Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2012, 14:23   #288
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Ciało Xarafa w kałuży krwi zostało już za nim. Tak jeszcze nikogo nie zabił, a zdarzało mu się przecież kąpać w azotanie srebra nieżywych sukinsynów aby wymusić zeznania. Kiedyś powiedział Loli, że urodził się do tej roboty, że nic innego nie potrafi, a adrenalina jest mu potrzebna do życia jak tlen. Ona to chyba rozumiała, tak jak wcześniej CG. Teraz zaś chciało mu się rzygać. Niesmak w ustach potęgował tłusty dym snujący się pomiędzy palącymi się budynkami. Gruzowisko przesiąknięte krwią i śmiercią. Strachem i pożogą.
Tak skończy się ten ich zasraniutki świat? Żniwami? Polowaniem jakichś popierdolonych cudaków w niezrozumiałych dla ludzi igrzyskach?
Deidre odkorkowała sobie butelkę i wlała pieniącą się zawartość do gardła, Gary’emu zaś momentalnie usta wypełniły się śliną. Odwrócił wzrok i popatrzył na nowego towarzysza. Wiewiór Matti bał się tak że niemal czuł jego strach jakby sam był łakiem. Rewir kończył się, znikało z mapy to co ten chłopak nazywał domem. Coś się kończy, obojętnie czy to co Gary musiał zrobić powiedzie się czy nie.

Dobra, dość pierdolenia. Pora się skupić na robocie i wracać do domu. Do Loli.
- Gotowi. – odpowiedział Wiewiórowi i machinalnie sprawdził po raz kolejny broń. – Nie musisz zgrywać bohatera Matti. Wystarczy jak przeprowadzisz nas do posterunku. Unikamy otwartych przestrzeni, gonimy cichcem do celu.
Zniszczenia były dużo większe niż to co widział z piwniczki pubu. Rewir już nie istniał. Wszystko znikało w plątaninie gruzu i żelbetonu, dymu i płomieni. Triskett zacisnął zęby.
- Po prostu przeprowadź nas za rzekę.

Latające ptaszydła Nemein krążyły niemal nad samymi głowami. Zauważyli od razu że cały ostrzał skupia się teraz w jednym miejscu, tam gdzie skupisko latających skurwieli było największe. Kryli się w rumowiskach, przemykali chyłkiem i puszczali przechodzące monstra kilkanaście metrów koło siebie, bez podejmowania walki. Nic by to nie dało. Przysiedli w ruinach sklepu, a Deidre zaczęła tłumaczyć zmiany w planie. Nie podobało mu się to, nie powinni się rozdzielać. Wydobycie czegokolwiek z przezroczystego Xarafa i przyciśnięcie sukinsyna dla którego robił potrwa trochę. A to co widzieli wyglądało Triskettowi na jakąś kulminację. Zaraz jednak wątpliwości zbladły w świetlne kolejnych rewelacji. Ja pierdolę, od początku przeczuwał że było z nią coś nie tak. Podejrzewał już w bunkrze Nemain ale że aż tak…
- Żonaty jestem. – odpowiedział spokojnie, uśmiechając się szeroko – Tak jakby…
Tak bardzo to widać? Że mu się podoba tak że aż iskrzy? No pewnie jako demon widziała przez niego na wylot a i zaczepki wcześniejsze też nie pomagały.
- No ale jak chciałaś mnie zmotywować, to ci się udało. – Popatrzył w czerwone oczka Ninjy bez strachu. – Jesteś w porządku. Nie daj się kurwa zabić. Dowiem się co i jak i wrócę z kawalerią. Pozamiatamy to wszystko. Obiecuję.
Mrugnął okiem i uśmiechnął się znowu obserwując jak znika zwinnie jak kot pomiędzy zwałami gruzu.
- A co żeś Wiewiór myślał? – humor mu się jakoś poprawił. – Radzić sobie jakoś trzeba z brakami kadrowymi. No, to skoro impreza większa jest tam, to my idziemy tędy. – pokazał przeciwny kierunek.

Półtora mili. Daleko. Szczególnie że to nie spacerek po Hyde Parku.
- Są duże i nieruchawe. Skrzydła nie pomagają się poruszać wśród ciasnych i wąskich przestrzeni. – powiedział już podczas ruchu. – W razie czego prowadź w zaułki i zapadamy w dziury. I nie bój się, mamy tylko dotrzeć w pobliże mostu. Nawet jak łażą w pobliżu, jak dojść za rzekę to już mój problem. Ty tylko doprowadź mnie w pobliże a potem zmykaj do swoich.
- Ty, słuchaj. – oglądnął się za siebie. - Jakoś fajniej wyglądała nawet z tymi czerwonymi oczami, nie? Czy to tylko ja tak mam?
Matti spojrzał na niego jak na świra, a Gary parsknął cicho. Miał nadzieję że jeszcze wpadnie na Ninję kiedyś.
 
Harard jest offline