Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2012, 20:36   #15
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- To czyś hultaja i rozbójnika waść ubił, czy może posłańca czyjegoś, to nie waść, ani ojciec jego będzie rozsądzał, tylko pan starosta - znowu zadziornie wtrącił się Kmita - zwłaszcza żeś waszmość na gorącym uczynku przydybany. Dowody tego co tu się stało, jako przedstawiciel urzędu starościckiego, pod swoją opiekę, ja wezmę!

- Zbastuj waszmość - rzucił krótko imić Janikowski - Powiedziałem, że sprawę jeno starosta rozsądzić może , a nie pachołek Patulskich jakim waszmość jesteś i twój urząd nic tu nie zmienia. Noc ciemna już i nie ma co dalej kotów drzeć. Obawiacie się waszmościowie o sprawiedliwość i prawa poszanowanie, w co doprawdy uwierzyć mi trudno, to do dworu mego zapraszam. Tam do rana poczekamy, a potem do starosty ruszymy.

- Waszmośc z łóżek nas zerwałeś swym na ludzi polowaniem, a teraz chcesz po nocy starą kobietę telepać do dworu swego... po co? Zali nie po to, by i nas uciszyć? - zakończyła głosem lodowatym i czarnowieszczym, białkami oczy przymrużonych błyskając.

W panu Odloczyńskim już od dłuższego czasu złości wzbierała… a to ze względu na traktowanie niczym jakiego sługę czy szaraka uczepionego pańskiego rękawa zarówno przez Janikowskiego, jak i też przez ciotuchnę co to niczym jaki rzymski senator przydługim oratio ich uraczyła. Wprawdzie większość gorzałki ze łba już wywietrzało ale i tak krew się gotowała. Dlatego od dłuższego czasu już koń dreptał w kierunku szlachetki… a teraz znalazł się już na tyle blisko że jego nerwowe pochrapywanie i ruchy łbem musiały pana Janikowskiego zatrwożyć. Czy aby koń nie ucapi go zaraz zębiskami za policzek – To czy po waści stronie i Bóg i sprawiedliwość to się okaże. Jednak po naszej stronie siła i jak asan będziesz dokazywał niczym zając w kapuście to się może zaraz pokazać czy aby nie trafisz przed Pańskie oblicze szybciej niżbyś tego chciał! Dlatego usłuchaj co lepsi i mądrzejsi od ciebie mają do powiedzenia nim cię jaki zły los spotka.

- Grozisz mi waszmość? - spytał oschle Janikowski.

Imć Andrzej bodnął konia ostrogami tak by ten jeszcze dwa kroczki zrobił wprost na Janikowskiego prowokując go do ruchu. – Coś taki zlękniony asan… przecież ja dobrze radzę. Bo o krzywdę nietrudno szwendając się po nocach! Uśmiechnął się wilczo do niego tak, że ino kiep by tego nie zrozumiał.

Janikowski cofnął się o krok i ze złością popatrzył na agresora.
- Waszmość konia swego wstrzymaj, bo widzę, że ci gorzałka w głowie zawróciła i zwierze cię nie słucha. Gróźb twych się nie boję. Mówiłem już, że prawo i Bóg po mojej stronie i to wy gwałtem do posłuszeństwa chcecie mnie zmusić. Cofnij się więc, waszmość, bo... - Janikowski głos zawiesił i wyzywająco spojrzał na Odloczyńskiego - bo przez łeb dać mogę.

- Coś mi się widzi, że waść jeno tak obiecujesz. Bo delia to chyba zajęcym futrem podszytą masz. Niby to do tańca prosisz a niby to niczym płochliwa panna za matulą się chowasz... odrzekł spokojnie Odloczyński i konia bodnął znowu. Teraz już widno wszystkim było, że Janikowskiego od pachołków jego odgrodzić chciał wierzchowcem.

Imić Patulski przyglądał się temu wszystkiemu, co się na polanie dział z niezwykłym jak na jego personę spokojem. Widać było, że lico jego poważne i przemyśliwa on cały czas o czymś. Nie wiadomo było, czy to obecność ciotuchny tak na hultaja w całym powiecie znanego, wpłynęła, czy insza przyczyna takiego zachowania była. Ważne, że Patulski milczał i jeno ludzie jego w obroty imić Janikowskiego wzięli.

Pan Odloczyński coraz bardziej Janikowskiego na bok spychał i plan jego kompanom wydał się wnet oczywisty. Imić Janikowski też w końcu pojął do czego zmierza jego adwersarz. Cofnął się jeszcze o dwa kroki, by z dala od końskiego łba i kopyt być.

- Waszmość na szlachecką osobę nastajesz. - rzekł niezbyt pewnym głosem szlachcic - To zwykły gwałt jest. Jak waszmość śmiesz? Na szable bym cię wyzwał, ale jak się tu z takimi pojedynkować, gdy kompani twoi zaraz, by mi palbę w plecy wrazili. Odstąp waść ostatni raz mówię.
Janikowski na swego sługę spojrzał, tego co to konia hultaja usieczonego trzymał. Widać było, że lada chwila jaki rozkaz mu wyda.

-Miarkuj się waszmość, bo na naszą godność nastajesz, - powiedział pan Jakub jednocześnie tak zajeżdżając koniem, by pacholik z “dowodami” nijak ujść nie mógł - Obrazą ukryć chcesz to żeśmy w prawie, a ty nie.

- Jako żywo słusznie prawi zacny pan Kmita, w prawie i zwyczajach, a i ludzkich podłościach z racji funkcyiji swej obznajomiony - oznajmiła z godnością pani Ksymena i rękawem swym szerokim sprawę przysłaniając, jedną z Łasiczek dobyła. - Waszmości nienawiść zaślepia i złe nam gotujesz.

Imić Janikowski widząc, co się święci i że przewaga nie po jego stronie nie zwlekał i więcej się z nikim w dysputy nie wdawał.
- Pietrek! - ryknął na cały głos - Konia bierz i do dworu gnaj!
Pachołek, Pietrkiem się zowiącym, za lejce chwycił i grzbiet konia jednym susem przeskoczył. W kulbace się jeszcze dobrze nie usadowił, a już konia pod boczki dźgać zaczął.

Kmita instynktownie czuł, że torba musi zawierać jakieś dokumenty kompromitujące Janikowskich. Gdyby udało mu się je zdobyć i dostarczyć do Starosty, jego prestiż wzrósłby znacznie, a możliwe że dochrapałby się stanowiska podstarościego. Był więc czujny przez cały czas i gdy tylko pachołek wskoczył na koń, Jakub dobył szabli i natarł na niego. Ubić biedne pacholę nie miał zamiaru, ale gdyby nie było innego wyjścia tedy niech się dzieje wola nieba. Ostrze błysnęło w świetle pochodni i niczym piorun uderzyło w kierunku ręki sługi Janikowskiego.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 09-08-2012 o 20:20.
Komtur jest offline