Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2012, 00:03   #5
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nawet "rycerz" rozpoznałby mundur sił powietrznych. Wojskowy pożegnał się z gliniarzem i ruszył w moją stronę. Z namiotu w którym spałem wyciągnął składane krzesło, jak na ryby i usiadł koło mnie wystawiając z lubością twarz na promienie słońca które powoli zachodziło. Potem spojrzał na mnie, uśmiechnął się i zagadnął tonem "dobrodusznego dziadka".
- Witaj Marku, nazywam się Mikołaj Król chociaż tutaj wszyscy nazywają mnie generałem. Powiedz mi, jak tam samopoczucie?
- Co raz lepiej. Dziękuję. I za troskę i ratunek. Bo chyba go panu zawdzięczamy.
- Za ratunek powinieneś być wdzięczny przede wszystkim Piotrowi i Henrykowi, choć temu drugiemu obawiam się że nie zdołasz podziękować. Dobrze jednak wiedzieć że czujesz się coraz lepiej, może ucieszy cię informacja że jedne z pozostałych ocalonych z samochodu odzyskał dzisiaj przytomność, choć nie na długo.
- A jak ich stan? Kto odzyskał przytomność?
- O samym stanie się nie wypowiem, poza podstawowym przeszkoleniem w tym zakresie nie znam się na medycynie. Przytomność odzyskał młody chłopak, ten o którego stanie początkowo wypowiadali się jako o dość złym. Widać nawet słabości przegrywają z siłą młodości
- zakończył żartobliwym tonem.
Rycerz... Ten stary skurwiel specjalnie dał mi nadzieję, że to Sara albo Ola, chciał zobaczyć moją reakcje. Oczywiście kontynuowałem rozmowę uprzejmym tonem.
- Silny chłopak ale jeszcze przed wypadkiem oberwał parę postrzałów. Niestety nie każdy pomaga jak Pan i Piotr z... Henrykiem?
- Henryk wyciągnął was z samochodu, a Piotr to nasz obozowy chirurg. To właśnie on mówił mi o tym chłopaku, ponoć dziwne było że w ogóle zdołał przeżyć wcześniejsze urazy nie mówiąc już o tym by zdołał się pozbierać po nowych obrażeniach. A tu proszę, jakże miła niespodzianka. Swoją drogą, poza twoim imieniem i imieniem Sary nie mamy pojęcia kogo przyszło nam gościć. Może uchyliłbyś rąbka tajemnicy?

No tak. Spytał grzecznie o to ilu psychopatycznych skurwieli z bezpieki jeszcze ma w swoim Edenie.
- Johny Kowalsky. Ten barczysty i starszy, chce by na niego wołali “Major” ale nie jest wojskowy, ochroniarz. A drugi mlodszy... Nie pamiętam imienia. A mała to córka Sary Ola.
Rozumiem. Opowiedz mi może, jak udało wam się wydostać z miasta?

Zamyśliłem się na chwilę układając sobie wszystko w głowie tak by przemilczeć ciąg trupów, który za sobą zostawiłem ale też by za dużo nie skłamać.
- Wykonywałem misję w Aiden i przez zarazę nie mogłem się z niego wydostać. Tam spotkałem Sarę z którą się znałem z pracy w policji. Postanowiliśmy przeczekać w jej domu razem z jej rodziną i innymi ocalałymi. Tam spotkałem też tamtą dwójkę i... pewnego innego typa. Przestępcę, który chciał wynieść cało skórę naszym kosztem. Czekałem na dyspozycje z góry ale usłyszałem tylko, że mam czekać. Dzięki telefonowi, który dostałem od swego przełożonego dowiedziałem się o rakiecie lecącej na Aiden. Wtedy skontaktował się ze mną jeden z Waszych, poprosił o ostrzeżenie jego ludzi, którzy tworzyli kordon. Poinformował również, że leci nie jedna a cztery rakiety. Zdobyliśmy samochód, tamtego rzęcha i przebiliśmy się przez miasto. Na miejscu okazało się, że kordonu już nie ma. Gdy odblokowaliśmy bramę i ruszyliśmy dosięgła nas fala, Sara straciła panowanie nad kierownicą i wpadła do rzeki. Straciłem przytomność gdy Henryk nas wyciągał. Tyle w skrócie. Mógłby mi Pan powiedzieć jak powstał ten obóz?
- Opowiem z chęcią, jednak wcześniej chciałbym dowiedzieć się więcej o waszej grupce. Sarę znałeś tylko z pracy w policji?

To akurat pytanie rozumiałem. Podejrzewali mnie o współpracę... No właśnie w czym? W co ona się wpakowała?
- Tam ją poznałem. Husam pewnie wspominał o pewnym związku emocjonalnym jaki między nami był ale to przeszłość i będę wdzięczny jak zostanie między mną a nią. A w SB pracowaliśmy w różnych okręgach.
- Więc mam rozumieć, że w służbie bezpieczeństwa nie współpracowaliście ze sobą bezpośrednio? Wybacz, że tak wypytuję jednak muszę wiedzieć kim naprawdę jesteście
- Nie. Nie licząc ostatniej misji, która jest objęta klazulą ściśle tajne podlegałem mojemu koordynatorowi z okręgu Fern. Ona była inspektorem w Aiden.

Uśmiech generała znikł zastąpiony poważniejszym wyrazem twarzy gdy nachylił się nieco w moją stronę.
- Widzisz, to nie czas na klauzule tajności. Muszę wiedzieć dokładnie, co robiłeś w Aiden.
- Proszę mi wybaczyć ale ja naprawdę nie mogę powiedzieć. Jedynie mogę zapewnić, że nie miało to nic wspólnego z zarazą. Nie wiem co ją wywołało ale znam punkty miasta w których były pierwsze doniesienia. Zainteresowałem się tym już po jej wybuchu. Tyle powinno panu wystarczyć.

Oczy generała zwęziły się gwałtownie, wyraźnie nie był zadowolony z odpowiedzi. Przez chwilę po prostu wpatrywał się we mnie. Twardy był ale i ja nie byłem jakąś korporacyjną pizdą.
- Cóż, będzie jak uważasz za słuszne, tak jak powiedziałeś tyle będzie mi musiało wystarczyć. Pytałeś jak powstało obozowisko, choć nie wiem czy to właściwe słowo by je określić - Generał wyraźnie się rozluźnił a na twarz powrócił mu przyjazny uśmiech - Po prostu wszyscy spotkaliśmy się na rogatkach Aiden. Husam któremu udało się wydostać poza kordon, Piotr i Adam którym nawaliła karetka w drodze do Aiden i Magda która próbowała pomóc im w naprawie. Była tu z nami jeszcze jedna rodzina która planowała wyrwać się z miasta na urlop jednak wbrew moim radom zdecydowali się nas opuścić i wyruszyć do Callach gdzie według ostatniego komunikatu jaki był podany w publicznej rozgłośni radiowej organizowany jest obóz dla uchodźców z tych terenów.
- Jeśli można... Co sie stało z Pana ludźmi? Ponoć wycofano ich z kordonu.
- Moimi ludźmi? Muszę cię rozczarować, jednak nie mam pod komendą plutonu żołnierzy. Jestem po prostu byłym głównodowodzącym sił powietrznych, od dwóch lat w stanie spoczynku teraz tymczasowo przywrócony do służby. Miałem się stawić w Aiden jednak przybyłem za późno.
- Rozumiem. W samochodzie w którym jechaliśmy była broń i jedzenie. Co prawda jedzenie nie nadaje sie juz do niczego ale myślę ze Marta mogłaby cos wykrzesać z broni.
- Wrak samochodu znajduje się w rzece, w miejscu gdzie prąd jest dość zdradliwy. Wystarczająco ryzykowne było wyciągnięcie was z wraku by ryzykować kolejne życia dla broni, która nie wiadomo czy będzie się nadawać do użytku

- Racja. Mogę zaproponować moja pomoc jak wydobrzeję. Jestem niezłym kierowca i strzelcem a na nadmiar tych drugich chyba nie możecie narzekać. Proszę to przemyśleć. Naprawdę nie jestem seryjnym morderca współpracującym z zarażonymi. Chciałbym również prosić o moje rzeczy. Nie chodzi mi o broń a o dokumenty i telefony.
- Ależ oczywiście, twoje dokumenty są bezpieczne i razem z twoimi ubraniami są w magazynie. Co do telefonu, to jak Magda określiła jest wyjątkowo ciekawej konstrukcji, ktoś naprawdę się postarał by zwykłą starą cegłę jeszcze bardziej zabezpieczyć przed wstrząsami i wodą. Zdziwiło mnie to, do momentu gdy zadzwonił po raz pierwszy

- Rządowa konstrukcja. Dostałem go od swego koordynatora podczas wykonywania mego zadania. Jak rozumiem dzwonił jeden z Pana dawnych znajomych?
- Można tak powiedzieć. Odebrałem tylko z tego powodu że byłeś jeszcze nieprzytomny, ale przynajmniej dzięki temu miałem okazję porozmawiać sobie z kimś od serca. Proszę, oto twój telefon.
Gdy wyjmował "mój" telefon zastanawiałem się kto dzwonił. "Zastępca" ministra? Raczej wątpię jeżeli Mikołaj go znał. Mój tajemniczy pomocnik? Możliwe. Najpewniej jednak to był ten wojskowy, który prosił o pomoc dla swoich ludzi. Schowałem komórkę do kieszeni nie sprawdzając go.
- Dziękuję. Jak dowiem się czegoś o sytuacji przekażę Panu. Osoba z którą Pan rozmawiał przekazała coś o czym mógłby mnie Pan poinformować?
- Nie, nic takiego nie przekazała... wręcz przeciwnie, zostałem poproszony by, jak to uroczo określił mój rozmówca ,,nie psuć niespodzianki”. Gdy będziesz miał ochotę z nim porozmawiać po prostu skorzystaj z opcji szybkiego wybierania pod numerem 2, bo na jego prośbę wprowadziłem w twoim aparacie tę drobną zmianę.
- Cóż Panie Król. Chyba trzeba się zorientować na czym stoimy i my i nasz kraj dla którego pracowaliśmy w ten czy inny sposób. Oczywiście jeżeli ma Pan jeszcze jakieś pytania to postaram się na nie odpowiedzieć.
- Bardziej niż o kraj powinieneś się chyba martwić o swoją pewną znajomą z byłej pracy i jej córkę, nieprawdaż? Ja więcej pytań nie mam, nie chciałbym znowu naruszyć jakichś protokołów tajności. Jeśli jednak będziesz czuł potrzebę opowiedzenia komuś czegoś, to daj znać. Tymczasem cię opuszczę, mam jeszcze dzisiaj parę rzeczy do zrobienia.
- Kto powiedział, że się nie martwię? Martwię się. Wręcz... Śmiertelnie. Dam Panu znać jeżeli czegoś się dowiem. Jeżeli też będę mógł tu się do czegoś przydać proszę tylko powiedzieć.
Generał zniknął w tym samym namiocie co wcześniej Magda a ja opuściłem puste obozowisko. Gdy stwierdziłem, że znajduje się dostatecznie daleko by nikt nie podsłuchał mojej rozmowy odszedłem jeszcze trochę i zadzwoniłem pod "dwójkę". Po trzech sygnałach ktoś odebrał telefon
- Halo?
Mój "pomocnik".
- Sawicki.
- No proszę, nasz ranny biedaczek odzyskał przytomność? Jak samopoczucie?
[i]- Co raz lepiej./i]
- Jak sądzę dzwonisz, bo masz problem, prawda? Tak się składa, że wiem gdzie mógłbyś zdobyć zaawansowany sprzęt medyczny, którego ci potrzeba
- Co prawda dzwoniłem w trochę innej sprawie ale rozumiem. Kogo?
- Oh? To interesujące... czyżbyś nauczył się w takim razie zostawiać przeszłość za sobą? Czemuż więc zawdzięczam przyjemność rozmowy z tobą?
- Cóż. Nie sądziłem, że może mi Pan pomóc w tej sprawie jednak jestem nią zainteresowany. Dlatego ponawiam swoje pytanie.
- Widzisz, tym razem nie chodzi mi o coś tak trywialnego jak zwykłe morderstwo. W końcu, w tej stacji nadawczej również nie chciałem przelewu krwi tylko przerwania transmisji. Na drodze z Aiden do Callach będziesz miał kogoś przechwycić i odeskortować do waszego obozowiska. Gdy będziesz gotowy dam tej osobie znać, by wyruszyła w waszą stronę jednak przydałoby się by ktoś dodatkowy zapewnił jej ochronę - i to właśnie ty będziesz ,,tym kimś”. Jako mały bonus mogę dodać, że jej wsparcie będzie bardzo przydatne w twoim problemie. Zainteresowany?
- Proszę się spodziewać rychłego telefonu. Kto to będzie lub za kogo będzie się podawał? Muszę to wiedzieć by przekonać innych w obozowisku do przyjęcia tej osoby.
- Tym zajmie się już nasz wspólny przyjaciel, przekonałem go że umiejętności tej persony będą dla wszystkich bardzo przydatne... jednak nie udało mi się go nakłonić by wysłał kogoś jako eskortę. I tutaj właśnie wchodzisz Ty.
- Rozumiem. Informacje o obiekcie pozwolą mi skuteczniej go chronić poproszę o ich podanie. I mam paru kandydatów na wolontariuszy.
- Obiekt jest pracownikiem jednego z dużych koncernów farmaceutycznych i to wszystko co możesz o nim wiedzieć.
- Przyjęte. Jak sytuacja w okolicy i na świecie?
- Jeszcze gorzej, niż mogło by się wydawać. Na szczęście są jeszcze ludzie Tacy Jak My którzy próbują stworzyć choć odrobinę porządku w tym chaosie. Tymczasem, jeśli to wszystko...?
- Mam jeszcze jedną prośbę, jeżeli jesteśmy tacy podobni... Czy mógłby Pan kogoś dla mnie sprawdzić?
Rozmówca wybuchnął szczerym śmiechem, widać nie spodziewał się po mnie takiej woli współpracy.
- Nic nie obiecuję... Ale nie ma sprawy. Kogo?
Jego głos ciągle był wyraźnie rozbawiony.
- Husam. Podaje się za gliniarzy, nie ma insygni. Pochodzi chyba z Bliskiego Wschodu i musiał oglądać mój dossier. Robił nawet notatki.
- Sprawdzę, co mam na niego. Potraktuj to jako zaliczkę, na poczet przyszłej współpracy
- Ma chyba jakieś plecy. Posądza mnie i bezpiekę o zapoczątkowanie tego wszystkiego. Ale to tylko moja dość wczesna hipoteza.
- Jeśli tylko faktycznie pracuje lub pracował w policji to będę o nim wiedział wszystko. Jeśli nie, to po prostu zajmie mi trochę więcej czasu...
- Przeraża mnie pan, a to nie łatwe. Dobrze, dam znać od razu jak tylko będę mógł wyruszyć. Przydałoby mi się jakby załatwił mi Pan transport. Generał Król chyba Panu bardziej ufa.
- Nie nazwałbym tego zaufaniem... I nie oczekuj ode mnie cudów. Nawet ja nie przekonam Generała by oddał ci jeden ze swoich samochodów
- Podzieli się Pan jeszcze opinią o nim?
- O Generale? Powiedzmy że to jedna z niewielu osób które szanuję, więc nie licz na żadne informacje o nim. Jeśli to wszystko to musimy się pożegnać, nie mam całego dnia na pogawędki
- Chodzi mi tylko czy rozumie, że czasem cel uświęca środki.
- Tego nawet ja nie jestem w stanie przewidzieć... Bądź jednak ostrożny, żeby nie przeholować. Nie słyszałem, by Generał kiedykolwiek się zawahał
- Dzięki. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia
Rozłączyłem się i przejrzałem jeszcze skrzynkę odbiorczą. Pusta. Totalnie. Ktoś ją skasował. Mikołaj czy Husam? I dlaczego któryś z nich chciał to zrobić.
Wróciłem wolnym krokiem do obozowiska. Słońce zaraz miało skryć się za horyzontem. Sytuacja była chujowa ale dla dziewczyn była jeszcze nadzieja. Tylko czego znowu mój "przyjaciel" będzie chciał by ta nadzieja się ziściła? Wiedziałem, że jestem dla niego tylko pionkiem, trzymanym na szachownicy tylko ze względu na użyteczność. Jeżeli jednak to miało pomóc dziewczynom jak dla mnie mógł zrobić pieprzony gambit.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline