Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2012, 15:27   #118
Ravenz86
 
Reputacja: 1 Ravenz86 nie jest za bardzo znany
“Druga noc zarwana” - pomyślał. Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić. Bezpieczniej było się nie odzywać, ale...przed czym tamten uciekał? Może lepiej tu nie zostawać? A, chrzanić to.

Adam otworzył okno, gwizdnął na placach i zamachał do utykającego człowieka.

Michał słysząc dźwięk przypominający gwizd zaczął się rozglądać, ciemność ani panika nie ułatwiały zadania. “Czy ja już zwariowałem?” - próbując uspokoić myśli zaczął powtarzać sobie w duchu niczym mantrę - “Myśl pozytywnie... pozytywnie...”. W końcu dostrzegł malującą się niewyraźnie postać machającą z budynku stacji benzynowej.
“Jeszcze trochę, jeszcze kilka kroków” - zmuszając i nie zważając na ból przyśpieszył - “A jeśli pakuję się w większe kłopoty? A jeśli to zdeprawowani szabrownicy? Ryzykować? Czy nie ryzykować?”. Nogi jednak nie słuchały, jak by się mogło zdawać, racjonalnego głosu. Serce kołatało, żołądek podchodził do gardła... “Teraz już za późno, teraz już nie ucieknę... Trzeba podjąć ryzyko. A co jeśli? A co jeśli...” - nie mogąc się uspokoić otworzył delikatnie drzwi nasłuchując - a nóż usłyszy ciche kliknięcie mogące oznaczać odbezpieczanie pistoletu. Chwile zdawały się być wiecznością...

Adam zszedł na dół, by uprzątnąć “przeszkadzajki” spod nóg nieznajomego.

-Wchodź ostrożnie, na podłodze rozrzuciłem trochę rzeczy. Nie mam światła, nie wiem, czy wszystkie uprzątnąłem. Na górze jest pokój, w którym się zabarykadowałem, tam pogadamy. Chyba, że trzeba zwiewać...przed czym uciekasz?

-Wi... Wi... Witaj... - gołym okiem widać było że rozmówca jest roztrzęsiony tym co się stało - Chcesz pap.. papierosa? - przybysz drżącymi rękoma wyjął paczkę papierosów - byłem z grupą przyjaciół... A raczej tego co zostało po niej... I dołączył do nas pewien dziadziunio z wnuczkami chyba... - Michał długo składał zdanie, próbował zakamuflować że się po prostu boi

-Spokojnie, tu ci nic nie grozi...mam na imię Adam. Później sobie zapalisz, teraz pójdziemy na górę i się zabarykadujemy. Idź ostrożnie, na podłodze jest szkło. Może podaj mi rękę, ja już trochę znam to miejsce. Przetrwamy do świtu i zobaczymy, co dalej... - z poprzedniego życia Adamowi pojawił się cytat z podręcznika “by opanować stres, skieruj uwagę na proste, konkretne czynności i skoncentruj się na ich wykonaniu”. Trzeba czymś było zająć tego człowieka.

Michał posłuchał Adama poczym niezwłocznie się przedstawił. Podał ręke nowemu znajomemu w dobrej wierze. “Może nie jest jeszcze za późno, może ludzie nie są aż tak zdeprawowani...”. W końcu późna pora dała o sobie znać i poczuł nagłe zmęczenie. Starał się uspokoić - a jak dotąd tylko i wyłącznie rozmowa z ludźmi uspokajała go.
-No więc... - czym się zajmowałeś zanim ci... biedni ludzie zaczęli się zmieniać w bezmózgich kanibali? - wykrztusił z siebie - pracowałem u ślusarza - kontynuował - potrafię otworzyć zamek wszystkim co zmieści się w dziurce od klucza... - tuż po wy powiedzeniu tych słów Michał zamyślił się czy powinien o takich rzeczach mówić? A jeśli teraz, ten co go uratował, będzie go miał za jakiegoś złodzieja? Co wtedy? Czy będzie musiał go opuścić? Co jak co ale w grupie ma się większe szanse przeżycia... Zresztą po tych wydarzeniach nie mógł sobie wyobrazić jakby mógł przeżyć w pojedynkę... Tyle rzeczy do ogarnięcia - a to o żywności a to o piciu pamiętać trzeba i jeszcze wiele innych...

-Ha - uśmiechnął się Adam, prowadząc Michała po schodach. - Jak widzisz, poradziłem sobie po barbarzyńsku - wskazał na dwoje drzwi. W obu zamek był wyłamany przy pomocy łomu.
-W tym pokoju się zabarykadowałem - wskazał na jeden z nich. - Pomożesz mi z szafą? - stękając, zaczął zabezpieczać wejście.
-A papierosa nie pal, przez okno ognik może być widoczny. Trzymaj - rzucił obcemu batonik na przełamanie pierwszych lodów.-Na dole był automat ze słodyczami. Rozbiłem jego szybę, dlatego mówiłem, żebyś uważał na szkło. A teraz spokojnie i dokładnie opowiedz, co się stało. Na początek, jak miał na imię ten człowiek z dziećmi? Używał rewolweru na czarny proch? (...)

-Dzięki za batonik, jak byś chciał to mam jeszcze trochę wody - co do tego starszego. Co za szkoda, przybył do nas wraz z chyba wnuczkami - nie mówił zbyt dużo. - odpakował batonik i ze smakiem szybko spałaszował - tak wogóle... om nom nom... nie znam się na broni. Jedno było pewne jak zaczął strzelać - odgłos niósł się bardziej niż ze zwykłej broni - i ten specyficzny smród.
- po zabarykadowaniu szafą wejścia wziął długi oddech. - pan starszy miał na imię Zdzisław? Zbigniew? Zbyszek... a nie to chyba było Zygmunt. Czy to takie ważne? W każdym bądź razie szkoda mi go - ale bardziej dziewczynek, biedaczki... Nie życzyłbym takiej śmierci nawet największemu wrogowi... Teraz pewnie się szwendają tak jak ci Kanibale. To takie żałosne, nie? Jak się życie może tak nagle zmienić o 180 stopni... Nie do pomyślenia... - po skończeniu długiej wypowiedzi ruszył w kąt po przeciwnej stronie drzwi gdzie usiadł, zdawać by się mogło jakby nagle cały ciężar tych przeżyć spadł na barki Michała przez co schował twarz w dłonie i wymamrotał -...moi przyjaciele...moja narzeczona... kurwa co za pojebany świat!

-A więc nie przeżyli...szkoda, polubiłem ich...Przykro mi z powodu Twoich bliskich, nie tak dawno temu przeżyłem to samo. Dobrze, że żyjesz. Prześpij się, to, że zarwiesz noc, w niczym im nie pomoże. A odpowiadając na Twoje pytanie - byłem szkoleniowcem. Zadufanym korporacyjnym bubkiem - Adam uśmiechnął się sarkastycznie do swoich wspomnień. - Trafiłem na wspaniałych ludzi, dzięki którym przetrwałem lata zarazy. Straciłem ich z powodu bandytów. Mniejsza z tym, chyba nie ma teraz człowieka, który nie byłby emocjonalnie poraniony. Czas spać , trzeba wstać jak najwcześniej, by nie stracić dnia.
Adam ułożył się do snu.
-Dobranoc.
-Dobranoc - odpowiedział Michał, po czym oddał się w ramiona Morfeusza i wkroczył do jego baśniowej krainy snu
 
Ravenz86 jest offline