Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2012, 13:48   #34
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zagapił się przez chwilę na niezwykły, tymczasowy prezent. Na pierwszy rzut oka drobiazg bez wartości. Wymęczony przez lata strzęp futerka. W zasadzie bezużyteczny, sentymentalny śmieć.
Ale Spieler za długo szwendał się po świecie, żeby wzgardzić takim podarunkiem, zwłaszcza po tym, co ich do tej pory spotkało. Odchrząknął jakby dla zyskania czasu i – pewnie przez zaskoczenie trochę spóźniony - burknął wreszcie coś, co Sylwia mogłaby spokojnie uznać za podziękowanie. Gdyby tylko raczyła moment zaczekać.
Popatrzył badawczo za oddalającą się pośpiesznie, acz jak zawsze nie bez gracji, dziewczyną. Poskrobał z namysłem potylicę, zachodząc przez chwilę w głowę, co też mogło dziać się pod tą siwą czupryną, po czym wrócił do tego, co po niespodziewanej kąpieli zostało z jego własnych skarbów.

Czerwonej chustce, mieszkowi z gotowizną i zawiniątku z kamykami zanadto zaszkodzić nie mogła, ale rozmięknięte papierzyska rozłaziły się w oczach, strach było je brać w palce. A raczej byłoby, gdyby jeszcze zachowały się na nich jakiś litery. Teraz, kiedy słowa rozpłynęły się w bure, atramentowe smugi, pieczołowicie przechowywane pisma na nic nie mogły się już Spielerowi przydać. Może to i lepiej.
Zebrał je z nadburcia zupełnie niedelikatnie, zmiął w wilgotną kulę, zręcznie obrócił w palcach i cisnął ostro do rzeki, jakby wyrównywał osobiste rachunki.

W sprawie ładunku barki właściwie się nie udzielał. Gdyby mu kto kazał decydować, pewnie za najbezpieczniejsze wyjście uznałby puszczenie całej łajby z dymem. Skoro go jednak szczęśliwie nikt o zdanie nie pytał, to się nie narzucał. Nie znał się wszak za bardzo na rzecznych zwyczajach, piratach ani nawet na mutantach. Tak naprawdę interesowały go wtedy przede wszystkim własne przemoczone buty. I może jakaś butelczyna na rozgrzewkę i posiniaczone żebra.
Równie łatwo odstąpił jeńca Gomrundowi, choć nawet jeśli nie w szczegółach, to w ogólnym ujęciu przewidywał przecież, do czego krasnoludowi ów łajdak potrzebny. Z pokładu Krańca Cierpliwości szybko usłyszał, a po jakimś czasie także poczuł jednoznaczne potwierdzenie tych niezbyt przyjemnych przypuszczeń.

Poranny rozgardiasz skwitował niemal wesołym, zważywszy ostatnie wydarzenia, uśmiechem. Wsunął dłoń do kieszeni, gdzie prócz znajomego mosiężnego chłodu poczuł delikatne muśnięcie szczęścia, i stłumił w zarodku gwałtowne parsknięcie szczerym śmiechem. Przez wzgląd na Płomiennego.
Pokręcił tylko głową, unosząc brwi z ni to uznaniem, ni niedowierzaniem.
 
Betterman jest offline