Ramos!
Już ze wstępu Antonia wiedziała ze nie jest dobrze. Friedmann gotował się ale coś jeszcze się krygował.
- poczekaj...- syczał przez zęby - przejdę do kuchni, tu nie mogę...
Minutę pózniej, już z wielkiej kuchni planu filmowego swej własnej telenoweli profesor Friedmann wyrzucił z siebie wreszcie stek wrzasków, nie dając Antonii dojść do głosu co było już samo w sobie dużym osiągnięciem.
- Ramos! Niech cię...Niech cię...ufff...Ty...Suko! Tak dobrze słyszysz, oglądasz może newsy z Ameryki Południowej? Antonia, tak nazwali pieprzony największy huragan i wiesz co? Mieli KURWA...- sciszyl nagle ton strachliwie patrząc na drzwi - Kurwa rację. Ty jesteś jak on.
Nawet jej głos szarpal mu nerwy. Sam głos.
- Co się Kurwa stało? - wybuchł znowu - Czy się udało? Jasne Kurwa ze tak. Zależy komu. Zrobiłem to. Taa. Facet będzie żył. No to Kurwa o co mi chodzi? A o to, ze moich sponsorów badań chuj strzelił, może o to? Staję przed radą, mogę mieć przesrane, a metoda...10 lat badań mogę sobie wsadzić w...do kosza. A wiesz dlaczego? Bo ten twój kochas czy kto to tam jest myśli teraz ze jest psem! Tak, takim szczekającym i gryzącym...Tak, obserwacja a co myslalas. Nie. Nie, nie, NIE!!! Ramos, jeśli...
Nagły trzask. Rzucona słuchawka.
-To ona, prawda? - Żona Friedmanna miała twarz stojącej w drzwiach kuchni Kasandry
- Jaka ona?
- Jaka, do cholery? - dłoń chwyciła pierwszy lepszy talerz - Wybierz sobie! Może Nancy? A może ta zdzira z recepcji?
Odcinek 4066. Doktor Friedmann zasłania się przed lecacą zastawą. Dzwiekowcy lapią huk tłukacej się porcelany. Jest krew. Drzwi trzaskają, ona wybiega. Zblizenie na Friedmanna, chowa twarz w dłoniach.
Stanie siÄ™ coÅ› strasznego.