Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2012, 12:31   #10
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wolmar dotarł do wsi Wortenbach późnym popołudniem, dlatego postanowił zostać na noc za zapewniającą względny spokój palisadą otaczającą sioło. Po obejściu osiedla wrócił na główny plac, przy którym znajdowała się jedyna we wsi oberża. Miał, co prawda, parę drobniaków na pryczę we wspólnej sali, ale noce nie były zimne, a na deszcz się nie zanosiło, więc postanowił przenocować pod gołym niebem. No, może nie do końca - znalazł obiecujący pusty kram, na którym sprzedawano płody rolne podczas dni targowych - świadczyły o tym nieco zwiędłe liście kapusty, rzepy, parę zagubionych marchewek, a nawet dwa tylko trochę nadgniłe jabłka porozrzucane w pobliżu. Co więcej, kram miał nawet drewniany daszek, co mogło pomóc, gdyby niespodziewanie deszcz jednak spadł.

Zjadł nieco ze swoich zapasów, popił wodą z miejscowej studni. Później rozesłał płaszcz na ziemi, a zrolowanego koca użył jako poduszki. Nauczył się korzystać ze snu, kiedy tylko było to możliwe - nigdy nie wiadomo, kiedy znowu będzie okazja, by dobrze wypocząć.
Nie musiał przy tym obawiać się miejcowych, czy przyjezdnych "ciekawskich" - ten średniego wzrostu, nieco kościsty mężczyzna nie wyróżniał się niczym szczególnym, a przy tym sprawiał wrażenie biednego (i tak było w istocie). Poznaczona bruzdami zmarszczek twarz, zaniedbane, spadające na ramiona brązowe włosy i broda - w kosmyki włosów i brody wpleciono gdzieniegdzie jakieś koraliki i rzemyki. Kiepski stan jego wielokrotnie naprawianego odzienia sugerował, że może to być chłop, traper z odległej faktorii lub jakiś pielgrzym.

Obudził go dzwon wzywający wiernych do kaplicy Sigmara. Był już wieczór. Małym nożykiem odkroił zepsute części papierówek i zjadł oba owoce. Pod ścianą, gdzie siedział, w odpadkach buszowały polne gryzonie. Rzucił kilka okruchów jęczmiennego placka, wokół których zaraz się zakotłowało. Uśmiechnął się.
Ruch we wsi zamarł niemal zupełnie. Tylko drzwi karczmy otwierały się co jakiś czas, kiedy spragnieni lokalnego piwa wchodzili, lub ci, co mieli już dosyć, wracali do domów.

Nim noc na dobre zapanowała nad okolicą, we wsi zaczęło się zamieszanie. Po chwili ten sam dzwon, co poprzednio, zaczął bić na trwogę. Wolmar zaczął nasłuchiwać.
"Zwierzoludzie!" - dotarło do niego znaczenie niewyraźnych okrzyków panikujących mieszkańców. Z gospody wybiegło kilkoro przyjezdnych, z których przynajmniej kilku wyglądało na najemników. Jeden nawet na nawiedzonego kapłana, czy proroka. Dzięki nim wieś pewnie dwukrotnie zwiększyła swoją zdolność bojową.

Pomyślał nad droga ucieczki. Przez palisadę nie zostanie wypuszczony, a pewnie wlazłby stworom Chaosu w drogę. Tłum kobiet, dzieci i starców stanowił ciężar i był łakomym kąskiem dla bestii czajacych się w lesie. Gdyby sytuacja była zła pozostawała jeszcze woda - mógł uciec czółnem, lub trzymając się jakiejś kłody - nie sądził, by zwierzoludzie gonili kogokolwiek tą drogą. Pewnie skupią się na puszczeniu wsi z dymem i wyrzynaniu rannych.

Zebrał swoje rzeczy do plecaka. Przypomniawszy sobie o czymś, podbiegł do progu najbliższego domostwa. Widział wcześniej, że polujący tutaj kot przynosił złowione myszy pod drzwi gospodarza. Zgarnął dwa nieżywe gryzone do kieszeni.

Nie tracąc więcej czasu wdrapał się po drabinie na kryty gontem dach chałupy, po czym wciągnął drabinę za sobą na górę. Przysiadł za kominem, przygotował łuk i poluźnił strzały w kołczanie. Serce waliło jak szalone. Czekał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline