Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2012, 13:04   #220
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
28, 29, 30

Wieści dziwnej treści:
Niniejszy odpis jest połączeniem trzech moich odpisów i odpisów Olotha i Nexa. W statystykach nadal będzie on rozbity na trzy.

Spooky:
Poderżnąłeś sobie gardło i niemal w tym samym momencie poczułeś żelazny uścisk na swoim nadgarstku. To oni! NIe widziałeś ich ani nie słyszałeś, ale niemal cię dopadli. Niemal, bo uciekłeś. I byłeś wolny.

Spooky uciekł w objęcia śmierci.
Dzięki za grę.


Nex:
Uznałeś, że ciężko zaufać człowiekowi, który takim tonem i w takich okolicznościach zwraca się do ciebie. Bez emocji odpowiedziałeś mu:
- Zajęły. Prawdopodobnie zabiły już wszystkich. - próbowałeś rozejrzeć się, ale wciąż jest tu zbyt ciemno. Obawiasz się, że zbyt dużo przeszedłeś, żeby tak po prostu stać się niewidzialnym. A wrogów jest tu zbyt wielu. Jedynie ze słuchu masz pewność, że żywe trupy zalewają całe pomieszczenie.
- W tych skrzyniach jest może coś ciekawego? - zapytałeś, a mężczyzna rzucił jedynie krótkie:
- Tak. - wywracając skrzynię, przy której grzebał i chwytając niemal na oślep kilka niewielkich przedmiotów wyglądających jak metalowe jaja. - Największy nasz problem jest taki, że jedyna droga ucieczki to kierunek, z którego przyszedłeś. - westchnął i dodał: - Jeśli chcesz żyć to podążaj za mną! - mężczyzna uciekł w przeciwnym kierunku niż nadchodzą żywe trupy. Nie było czasu na więcej pytań, o mało facet nie zginął, gdy żywy trup spadł z mrocznego sufitu. Na szczęście nie trafił go i teraz niezgrabnie poczwara wstaje. Nadal nie wiesz czemu aż tak szybko poruszają się po sufitach i murach, a tak wolno, gdy stoją na gruncie. Cała ta sytuacja wygląda niezwykle źle. Niby ten człowiek biegnie w konkretnym kierunku, ale z drugiej strony, gdy tylko przewrócił skrzynię, w której grzebał to odsłonił niewielką dziurę prowadzącą pomiędzy większe skrzynie w tym istnym labiryncie. Wybrałeś jednak ucieczkę. Nie zamierzałeś zostać w tym dziwnym magazynie ani chwili dłużej! Próbowałeś również używać emocji, ale żywe trupy w stylu bosmana "hej suczki nie ze mną takie sztuczki" najwyraźnie zupełnie się tym nie przejęły.

Oloth:
Korytarze kończą się zakrętami - najwyraźniej przebiegają przy zewnętrznym murze, a potem docierają do rogu całej budowli i tak okrążają. Nie widać tutaj innego wyjścia niż to z którego przybyłeś, ale dobre jest to, że rzeczywiście nic za tobą nie idzie. Gdy dotarłeś do drzwi, za którymi łkało dziecko delikatnie je uchyliłeś. Siedzi tam pojedyncze ludzkie dziecko w wieku około ośmiu lat. Ma przy sobie broń hukową i celuje w drzwi. Przez płacz wyłkało:
- Ha... ha... ha... sło! - mierząc zakończeniem prosto w twoją głowę. Na szczęście tylko zaglądasz dlatego raczej zdążysz cofnąć głowę choć kto wie jak właściwie ta broń działa i czy jej pociski nie są szybsze niż bełty z kuszy? Albo ogniste kule...
- Różowy smok! - odpowiedziałeś bez zastanowienia, jednocześnie uchylając głowę. Skoczył za mur, tak by nie być na linii strzału i rzekł zza niego. Różowy smok, to nie mogło się udać.
- Nia płakaj przecie! I nie celuj hukami w Olotha! Oloth nie zły, Oloth przybył bo mamusia wysłała po Ciebie. Kazała ci dać to, byś się nie smuciła. - W tym momencie Oloth chciał, by przy przy drzwiach pokazał się metrowy, różowy, pluszowy smok. - To od mamusi, dokończył. Nie smutaj się. Nie szlochaj już przecie. - huk o mało nie sprawił, że ogłuchłeś. Nie mogłeś przecież wiedzieć, że mama dziecka została zamordowana na jego oczach mniej niż pół dnia wcześniej. Po chwili ze zdumieniem spojrzałeś w lewo to jest w przeciwnym kierunku niż ten, z którego tu dotarłeś i zobaczyłeś biegnącego człowieka, a za nim Nexa... a kilka metrów za nim ściany i sufit pokrywające się żywymi trupami idącymi niczym pająki z czterema odnóżami. Po chwil słuch ci wrócił i usłyszałeś jak człowiek mówi:
- Ej ty! Swędzą cię te drzwi?! - niewiele myśląc uciekłeś. Człowiek wbiegł do dziecka, a Nexa rozszarpali jeszcze na korytarzu.

Poszatkowany Nex
w pięciu smakach.

Dzięki za grę.


Ścigali cię i nawet kątem oka zobaczyłeś, że byli również w tym pierwszym korytarzu - przyszli również po schodach. Został jednak jeszcze. Za zakrętem wbiegłeś do jednego z pokoi i zabarykadowałeś się. Szukałeś okna, wyjścia, czegokolwiek, ale niczego takiego nie znalazłeś. Uderzenia w drzwi nasilały się. Dokładnie wiedzieli gdzie się znajdujesz i łaknęli twojego mięsa. Uderzali tak przez jakiś czas, nie wiesz jaki, bo zupełnie straciłeś rachubę. Wszystkie meble poprzesuwałeś do drzwi co było nielada wyczynem. Wydawało ci się, że zrobiłeś to błyskawicznie, ale było tu i ciężkie łoże, z którym miałeś znaczne problemy. Mniej więcej, gdy tak wszystko poprzesuwałeś zorientowałeś się, że urządzenie Baltazara, które masz przy sobie świeci, a odgłosów żywych trupów brak. Po uspokojeniu się i przez wielki wysiłek dzisiejszego dnia w końcu miałeś chwilę spokoju. Zasnąłeś.

Obudziłeś się na polance z kilkoma młodymi drzewami. Rośnie tutaj również dziko żyto. Po przetarciu oczu rozpoznałeś kawałek muru Wieży Władcy, a trochę dalej fragmenty murów okalających niegdyś miasteczko. W najwyższych fragmentach miały może kilka metrów, w niektórych miejscach muru w ogóle nie było... trochę dalej była karczma choć bez dachu. Jedyny budynek, który przetrwał w okolicy, bo Budynku Państwowego nie było. Powoli wstałeś i spojrzałeś na urządzenie Baltazara. Już nie świeciło. Naciskałeś go z różnych stron, ale nic się nie działo. Czymkolwiek było nie działa, być może to jak łuk, że potrzebuje jakiegoś rodzaju strzały... albo wiatrak. Lub energii magicznej. Po chwili usłyszałeś głosy. To nie są żywe trupy choć jegomoście dziwnie wyglądające. Nie tak jak Baltazar i jego poplecznicy, ci tutaj nie mają ze sobą niesamowitego uzbrojenia, a zwykłe miecze. Dwóch z nich było ludźmi, a dwóch... przypominało ratunów, ale ich twarze nie były szczurze, a wilcze i kocie. Niemal natychmiast cię spostrzegli. Pokazali, że nie mają złych zamiarów, jeden z ludzi (o wyjątkowo bladym obliczu i długich kłach) przemówił pierwszy:
- Wygląda na to, że przetrwałeś to jako jedyny.


Oloth Przetrwał To
KONIEC
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 12-08-2012 o 11:43.
Anonim jest offline