Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2012, 13:30   #102
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po wyjściu z kopalni grupkę mścicieli z Lasthope przywitała cisza. Bary i jego towarzysz leżeli na ziemi. Mieli otwarte oczy, ale puste spojrzenie. Choć dziewczyna nigdy nie widziała ofiar działania mocy Białego Króla, była pewna że to jego dzieło.
Widziała już wiele zwłok w swym... w tamtym życiu. Widziała śmierć zadaną od miecza, strzały, pazurów i gorsze rodzaje śmierci. Można więc było uznać, że ci tutaj mieli dobry zgon.
Marai kucnęła przy nich, gdy Andher z Croną podjęli trop wozu.

Porzućcie tą robotę. Gdy ścierają się dwie siły, takich jak was obie siły zmielą na piasek podczas tego starcia. Lepiej zmienić profesję póki jeszcze żyjecie i macie wszystkie części ciała na miejscu.

Tak powiedziała Bary’emu, gdy ich opuszczali. Teraz patrzyła jak jej słowa stały się upiorną przepowiednią ich losu.
Ich “śmierć” napawała ją pewnym smutkiem. Może mogłaby jej uniknąć, gdyby ich uwolniła, lub choćby Bary’ego? Ale wszak nie mogli wtedy ryzykować. Ruszając na silniejszego i liczniejszego wroga, nie mogli zostawić potencjalnego zagrożenia w postaci dwóch magów. Zresztą, możliwe że nawet wtedy staliby się przekąską Białego Króla.
Aryuki przesunęła dłonią po oprawce okularów. Miały blokować możliwość opuszczenia duszy z jej ciała. Głównie po to by Głos nie mógł uciec. Ale czy ochroniłyby jej własną duszę przed mocą Białego Króla? Atak Andhera nie pozwolił mieć pewności.

Pozostało więc wrócić do miasteczka porzucając obie ofiary mocy Białego Króla. Sama wszak ich by nie była w stanie zanieść. Może z pomocą Crony... ale ona i Andher ruszyli w pościg za Białym Królem. W desperacki pościg zważywszy, że oni szli pieszo, a ich cel podróżował wygodnie i szybko w powozie.
Ale może to i lepiej? W ten sposób minie trochę czasu, nim staną oko w oko z zagrożeniem jakim był Biały Król i jego sługusy... bądź ci z Dark Scar.

Gdy przybyła do Lasthope, widać było że mieszkańcy z pomocą gildii Alchemików zdołali już uporać się ze zniszczeniami. To był dobry znak.
Tłumek jaki się zgromadził na jej powitanie był spory. Szkoda tylko, że wieści jakie dla nich miała nie były zbyt optymistyczne.
-Jakby to powiedzieć... poszło... eech.- Aryuki podrapała się za uchem i po chwili rzekła już bardziej stanowczo do krasnoluda.-Zbierz kilku miejscowych ludzi i... pod wejściem do kopalni są dwa ciała. Żywe ciała. Obie osoby wydają się śnić na jawie.Trzeba ich zabrać do Lasthope.
Dziewczyna wydawała się lekko przygaszona.


Potarła się po karku dodając.-Do kopalni nie wchodźcie, co prawda magowie chyba ją już opuścili, albo są pogrzebani i przez to zajęci. Lepiej jednak nie ryzykować.
Grum uniósł brew zdziwiony,ale zakrzyknął po kilku miejscowych i wytłumaczył im sprawę, a Ci wziąwszy wóz ruszyli w stronę kopalni.
- Te ciała to chyba nie Andher i Crona? -spytał lekko zlęknionym głosem Lao.
-Nie. Oni są...-Aryuki zastanawiała się jak to powiedzieć włócznikowi.-... żywi i cali. Może trochę zmęczeni. Takich ich ostatnio widziałam i nie sądzę, by coś im groziło w ciągu najbliższych godzin.
Dość dyplomatycznie i ogólnikowo. Niemniej uznając, że to będzie mało, Aryuki dodała.-Porozmawiam o nich później, jak tylko skończę rozmowę z burmistrzem. Dobrze ?
Lao uniósł brew w zdziwieniu, ale wzruszył nieznacznie ramionami na znak że się na to zgadza.
Aryuki więc ruszyła do miejsca w którym do spodziewała się spotkać burmistrza. Do mieszkania doktora Shu, ciekawa co też Cho ma do powiedzenia.

Mały domek służący za gabinet, stał jak zawsze otwarty. Lekarz wiedział że w wiosce nie ma co się obawiać złodziejaszków- nikt nie był na tyle głupi by starać się okraść doktora. Cho leżał w łóżku popijając jakiś parujący wywar... albo herbatkę z prądem ufając zapachowi, z dużą ilością "prądu".
- I jak poszło? Gdzie Xin? -zapytał dziewczynę od progu.
-Xin... został porwany. - odparła markotnym tonem dziewczyna siadając tuż obok i dodając po chwili.-Nic nie dało się zrobić.
- Jego dziadek mocno to przeżyje... -westchnął burmistrz podciągając się wyżej na poduszki. - A wiadomo cokolwiek o tym, kto go porwał?
-Myślę, że będzie dobrze traktowany.- rzekła Aryuki, a Głos dodał ironicznie.-”A przynajmniej jego ciało, bo duszyczka niekoniecznie.
-Poza tym, dwójka magów Fairy Tail ruszyła w pogoń za porywaczem. A i ja nie zamierzam się poddać.- dokończyła wypowiedź dziewczyna ignorując Głos.
Burmistrz zamyślił się i siorbnął z kubka, po czym rzekł dziwnie jak na niego ważąc słowa. - Pewnie potrzebujesz informacji... gdzie szukać, wroga, jak z nim walczyć... bo pewnie skoro nie pokonałaś go teraz nie wiesz jakie ma słabe punkty... tak wiedziałem że się to kiedyś przyda... mhym... -dodał jak gdyby sam do siebie po czym spojrzał na Aryuki - Podasz mi mój płaszcz? -zapytał wskazując na krzesło na którym wisiały lekko zakrwawione ubrania staruszka.
-Czyli wiesz o Białym Królu, prawda? I o kuli ?- spytała podejrzliwym tonem wojowniczka wstając i podając staruszkowi jego płaszcz.-Na pewno możesz się wysilać? Nie lepiej kogoś posłać po...?
- Nie, nic nie wiem. -odparł spokojnie po czym wziął płaszcz i zaczął w nim grzebać.- Ale wiem kto wie, a dokładniej gdzie ta wiedza jest.- dodał i wyciągnął coś czego póki co Aryuki nie widziała z kieszeni płaszcza.- Słyszałaś kiedyś o Tajemniczej bibliotece? -zapytał, w sumie retorycznie. Chyba każdy słyszał o tym miejscu, już za czasów w których żyła dziewczyna, mówiło się o tym miejscu. Było to coś jak legenda, biblioteka zbierająca wiedzę i relikty całego świata, ukryta i nieodnaleziona przez nikogo.
-Coś tam... słyszałam.-rzekła dziewczyna która do scholastyki nigdy się nie przykładała. I wolała machać mieczem niż słuchać nudnych wykładów uczonych Zakonu.
- Grunt, że znasz idee tego miejsca. -stwierdził burmistrz, po czym westchnął. - Zakazali nam o tym mówić, chyba że nadejdzie wyjątkowa sytuacja, a to chyba mogę za taką uznać -stwierdził otwierając dłoń, w której w szary papier był zawinięty, klucz, a przynajmniej tak wyglądało przez opakowanie. - Powinienem chyba zapalić świeczki czy coś takiego, by nadać tej chwili tajemniczego wydźwięku, ale mniejsza z tym. Oto jest klucz do tejże biblioteki, moja droga.


Fiuuuu”- gwizdnął demon.”- Nawet my nigdy nie umieliśmy jej do końca zlokalizować, nie powiem ale staruszek dostał u mnie małego plusa.
-A gdzie... dziurka od klucza?-spytała Aryuki biorąc ciężki przedmiot do ręki.
- Wejście jest w tobie...-powiedział staruszek tajemniczym głosem... po czym wybuchnął śmiechem. - Nie no, na tej kartce co nią owinąłem klucz masz mapę, znaczy mapę jej aktualnego pobytu... oraz ilość dni za ile zniknie, a wtedy to już będzie za późno.
To całkowicie zmieniało postać rzeczy. Otwierało nowe wybory. Chociażby taki, że można było w tej bibliotece zostawić po prostu kulę i pozwolić, by znikła razem z nią. Tyle że był jeszcze Xin, a Aryuki potrzebowała karty przetargowej.
-Dziękuję.- rzekła dziewczyna biorąc w dłonie i klucz i mapę.
Staruszek siedział zaś wpatrzony w dziewczynę, jak gdyby na coś czekał.
-Wyruszę wkrótce. Trzeba będzie zorganizować tyle rzeczy. Miejsce dla tych dwóch, alternatywny oręż, wyjaśnić parę spraw... I jeszcze świątynia. Ktoś musi ją doglądać. I magowie w kopalni, trzeba zawiadomić runicznych rycerzy.-Aryuki planując mruczała pod nosem, zupełnie zapominając o reszcie świata... w tym o Cho.
- Nie wierzę... -mruknął Staruszek po czym wydarł się urażonym tonem - Nie zapytasz skąd mam ten klucz!? Jedyna ciekawa historia w moim życiu a ty o nic nie chcesz zapytać!? -wydzierał się dziadziuś, a robił to tak głośno, że doktor wyjrzał ze swego gabinetu groźnym spojrzeniem szybko uspokajając staruszka.

Aryuki czuła, że podpadła Cho. Więc musiała jakoś burmistrza udobruchać. Po prawdzie nie przyszło jej na myśl wypytywać o to jak i skąd ma klucz. Bo to było najmniejszym jej zmartwieniem w tej chwili.
-Bo tyle się zdarzyło... -rzekła dziewczyna starając się uśmierzyć gniew Cho.-Dziś był taki szalony dzień.
Obdarzywszy go swym promiennym uśmiechem


spytała.-To jak zdobyłeś ten klucz i mapę ?
Po czym wpatrywała się w staruszka jak w obrazek.
Ten burknął jeszcze coś pod nosem urażony, ale szybko się udobruchał, poprawił poduchę i zaczął mówić. - Najprościej mówiąc, to po prostu tam pracowałem. Pewnego dnia przyszedł do mnie starzec i zaproponował pracę w bibliotece... lecz nie mówił wtedy że chodzi o ta bibliotekę. Nie uwierzysz ile tam rzeczy się działo! Sam ich system ochrony to majstersztyk. Budynek jest niewidzialny i regularnie teleportuje się w losowe miejsca na świecie,. Oj, ile ja dzięki temu zwiedziłem. -westchnął rozmarzony staruszek. - No i naprawdę mają tam chyba wszystko...
No tak... Wojowniczka nie wzięła pod uwagę, że ktoś w tej bibliotece jeszcze żyje. Wyobrażała ją sobie jako zapuszczony budynek w którym pełno jest pajęczyn i hula wiatr. A tu proszę... system ochrony.
-To może jeszcze jakiś list polecający, co?-spytała dziewczyna nie mając ochoty na walkę z konstruktami, które pewnie chronią wnętrze biblioteki.
- Klucz wystarczy, bibliotekarze wiedzą, że jeżeli ktoś ma klucz dostał go od byłego pracownika. A wtedy przyjmą Cię z otwartymi rękoma i na pewno pomogą znaleźć co trzeba.
-Albo mógł go ukraść lub zabrać po uśmierceniu bibliotekarze.”-Głos telepatycznie przekazał Aryuki swe wątpliwości. A dziewczyna musiała się z nim zgodzić.Niemniej nie poruszała tej sprawy głośno, za to spytała.-To ta mapka pokazuje kolejne punkty w których pojawi się biblioteka? Znaczy jak upłynie jeden termin, to uaktualnia się do kolejnego?
Problem polegał bowiem na tym, że urocze Lasthope było komunikacyjnym... zadupiem. Nawet pociągi docierały tylko do miasteczka położonego obok niego.
- Eee... no właśnie w tym problem, że nie. Zawsze mieliśmy z tym problem, no bo biblioteka musi być ukryta... a taka mapa w złych rękach by sprawiała, że łatwo było by ją odnaleźć. Dla tego, zazwyczaj przed ukończeniem się terminu zmiany miejsca robiliśmy sobie wycieczki po nowe mapy. -wyjaśnił speszony starzec.
-No to zobaczmy, gdzie właściwie mam się udać.-rzekła dziewczyna rozkładając mapę i próbując zlokalizować położenie biblioteki.
Na nieszczęście blisko to to nie było. Miejsce położenie biblioteki, zaznaczone było w górach koło Berm, małej wioski na północy kontynentu. Zimno, śnieżno i zadupiasto. O dziwo jednak pociąg dojeżdżał do wioski, a czasu było sporo, data na górze mapy mówiła bowiem, że został jeszcze tydzień do przenosin. Trasę można było dobrać na wiele sposobów, z pobliskiej wioski, można było podjechać do najbliższego większego miasta i tam zapewne złapać jakiś pociąg, można było też nadłożyć trochę drogi by jadąc przez Magnolie dostać się tam bezpośrednio, jednak wtedy licząc postój w mieście podróż zajęła by około czterech dni.
Aryuki rozważała sytuację i uznała, że jednak warto nadłożyć drogi i odwiedzić gildię Fairy Tail. Przy okazji i gildię alchemików. Niewątpliwie obie te organizacje mogłyby przyspieszyć jej podróż do Brem.
Dziewczyna wstała i schowała klucz do kieszeni.Wstała i cmoknęła staruszka w czoło mówiąc.-Dziękuję za wszystko, ale teraz... mam wiele do zrobienia i niewiele czasu.
Staruszek uśmiechnął się i na pożegnanie zakrzyknął jeszcze. - Uważaj na siebie... i proszę sprowadź Xina z powrotem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline