Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2012, 20:19   #296
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Każdy walczył praktycznie z każdym, bandyci, wampiry, konstrukty, a nawet i jakieś... mutanty? Pośrodku tego wszystkiego zaś Romualdo, Gaccio, Krisnys i cała reszta wielce heroicznej bandy, starając się jakoś wyjść z zamieszania bez szwanku. A jakby wszystkiego było mało, to jeszcze ta cholerna mgła, spotkanie z którą mogło zdecydowanie źle się skończyć.

Wcale tak jednak nie było.

Jakimiś wielce dziwacznym zbiegiem okoliczności i przy niewyobrażalnej dozie szczęścia udało im się uwolnić zafajdanego poetę, a następnie w dosyć niekontrolowanym chaosie opuścić miejsce wyjątkowo przedniej zabawy. Tyle, że na nietoperzach. Bardka miała naprawdę spore problemy z przekonaniem samej siebie, by zasiąść na takim nietypowym powietrznym rumaku, i o małego Ogra nie dałaby się nie przekonać. Jednak instynkt samozachowawczy zadziałał, i wizja nieuniknionego końca przełamała wyjątkowo spory wstręt do błoniastej pokraki.

No bo jak tu tak po prostu skorzystać z paskudnego, błoniastego, owłosionego, i piszczącego nietoperza, będąc kobietą?


~


Blada, trzęsąca się niczym jakiś cholerny Galarelowaty Sześcian, Krisnys wydostała się z zagrożonego terenu lecąc na... lecąc. Po prostu lecąc. A wewnętrznie była daleko stąd, zupełnie w innym miejscu, czasie, a nawet wymiarze, byleby tylko nie myśleć o cholerstwie, na którym przyszło jej siedzieć. Cholerstwo owo, miało zaś przy okazji zamiar wylądować w owej wyjątkowo podejrzanej mgle, na co Bardka za bardzo poradzić nie umiała. Walenie bowiem własnego "wierzchowca", czy i targanie go za (fuj!) skrzydło, by zmienił tor lotu, spełzło na niczym.

Bogom jednak dzięki, w całej tej eskapadzie nie zakończył się jej żywot, a gdy już w miarę bezpieczna stanęła na twardej ziemi, zaczęła... tańcować. Nie był to jednak taniec zwycięstwa, oj nie. Krisnys zaczęła trząść się, podskakiwać, otrzepywać, i bluzgać niczym stary wilk morski, pozbywając się wyimaginowanego wstrętu, który opanował jej ciało, z jakim miała kontakt w trakcie drogi powietrznej.

....

A wtedy pojawiło się smokopodobne coś, i Półelfka była już święcie przekonana, że po nich. Wielgachny stwór zbliżył się bowiem do nich, najpewniej mając zamiar pożreć. A może to oni zbliżali się do niego? Trudno Bardce było to w danej chwili ustalić, nie przywykła bowiem do liewitacji. Widząc (mniemany) swój koniec, zaczęła wyjątkowo szybkie rozliczanie własnego żywota, dochodząc do zaskakującego faktu, iż zdecydowanie zbyt mało ukra...zarobiła, roztrwoniła, oraz wciąż jakby nie tak jak należało korzystała z wielu uciech cielesnych.

Ale jednak nie!

To był zwykły, chyba i nieświadomy psikus cholernego wężowatego, który ruszył swoją drogą, zupełnie nie przejmując się smakowicie wyglądającą zbieraniną awanturników. Wszyscy więc mieli się dobrze, całkiem przeciwnie do miasta, które na ich oczach ginęło, nie pozostało więc nic innego, jak zgarnąć swoją należność, po czym dać długą. Akurat.

- Gdzie Julek, Gaccio i Karcia?? - Bąknęła w końcu Półelfka, przecierając zmęczone oczy dłońmi. No tak, jak zwykle nie mogło być prostacko, a wszystko musiało się sp...komplikować. Przygryzła wargę, spoglądając na towarzyszące jej osoby, których stan osobowy zmieniał się niemal z godziny na godzinę. Jak jednego uratowali, to "gubił" się drugi...
- Romciu!! - Ryknęła, aż ten podskoczył - Trza ratować! Trza w te pędy ich odszukać, bo kto wie!

Inaczej wypłaty nie będzie, i luksusów, i wina, wspaniałego jadła, mięciutkich łoży, pachnących kąpieli, i przystojnych młodzianów!

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline