Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2012, 22:33   #12
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Ci, którzy wspieli się na palisadę lub dachy domów niemal natychmiast zorientowali się, że wynurzające się z lasu potwory mają zdecydowaną przewagę liczebną. Zwierzoludzie nadciągali niemal ze wszystkich stron, z każdym kolejnym uderzeniem serca zbliżając się do ostrokołu. Dzwon, pociągany przez Jandera wciąż bił na larum. Jego wysoki ton przebijał nocne powietrze, jednak nie był w stanie zagłuszyć rogów. Te zagrały tym razem unisono i niesieni ich zewem zwierzoludzie pędem, wykrzykując w niebo bluźniercze zawołania i wymachując bronią ruszyli pod górę, aby jak najszybciej dostać się do wsi. Ugasić swoje pragnienie mordu i sprawić radość swojemu patronowi. Morrslieb wybrał tą właśnie chwilę, aby niepodzielnie zapanować na niebie i skąpał wszystko w zielonkawym blasku. Zalśniły złowrogo miecze i topory, światło księżyca wydobyło odrażające, pokryte strupami i wrzodami oblicza zwierzoludzi, ich skołtunione, zakrwawione futra i wykonane z ludzkich szczątków ozdoby zwisające z pasów i łańcuchów, którymi byli przepasani.

Na czoło wysforowały się najpotężniejsze bestie, o długich, zakrzywionych rogach i pyskach wykrzywionych w furii. Każden z bestigorów uzbrojony był w pokaźnych rozmiarów broń. Czy to miecz, czy topór czy maczugę. Ich muskularne ciała, poznaczone objawami niezliczonych chorób, które uznalwali za dary swego boga, w wielu miejscach nosiły znamiona mutacji. Wystające kościane narośla, pojawiające się w nieoczekiwanych miejscach dodatkowe usta lub oczy, dodatkowe, niedorozwinięte konczyny lub wijące się szaleńczo macki. Na czołach, piersiach i bicepsach, pośród tych wszystkich okropieństw pyszniły się nieudolnie wycięte znamiona Nurgla – trzy stykające się okręgi z trzema skierowanymi na zewnątrz strzałami.

Za nimi pędziło niezorganizowane, wyjące i wymachujące brudną bronią stado nieco mniejszych zwierzoludzi, którzy swoją wielkość rekompensowali liczebnością. Mutacje wśród nich nie były tak liczne, ale ilość trofeów jakie mieli przytroczone do ciał wskazywała, że są równie zabójczy w walce. Mieli krótsze rogi a ich broń była zdecydowanie mniejsza, co nie znaczy, że mniej zabójcza. Niemal wszyscy nosili ślady chorób, a większość ociekała ropą i zgniłą krwią, płynącą z niezliczonych ran, które z pewnością sami sobie zadawali, ku radości swojego boga.

Pierwsze pociski wystrzelone przez obrońców zebrały swoje żniwo. Dwa potężne bestigory padły w trawę porastającą zbocza wzgórza. Jednak nie wystarczyło to aby zatrzymać szarżę. Pozostałe stwory dopadły do palisady i zaczęły rąbać ją z całą siłą na jakie je było stać. Trzy dopadły do bramy, która aż zadrżała pod impetem uderzenia. Dołączyło do nich pięciu gorów. W innych miejscach zwierzoludzie, nie oglądając się na pociski lecące na nich z góry zaczęły wspinać się na ostrokół. Płonące pociski ciskane przez Gastona, który zaczaił się nad samym wejściem spowodowały istne inferno w szeregach wrogów. Jeden ze zwierzoludzi z płonącym futrem powalił na ziemię dwóch swoich kompanów, którzy wyjąc wniebogłosy tarzali się teraz w trawie starając się ugasić trawiące ich ciała oczyszczające płomienie.

Kolejna salwa była równie zabójcza co pierwsza. Reiner, Franz, Gotfryd i Wolmar oraz kilku wieśniaków posłali swoje pociski w kłębiącą się pod palisadą tłuszczę wrogów.
Kilka potworów osunęło się na ziemię, jednak nie wystarczyło to aby powstrzymać zwierzoludzi przed dalszym atakiem. Wiedzeni zabójczym instynktem nadal szturmowali bramę i ostrokół. W końcu przyniosło to rezultat i do opętańczych wrzasków zwierzoludzi dołączyły jęki umierających obrońców. Brama pod huraganem ciosów ustąpiła i zmutowana tłuszcza wlała się do wsi. Tylko po to, aby napotakać w tym miejscu opór w postaci nielicznych obrońców, w tym ściskającego swój dwuręczny topór Hurliego, Dietera, Egberta, Maximiliana oraz ryczącego khazadzkie okrzyki bojowe Ragnara. Niektórzy przebili się dalej i wpadli między zabudowania szukając łatwej zdobyczy, ale większość niczym fala na falochronie rozbiła się na obrońcach. W pierwszym starciu padło dwóch mieszkańców Wortenbachu i trzech zwierzoludzi. Jednak nie zatrzymało to atakujących. Obrońcy zostali zepchnięci do defensywy i parując ciosy, z każdym krokiem spychani byli coraz bardziej do centrum wioski. Za sobą słyszeli odgłosy mordowanych.

W kilku miejscach zwierzoludziom udało wedrzeć się na palisadę. Zarówno poszukiwacze przygód, jak i wieśniacy stawali dzielnie, ale zwierzoludzi było zbyt wielu. Kwestią czasu było kiedy stojący na ostrokole zostaną otoczeni i wycięci w pień, ich krew złożona w ofierze Bogowi Zarazy.

Umilkł dźwięki dzwonu ze świątyni Sigmara, jakby otucha niesiona przez tego obrońcę i fundatora Imperium przestała płynąć ku sercom ludzi. Wortenbach umierał...
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 10-08-2012 o 07:13.
xeper jest offline