Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2012, 00:01   #4
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Obudziłem się cały spocony. Słońce wdzierało się do namiotu. Chwilę mi zajęło otrząśnięcie się po irracjonalnym koszmarze. Z zewnątrz zaczął mnie dobiegać dźwięk pracującego silnika, to on mnie chyba obudził. Na kanadyjce obok ktoś spał, po chwili rozpoznałem sanitariusza. Jako, że był w ciuchach i butach zasnął pewnie zmęczony swoimi obowiązkami.
Żebra ciągle bolały ale już nie tak jak wczoraj albo podali mi coś silnego albo szybko dochodziłem do siebie. Cóż... Twardy sukinsyn jest ze mnie. Chwilę rozważałem wstanie z łóżka ale po wczorajszej przygodzie zmieniłem zdanie. Chciałem pójść do dziewczyn ale Ola była bezpieczna, w przeciwieństwie do mnie i Sary. Husam... Gnoi się na nas uwziął. Bezpiek lub szpicel, znaczy szanowny przedstawiciel służb wewnętrznych. Czemu? Myśl Marek! Myśl kurwa! Musiał mieć podstawy. A podstawą była Sara bo ja nic takiego nie odwaliłem. Inspektor Putakowska musiała brać udział w jakiejś akcji. Udawała policjantkę. Dlaczego? Czy to było przyczyną śledztwa arabusa? Raczej tak. Gdybym nie był słaby jak niemowlę zabiłbym go. A tak musiałem się jak najwięcej o nim dowiedzieć, jakiś hak. Tylko skąd miałem go do jasnej cholery zdobyć? Wpatrywałem się w legitymację Sary jakbym mógł znaleźć tam jakąś odpowiedź. Z zamyślenia wyrwała mnie rozmowa. Nie rozróżniałem słów, ledwo byłem wstanie przypisać je do kobiety i dziecka. Ola? Dźwignąłem się. Nie, to nie była ona. Chyba...

***

Godziny dłużyły mi się niemiłosiernie. Parę razy zapadłem chyba w drzemkę. Która była godzina? Nie miałem pojęcia. Byłem cholernie głodny i wtedy coś wybuchło. Spróbowałem zerwać się z łóżka czego skutkiem było stłumione przekleństwo i silniejszy ból w żebrach. Eksplozja obudziła też sanitariusza, który poderwał się gwałtownie i prawie spadł z łóżka. Chwilę czegoś dość intensywnie szukał, w końcu znalazł to, okulary. Gdy tylko je założył i zerwał się do wyjścia ale przerwał mu to Husam, rzucił tylko krótkie "Magda" co uspokoiło okularnika i arab wypadł z namiotu. Paramedyk usiadł ponownie na łóżku i chwilę pił coś z plastikowej butelki, chyba wodę. Dopiero wtedy zobaczył, że nie śpię i wpatruje się do niego żeby dowiedzieć się co do jasnej cholery jest grane. W końcu doczekałem się wyjaśnień.
- Magda to samozwańczy rusznikarz, wybacz za te hałasy .
- Wysadziła właśnie pół obozu? Mogę prosić wody? I coś do jedzenia?

- Już, poczekaj chwile
Sanitariusz wyszedł z namiotu i wrócił po paru minutach niosąc nową butelkę wody i menażkę wypełnioną czymś co po dłuższym przyjrzeniu i pewnej dozie dobrej woli można było uznać za owsiankę. Chociaż jak dla mnie wyglądało i pachniało bardziej jak rzygi.
- Sprawdzimy dzisiaj jak reagujesz na normalne jedzenie, jeśli tylko poczujesz się źle to nie zmuszaj się do jedzenia tylko mi powiedz, a zamiast tego podłączymy kroplówkę
Ta... Normalne jedzenie.
- Pewnie. Dzięki.
Najpierw zwilżyłem usta wodą pijąc małymi łykami a potem również małymi porcjami zacząłem jeść to... jedzenie. Na całe szczęście było totalnie bez smaku, sam nie wiem kiedy pochłonąłem całą porcję. W sumie niewiadomo ile byłem na kroplówce. Co mnie jednak zirytowało ten pseudo wysiłek zmęczył mnie jak jakiś pościg. Otarłem odruchowo pot z czoła i spojrzałem na okularnika, patrzył się na mnie zmartwiony. Ki czort?
- Jak samopoczucie dzisiaj?
- Lepiej chociaż nie tak dobrze jak bym chciał. Nigdy nie mogłem się przyzwyczaić do rekonwalescencji.

- No to będziesz musiał to znieść, czy ci się podoba czy nie. Jak trochę odpoczniesz to może spróbujemy się kawałek przejść?
- Pewnie. Z chęcią znowu zobaczę słońce. Ale dostanę jakieś spodnie?

Dostałem ubranie, czyste ale na pewno nie moje. Jeansy, koszulka i rozchodzone adidasy, jedynym plusem było to, że rozmiarowo wszystko się praktycznie zgadzało. Tak czy siak zacząłem się ubierać. Sam. Nie będzie mnie ktoś ubierał. Co prawda potem pożałowałem dumy bo przy każdym mniej ostrożnym ruchu żebra i zależałe mięśnie protestowały. Po krótkiej serii przekleństw w końcu byłem gotowy do wyjścia. Wstałem w końcu i opuściłem namiot, już nie samodzielnie bo wspierając się na medyku.

Obozowisko było niewielkie, dwa samochody, radiowóz i karetka a do tego trzy namioty. Jeden wyglądał identycznie jak ten w którym spałem, pewnie tam mieszkała reszta ocalałych a trzeci miał wyraźny znak czerwonego krzyża. Obok namiotu medycznego ustawiony był agregat i to od niego dobiegały dźwięki pracującego silnika. Niedaleko obozowiska dało się dostrzec drogę, nie była to jedna z głównych dróg wiodących do Aiden tylko prawdopodobnie jakaś jej mniejsza odnoga. Obozowisko wydawało się prawie puste, poza jedną dziewczyną która właśnie grzebała przy agregacie. Zauważyła jednak nasze wyjście i wyraźnie z czegoś zadowolona zbliżyła się do nas.
- O, widzę że nasz groźny osobnik na którego trzeba szczególnie uważać się obudził - zagadnęła puszczając do mnie oko - Ale wygląda na to że jeszcze jest zbyt osłabiony by nas wszystkich pomordować.


Uśmiechnąłem się.
- To tylko pozory. Tak naprawdę jestem seryjnym mordercą, który zaraz wszystkich zabije łyżeczką. Tylko ktoś ukradł mi łyżeczkę.
Wyciągnąłem do niej rękę.
- Marek.
- Magda. Ale zaraz, to że poznałeś moje imię oznacza że zabijesz mnie jako pierwszą czy jako ostatnią?
- Hmm... Zgodnie z konwencją powinnaś zginąć jako ostatnia a potem bohaterski policjant powinien zabić mnie. A może lekarz? Nie byłoby tak przewidywalne jak to, że zabije mnie miejscowy macho. Jak myślicie?

- A może tym razem to bohaterka powstrzyma okrutnego mordercę po czym odjedzie na motorze w stronę zachodzącego słońca? - odpowiedziała dziewczyna, sanitariusz natomiast słysząc naszą rozmowę tylko uśmiechnął się głupio.
- Dobre ale najpierw muszę kogoś zamordować. Co powiesz na to? Nikt nie dawał wiary dla dzielnego policjanta i ocalali zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwo dopiero gdy on zginął?
- W sumie pasuje, Husam ma tutaj najciemniejszą karnację więc konwencja byłaby zachowana... Jednak może skończmy te rozważania, jeszcze jak zwykle pojawi się znikąd, usłyszy naszą rozmowę i będzie jeszcze gorzej
- odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem - Dobra, ja już nie męczę naszego biednego, psychopatycznego pacjenta, kuruj się tam - dodała i podnosząc rękę na pożegnanie ruszyła w stronę drugiego namiotu.
Zaśmiałem się.
- Do zobaczenia i powodzenia.
Spojrzałem na sanitariusza.
- Moglibyśmy odwiedzić moich znajomych?
- Domyślałem się że o to poprosisz... I niestety, muszę ci jeszcze odmówić. Nikt z nich nie odzyskał do tej pory przytomności a Piotr kategorycznie zabronił takiego spotkania obawiając się że mógłbyś narobić zamieszania, które to odbije się negatywnie na Twoim zdrowiu. Wiem że to trudne, ale musisz się zdobyć na trochę cierpliwości

Przełknąłem to co chciałem powiedzieć. Że tam leżała moja żona i córka. Że pewnie umierają. Zamiast tego uśmiechnąłem się.
- Jasne. Przynajmniej mogłem ruszyć się z łóżka. Dzięki. To cały obóz?
- Trudno to nazwać obozem prawdę mówiąc. Był jeszcze wóz campingowy ale mimo prośby Generała zdecydowali się odjechać i radzić sobie na własną rękę. Teraz, gdy wydzieliliśmy jeden namiot tylko dla ciebie żebyś mógł w spokoju dojść do siebie część osób sypia po prostu w samochodach.
- Kurczę, aż mi głupio. Mogę się też kimnąć na tylnym siedzeniu samochodu. Obiecuję nikogo nie mordować.

- Nic się nikomu nie stanie jak na parę dni zrezygnują z wątpliwych luksusów spania w namiocie. I nie bierz do siebie tego o mordowaniu, Husam jest po prostu ostrożny a ja aż tak bardzo mu się nie dziwię że nawyki z policji przenosi do życia prywatnego
- Jasne. Czasy są niebezpieczne no ale mogę chociaż z kimś dzielić namiot. Mogę Ci zadać pytanie?
- Pytanie możesz zadać zawsze, choć nie obiecuję że na nie odpowiem [/i]
Zmieniłem ton, nie na groźny ale już nie było to serdeczne “cześć, jestem Marek”, mówiłem bardziej rzeczowo, spokojnie.
- Widzisz, też wyniosłem z pracy parę nawyków do życia prywatnego. Byłem najlżej ranny ze wszystkich pasażerów, najdłużej zachowałem przytomność i jako pierwszy się ocknąłem. Oni dalej leżą a ja sobie spaceruje i gawędzę. Czyli powinniście oddzielić osobę najciężej z nas ranną. Ponad to ciągle ktoś przy mnie jest. Mi to wygląda na izolatkę. Mylę się?
Sanitariusz odpowiedział łagodnym tonem
- Ty jako jedyny nie potrzebowałeś sprzętu medycznego, a my nie mogliśmy sobie pozwolić na dostawienie kolejnego łóżka w tamtym namiocie. Rozumiem że bycie oddzielonym od rodziny jest ciężkie zwłaszcza gdy nie znasz ich dokładnego stanu. Wiedz również że nikt nie zamierza was tu trzymać siłą, jeśli będziecie chcieli opuścić nasz obóz gdy tylko stan zdrowia wam na to pozwoli to nikt was nie zatrzyma.
- Wybacz. Mam paranoje przez te parę dni w Aiden. I to nie jest moja rodzina, z Sarą się znam z starej pracy, byliśmy partnerami. No i te przesłuchanie Husama... On chyba myśli, że odpowiadam za tą pieprzoną zarazę.

- Husam określał was jako małżeństwo, stąd myślałem że to twoja żona. Byłem przeciwny temu przesłuchaniu ale określił je jako ważne dla bezpieczeństwa całego obozu, a Generał się zgodził. Ale nieważne kim jesteś - jego głos stał się poważny - - Tak długo jak pozostajesz moim pacjentem nie pozwolę cię dłużej nagabywać.
- Dziękuje. Co do Husama... Nie przeszkadza mi to. Przez ten wypadek zrzędliwy się zrobiłem. Serio. Jedno mnie tylko zastanawia. Powiedział Wam, że jestem groźny a nie powiedział dlaczego?
- Nie określił cię jako groźnego, to Magda ma tendencje do przerysowywania faktów. Po prostu stwierdził że bezpieczniej będzie mieć cię na oku a to małe przesłuchanie pozwoli mu się lepiej zorientować w sytuacji. Później, po waszej ,,rozmowie” stwierdził że wie prawie wszystko to co chciał wiedzieć i obiecał dać ci spokój dopóki nie wydobrzejesz lub sam nie zdecydujesz się na odbycie z nim, jak to sam określił, szczerej i przyjacielskiej pogawędki.
- Dzięki za rozrysowanie mi sytuacji. Wszystko jest jaśniejsze. Przekaż mu proszę, że Sawicki z bezpieki z chęcią z nim taką szczerą i przyjacielską pogawędkę odbędzie. Oczywiście szczerą i przyjacielską w obie strony.

Z zaciekawieniem obserwowałem twarz rozmówcy. Ludzie różnie reagowali na mój zawód.
- A więc jesteś z bezpieki? To trochę wyjaśnia, z tego co się orientuję wasze służby niezbyt za sobą przepadają. Mnie to jednak niewiele obchodzi i jeśli ci życie miłe będziesz się stosował do moich zaleceń... A pierwsze z nich brzmi, nie zbyt wiele atrakcji jednego dnia, zwłaszcza że pewnie pan Generał będzie chciał cię poznać. Jutro, jeśli będziesz się czuł na siłach to będziesz mógł sobie pogawędzić z Husamem do woli.
- Rozkaz. I dzięki. Większość osób myśli, że zaraz im połamię palce. Nigdy nie zabiłem niewinnego.

Przed oczami stanęła mi twarz starszego mężczyzny. Dwururka na ziemi i dziury po kulach w jego ciele. Ale on stał na mojej drodze do Oli. Pieprzone sny, to przez nie.
[i]- A co do nas i gliniarzy to mniej więcej wygląda tak. Oni nas uważają za sadystów i ślepych pachołków systemu a my ich za pączkożerców nadających się tylko do zgarniania meneli i pijanej młodzieży. A i to gdy mają przewagę liczebną. [i/]
W trakcie rozmowy zatoczyliśmy pełne koło wokół obozu. Nie był to długi dystans ale mimo wszystko czułem się jak po maratonie, na całe szczęście okularnik kierował się w stronę namiotu.
- Cóż, w sumie to nie nowość, animozje pomiędzy różnymi służbami zawsze będą obecne i nie da się tego w żaden sposób uniknąć. Na szczęście Generał jest w porządku i jeśli będziesz z nim szczery to nie powinno być żadnych problemów.
- Nie mam zamiar kłamać, o ile nie będzie pytał o coś ściśle tajnego ale wątpię by go to obchodziło. Teraz go nie ma w obozie?
- Nie, w tej chwili jest na rybach. Nie tak daleko stąd jest jeziorko nad którym lubi przesiadywać, wróci pewnie pod wieczór. Jeśli nie będziesz chciał o czymś mówić to po prostu powiedz mu to wprost zamiast kręcić i tyle.
- Zapamiętam. Dzięki za radę.
- Nie ma za co. Po prostu szanuję Generała i nie chciałbym żeby wynikły z tego spotkania jakieś nieprzyjemności.

Zostawił mnie na krześle przed namiotem a sam polazł do namiotu medycznego. Na szczęście zostawił mi butelkę wody. Po jakiejś godzinie twórczego nic nie robienia usłyszałem zbliżający się samochód. Spojrzałem na drogę. Niebieska ciężarówka z której po chwili wysiadł niebieski koleś. Gdy Husam wysiadał zobaczyłem w szoferce pompkę. Koleś był nieźle uzbrojony. Strzelba, glock przy pasie i pałka na plecach. Nadrabiał kompleksy. Obserwowałem jak gliniarz wraz z Magdą wyładowuje zgrzewki wody mineralnej a potem jakieś puszki. Pomógłbym im, chociażby tylko żeby polepszyć swoje notowania u Magdy i Adama ale w moim stanie zdrowia było to samobójstwo. Gdy skończyli ładować zapasy do namiotu glina polazł w stronę przeciwną niż ta z której przybył. Czekałem na mitycznego Generała chyba kolejną godziną podczas której wypiłem całą butelkę wody i dostawalem pierdolca z nudów. W końcu gdy miałem już ochotę wstać i zrobić cokolwiek usłyszałem rozmowę. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Husama z starszym mężczyzną.

 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline