Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2012, 18:29   #290
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Nie miałam pojęcia, jakiej mocy użył Max, ale zdecydowanie przesadził. Co więcej nie wiedziałam nawet czy on sam zdawał sobie sprawę z tego co robił czy tylko celował mniej więcej gdzieś tak żeby osiągnąć jakikolwiek efekt. Nowe zdolności Toppera były zastanawiające i gdybym miała więcej czasu spróbowałabym je zanalizować i zrozumieć.
Gdybym miała więcej czasu...Gdyby mężczyźni rozumieli kobiety...A kobiety mężczyzn...I gdyby Egzekutorzy...Ech te złudne marzenia i próżne nadzieje.

- Co się stało? – Irol pojawił się prawie jak znikąd.

- Cholera jasna! – Za głupie pytania miałam ochotę zepchnąć Rudzielca na dół.

Ruszyłam na kolanach w stronę wyrwanej dziury po omacku przesuwając dłońmi po posadzce w poszukiwaniu sztyletu z kutego na zimno żelaza. Zaniedbanie takich szczegółów mogło doprowadzić później do czyjejś śmierci, w tym nawet mojej. Kiedy wsunęłam go na jego miejsce od razu poczułam się pewniej. Ostrożnie zsunęłam się na dół i zaczęłam przedzierać w kierunku leżącego Toppera.

- Max na krwiożercze wróżki zębuszki miałeś tylko otworzyć kratkę ściekową a nie wywalić cała podłogę – mamrotałam żeby zagłuszyć lęk i niepokój. - Ja się okaże, że coś ci się stało to osobiście złoję ci skórę - w moim głosie pobrzmiewała wyraźna troska kontrastująca z wypowiadanymi słowami.
Przykucnęłam przy leżącym przyjacielu, sprawdziłam puls, oddech i zabrałam się za odgruzowywanie nogi Toppera. Pod tą sterta wydawał się nawet mniejszy niż był i taki całkiem bezbronny. To zapewne musiała być jakaś sztuczka Faerie a dokładniej krasnoludów żeby wydawać się mniej groźnymi istotami niż w rzeczywistości byli. Do licha przecież sama widziałam jak ten mały ludek rozpierdzielił ogromny kawał betonu. Fakt, że przy tym dowalił sam sobie nie umniejszał wcale mocy, jaką posiadał. No i znowu wróciłam do rozmyślań nad zdolnościami Maxa. On sam zresztą sam mi kiedyś powiedział, że moce były zależne od duszy ich posiadacza a nie ciała. Jak się to, zatem miało do tego, że Topper władał teraz zdolnościami Szpiczastych Czapek? Albo się pomylił albo jako Żagiew zawsze miał w sobie krew krasnali i predyspozycje do wykorzystywania ich mocy. Możliwe, że nawet gdyby Mythos nie ukradł mu ciała to Max w końcu dochrapałby się tych zdolności a i sama zamiana ciał mogła przyspieszyć ten proces.

Reszta dołączyła do mnie, kiedy już udało mi się uwolnić Maxa spod sterty kamieni. Nie znałam się na medycynie, ale fakt, że Topperowi wystawała spod skóry goła kość nie świadczył najlepiej o jego stanie.

Morales za to przeciwnie miała dużo lepsze obeznanie z takimi sprawami i zajęła się nogą Maxa. Ja bym go po prostu wzięła krasnala na ręce i kazała mu być dzielnym, ale opatrzenie i usztywnienie złamania chyba było lepszą opcją. Zresztą nie musiałam nawet nieść Toppera, bo Scott się zaoferował do tej roboty. W sumie dobrze, bo pomimo tego, że Max był bardzo niski to jednak dość mocno nabity, jak to krasnoludy.

Irol przypomniał sobie, że teraz, kiedy Topper był nieprzytomny to on tutaj był najwyższy stopniem i zadecydował w sprawie naszych dalszych poczynań kompletnie przeoczając przy tym osobę naszego więźnia, który błyskał w ciemnościach swoim gołym tyłkiem.

- Emma, użyj swoich mocy i idź przodem. Scott i ja poniesiemy Maxa. Laura. Ty weź latarkę i przyświecaj nam drogę. – Komenderował Brendanus.

- W porządku Irol, ale kto w takim razie zajmie się Prokopovem? Chcesz go tutaj zostawić? – Zapytałam.

- Prowadź go przed sobą.

- Czyli ma być czujką waszej czujki, tak?- Stwierdziłam bardziej niż zapytałam.

- Coś musimy zrobić. Czy mam myśleć o wszystkim? Kurde koordynatorem jestem czy co? Mogę zarządzać zza biurka, ale w terenie się gubię. – Jeśli to miało być zabawne to w obecnej sytuacji nie było.

- Spoko wezmę go przed siebie tylko mi się tutaj nad sobą nie rozczulaj. – Urwałam dyskusję.

Ruszyliśmy tunelem. Gdyby Topper był przytomny to pewnie potrafiłby powiedzieć o nim coś więcej i być może nawet docenić jego konstrukcję. Dla mnie miejsce było brudne i dość odstręczające. Uważałam żeby niczego nie dotykać i nie złapać przy tym jakiegoś syfa, chociaż właściwie najgorszego syfa to już dotykałam prowadząc go przed sobą. Po krótkim marszu zauważyłam, że tunel się rozszerzył. I nie musiałam się już obawiać, że zahaczę głową o sufit. Było zdecydowanie luźniej i nie musiałam się już bać, że otrę się o coś, o co nie powinnam i złapię tężca. Baczniejszą uwagę zaczęłam zwracać teraz na swoje stopy. Nie chciałam nadepnąć jakiegoś szczura.

Poza tym tunel zaczął przypominać swoim wyjściem stare zapomniane odnogi metra a to oznaczało, że mogły się łączyć z tymi nowszymi a tam mogliśmy znaleźć już bezpieczne wyjście na powierzchnię.

Po drodze minęliśmy jakiś boczny korytarz. Zdrowy rozsądek podpowiadał żeby kontynuować dalej wędrówkę głównym tunelem, ale nie chciałam zostawiać za sobą niesprawdzonego przejścia. Tym bardziej, że mieliśmy ze sobą Egzekutora, który mógł śmignąć tam i z powrotem zanim my zdążylibyśmy zrobić z trzydzieści kroków.

- To może, chociaż zajrzyjmy do tego bocznego żeby zobaczyć, co zostawiamy za sobą. - Zaproponowałam.

Gdyby Nathan obawiał się pójść tam sam byłam gotowa mu towarzyszyć, chociaż to zamieniłoby bardzo szybki rekonesans w nieco dłuższy rekonesans, ale ze zdziwieniem zrozumiałam, że Scott chciał w tę boczna odnogę ciągnąc wszystkich, nawet nieprzytomnego Toppera. I po co to, komu?


Nathan wziął latarkę i ruszył do przodu a Laura chciała sprzeciwiła się targaniu po bocznych korytarzach Maxa i sama chciała pójść ze Scottem.

- Emma, na co czekasz? – Rzucił do mnie Nathan, bo nie dołączyłam do ich kawalkady.

Westchnęłam pod nosem i oderwałam wzrok od pleców Prokopova, który znowu zaczęły mnie niepokoić. Ten cały rekonesans był moim pomysłem, ale jak mieli zamiar robić z tego takie mecyje to już wolałabym olać ten boczny korytarz i pójść dalej głównym tunelem.

- Jakbyś tyle nie gadał tylko poszedł od razu to już byś zdążył wrócić Scott - powiedziałam głośno w stronę pleców Egzekutora - Bez sensu żebyśmy się tam wszyscy ładowali, tylko byśmy cię spowalniali. I nie masz się tam, czego obawiać. Szczury cię raczej nie zjedzą a największe zagrożenie zostawiliśmy za sobą. Jak się będzie korytarz ciągnął w nieskończoność to wróć do nas i pójdziemy dalej tym głównym. - Pokręciłam głową z dezaprobatą - Nie jesteśmy zastępem skautów, który błąka się po ciemnym lesie. Nie musimy trzymać się za rączki do cholery. - Przewróciłam oczami kończąc swoją wypowiedź i znowu zamilkłam koncentrując uwagę na Prokopovie.

- Ułóżmy go wygodnie na ziemi, w ciemnościach nic i tak nie zobaczymy - Laura podeszła do Irola, pomogła mu ułożyć Toppera i usiadła obok żeby odpocząć.

Zerknęłam w stronę, w którą poszedł Nathan. Tak jak przypuszczałam w krótkim czasie oddalił się na tyle daleko, że ledwo było już widać światło trzymanej przez niego latarki. Czekaliśmy na jego powrót w ciemnościach. Zaczęłam zastanawiać się czy to rzeczywiście był dobry pomysł. Na pewno nie mój najlepszy. Rozważałam nawet pomysł żeby wrzasnąć tam gdzie znikł Egzekutor i powiedzieć mu, aby wracał, ale stwierdziłam, że przesadziłam, przecież nie byliśmy bandą przestraszonych dzieciaków żeby bać się ciemności. Poza tym Topper jęknął cicho i zapytał słabym głosem:
- Gdzie jestem?

Od strony Prokopova poczułam zawirowania Całunu, które postawiły mnie na równe nogi. Czarownik drżał dziwnie i wydawał z siebie jękliwe odgłosy.

Najpierw odwróciła się w stronę Toppera, ale potem szybko złapałam Prokopova i trzasnęłam go po omacku otwarta dłonią w ucho.
- Przestań natychmiast. Nikt ci nie omówił, że od tego się ślepnie?

Poprzednim razem wyrwanie go z transu pomogło i liczyłam ze cokolwiek by kombinował i tym razem uda mi się go od tego odwieść. Gdyby nie przestał robić tego czegoś, co robił to miałam zamiar potraktować go z shockera.

- Leż spokojnie – w ciemnościach rozległ się głos Laury która odpowiedziała Topperowi - Scott poszedł poszukać drogi, jesteśmy w jakiś starych tunelach pod Syreną, chyba pozostałości metra. Masz otwarte złamanie, postaraj się nie robić gwałtownych ruchów. – Mówiła uspokajającym tonem tak żeby powstrzymać Krasnala od próby podniesienia się.

Oczy Maxa błysnęły w ciemności.
- Kto do kurwy nędzy przyłożył mi stalowe, zardzewiałe pręty do ciała? Czy ktoś wie, co to jest tlenek żelaza? Pospolita rdza. Może niespecjalnie bolesne, ale na pewno nie zaliczę tego do przyjemnych doznań. Moja skóra za chwilę wejdzie w bolesną reakcję alergiczną z tym szajsem, więc z łaski swojej zdejmijcie to ze mnie. Bardzo proszę.

Znałam dobrze Toppera i wiedziałam, że właśnie zbliżył się do momentu, w którym jego spokojna natura mogła w jednej chwili zmienić się w wybuch wściekłości Faerie.

- Cholera, skąd miałam wiedzieć ze masz uczulenie, w tunelu nie miałam wyboru, albo to albo zwisająca noga i więcej urazów i byś się wykrwawił . Szlag by to wszystko trafił – Laura po omacku zaczęła szarpać się z prętami doczepionymi do nogi Maxa.
Szczerze mówiąc nie przyszło mi do głowy, że sama rdza tak jak żelazo mogła zatruć organizm Faerie, ale dobrze to było wiedzieć. Tak na przyszłość.

- Lauro - zaśmiał się Topper mimo bólu przyjaźnie. - Mam metr wzrostu, nochal jak kartofel i włochate, spiczaste uszy. Jak sądzisz, czym jestem? I co działa jak takich jak ja. Ale niezależnie od tej skuchy, bo sam bym pewnie tak skusił, dzięki za pomoc.

Przestałam słuchac Maxa i zastanawiać się nad bojowym wykorzystaniem sproszkowanej rdzy, bo Zawirowania Całunu wokół Prokopova się nasiliły. Tatuaż na jego plecach zaczął emanować ciepłym pomarańczowym blaskiem i zdawał się poruszać pod skórą. Ten widok rzucił mi dosłownie i w przenośni nieco światła na moje przypuszczenia, co do rysunku i roli Prokopova. Facet poprzez ten tatuaż był niczym chodząca samonaprawiająca się brama do tego miejsca, poza naszym światem, gdzie w ciemnościach lęgły się wszelkie chimery, demony strachu i ciemności. A jak wiadomo taka brama działała w dwie strony i była wielokrotnego użytku. I właśnie teraz ktoś dobijał się z drugiej strony, a może nawet już otwierał drzwi. Poza tym zrozumiałam, że Czarnoksiężnik niczego nie kombinował. Jego mamrotanie było próbą przytrzymania tych drzwi. Najwyraźniej schwytany Czarownik wiedział, co zamierzało przeleźć przez niego i bał się tego jak diabli.

W obecnej sytuacji mogłam tylko wesprzeć Prokopova w jego staraniach, ale rozważyłam różne opcje i wyszło mi, że tutaj na dole po ciemku niewiele mogłam zrobić. Potrzebowałam źródła świtała żeby otoczyć Czarownika kręgiem a gdybym go nawet wyrysowała to nie moglibyśmy się już stąd ruszyć. Jedynym wyjściem było zepsucie samej bramy. Wydobyłam sztylet. Mogłam od razu spróbować ciąć na ślepo, ale do bardziej precyzyjnej roboty także potrzebowałam światła. Jednakże, jeżeli brama zacznie się otwierać nie będę miała wyboru.
 
Ravanesh jest offline