Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-08-2012, 01:17   #11
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Średniego wzrostu, szczupły, aczkolwiek umięśniony. Całkiem młody. Czarne, związane w kucyk włosy, całkiem przystojna twarz, szare oczy i starannie przystrzyżona bródka... oraz blizna przecinająca prawą stronę ust, szpecącą ten nazbyt idealny obrazek.
Ubrany elegancko, rzec, by można nawet, iż wielkopańsko - czarna koszula z bufiastymi rękawami, tegoż koloru wams, wąskie spodnie i wysokie buty do konnej jazdy. U lewej strony pasa dość dziwny miecz, z gardą zakrywającą całą dłoń, jak sam mówi, kawaleryjski. Czyli tak zwany pałasz. W tych stronach raczej rzadko spotykany, bowiem im dalej na północ tym ludzie bardziej niecywilizowani i tym chętniej używają młotów, toporów czy innych narzędzi zamiast zgrabnych mieczy. Brutalna siła ponad finezję, ot co.
Coś było dziwnego w ruchach tego jegomościa, szybkich i oszczędnych, i tym dziwnym błysku w oku... Coś co sprawiało, że ludzie się go po prostu bali, nawet pomimo tego, iż nie wyglądał na zawodowego rębajłę.

Tenże straszliwy jegomość nazywał się Maximillian Nicodemus von Mansfeld - co osobnicy przebywający w karczmie powinni wiedzieć, jako że nie omieszkał przypominać o swym imieniu i szlacheckim pochodzeniu przy każdej możliwej okazji.

W Wortenbachu przebywał przejazdem, zamieszkując pokój na piętrze. Tani nie był, ale szlachcic to szlachcic, prawda? Nie zniżał się do spania we wspólnym pokoju dla podróżnych albo, co gorsza, w stajni. Szlachcic zmierzał do Middenheim, lecz chwilowo był uziemiony - tłumaczył się zbytnim niebezpieczeństwem na drogach, co zresztą było zgodne z prawdą.
Większość dni spędzał grając w kości, karty lub popijając miejscowe piwo, które szczerze powiedziawszy, nie smakowało mu zbytnio - ale nic innego nie mieli.

Późnym wieczorem udał się na zasłużony wypoczynek, lecz nie dane mu się było wyspać. Obudził go dźwięk dzwonu.
- Co, do cholery? - Mruknął zaspanym głosem podnosząc się z łóżka.
- Dzwon? W środku nocy? Pali się czy co? - Takie pytania przemykały mu przez głowę, gdy pośpiesznie zakładał spodnie i zapinał koszulę. Podczas ubierania się wyjrzał nawet przez okno, lecz nie udało mu się nic ciekawego wypatrzeć - na zewnątrz było ciemno niczym w krasnoludzkiej rzyci.
Nie pozostało mu nic innego jak tylko wyjść na zewnątrz, uprzednio pośpiesznie zabrawszy z pokoju cały swój dobytek i założywszy starą, wysłużoną skórzaną kurtę.
Na placu przed karczmą dowiedział się skąd ten cały ambaras - atak zwierzoludzi na wioskę! Wprost cudownie!
- Wiedziałem, żeby nie pchać się na północ... - Skomentował, po czym ruszył do stajni. Nie miał czasu na siodłanie swojego karego ogiera, niezbyt mu się też uśmiechała ucieczka w noc na rumaku, o ile nie będzie miał innego wyjścia - zostawił więc sakwę podróżną ze swoim dobytkiem obok boksu, na wypadek gdyby tamto wyjście okazało się tym jedynym.
- Ognistych dziewek z północy się mi zachciało... - jęczał pod nosem, kierując się w kierunku palisady, do której zmierzali wszyscy obrońcy.
Był podekscytowany, ale z drugiej strony miał wrażenie, iż to nie jego miejsce. Nie był zwykłym żołnierzem, nie nadawał się na pole bitwy. Jego domeną były pojedynki i bójki, gdzie liczyły się spryt umiejętności, a nie szczęśliwy traf, który sprawił, iż strzała trafiła właśnie twojego sąsiada, a nie ciebie.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 09-08-2012, 22:33   #12
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Ci, którzy wspieli się na palisadę lub dachy domów niemal natychmiast zorientowali się, że wynurzające się z lasu potwory mają zdecydowaną przewagę liczebną. Zwierzoludzie nadciągali niemal ze wszystkich stron, z każdym kolejnym uderzeniem serca zbliżając się do ostrokołu. Dzwon, pociągany przez Jandera wciąż bił na larum. Jego wysoki ton przebijał nocne powietrze, jednak nie był w stanie zagłuszyć rogów. Te zagrały tym razem unisono i niesieni ich zewem zwierzoludzie pędem, wykrzykując w niebo bluźniercze zawołania i wymachując bronią ruszyli pod górę, aby jak najszybciej dostać się do wsi. Ugasić swoje pragnienie mordu i sprawić radość swojemu patronowi. Morrslieb wybrał tą właśnie chwilę, aby niepodzielnie zapanować na niebie i skąpał wszystko w zielonkawym blasku. Zalśniły złowrogo miecze i topory, światło księżyca wydobyło odrażające, pokryte strupami i wrzodami oblicza zwierzoludzi, ich skołtunione, zakrwawione futra i wykonane z ludzkich szczątków ozdoby zwisające z pasów i łańcuchów, którymi byli przepasani.

Na czoło wysforowały się najpotężniejsze bestie, o długich, zakrzywionych rogach i pyskach wykrzywionych w furii. Każden z bestigorów uzbrojony był w pokaźnych rozmiarów broń. Czy to miecz, czy topór czy maczugę. Ich muskularne ciała, poznaczone objawami niezliczonych chorób, które uznalwali za dary swego boga, w wielu miejscach nosiły znamiona mutacji. Wystające kościane narośla, pojawiające się w nieoczekiwanych miejscach dodatkowe usta lub oczy, dodatkowe, niedorozwinięte konczyny lub wijące się szaleńczo macki. Na czołach, piersiach i bicepsach, pośród tych wszystkich okropieństw pyszniły się nieudolnie wycięte znamiona Nurgla – trzy stykające się okręgi z trzema skierowanymi na zewnątrz strzałami.

Za nimi pędziło niezorganizowane, wyjące i wymachujące brudną bronią stado nieco mniejszych zwierzoludzi, którzy swoją wielkość rekompensowali liczebnością. Mutacje wśród nich nie były tak liczne, ale ilość trofeów jakie mieli przytroczone do ciał wskazywała, że są równie zabójczy w walce. Mieli krótsze rogi a ich broń była zdecydowanie mniejsza, co nie znaczy, że mniej zabójcza. Niemal wszyscy nosili ślady chorób, a większość ociekała ropą i zgniłą krwią, płynącą z niezliczonych ran, które z pewnością sami sobie zadawali, ku radości swojego boga.

Pierwsze pociski wystrzelone przez obrońców zebrały swoje żniwo. Dwa potężne bestigory padły w trawę porastającą zbocza wzgórza. Jednak nie wystarczyło to aby zatrzymać szarżę. Pozostałe stwory dopadły do palisady i zaczęły rąbać ją z całą siłą na jakie je było stać. Trzy dopadły do bramy, która aż zadrżała pod impetem uderzenia. Dołączyło do nich pięciu gorów. W innych miejscach zwierzoludzie, nie oglądając się na pociski lecące na nich z góry zaczęły wspinać się na ostrokół. Płonące pociski ciskane przez Gastona, który zaczaił się nad samym wejściem spowodowały istne inferno w szeregach wrogów. Jeden ze zwierzoludzi z płonącym futrem powalił na ziemię dwóch swoich kompanów, którzy wyjąc wniebogłosy tarzali się teraz w trawie starając się ugasić trawiące ich ciała oczyszczające płomienie.

Kolejna salwa była równie zabójcza co pierwsza. Reiner, Franz, Gotfryd i Wolmar oraz kilku wieśniaków posłali swoje pociski w kłębiącą się pod palisadą tłuszczę wrogów.
Kilka potworów osunęło się na ziemię, jednak nie wystarczyło to aby powstrzymać zwierzoludzi przed dalszym atakiem. Wiedzeni zabójczym instynktem nadal szturmowali bramę i ostrokół. W końcu przyniosło to rezultat i do opętańczych wrzasków zwierzoludzi dołączyły jęki umierających obrońców. Brama pod huraganem ciosów ustąpiła i zmutowana tłuszcza wlała się do wsi. Tylko po to, aby napotakać w tym miejscu opór w postaci nielicznych obrońców, w tym ściskającego swój dwuręczny topór Hurliego, Dietera, Egberta, Maximiliana oraz ryczącego khazadzkie okrzyki bojowe Ragnara. Niektórzy przebili się dalej i wpadli między zabudowania szukając łatwej zdobyczy, ale większość niczym fala na falochronie rozbiła się na obrońcach. W pierwszym starciu padło dwóch mieszkańców Wortenbachu i trzech zwierzoludzi. Jednak nie zatrzymało to atakujących. Obrońcy zostali zepchnięci do defensywy i parując ciosy, z każdym krokiem spychani byli coraz bardziej do centrum wioski. Za sobą słyszeli odgłosy mordowanych.

W kilku miejscach zwierzoludziom udało wedrzeć się na palisadę. Zarówno poszukiwacze przygód, jak i wieśniacy stawali dzielnie, ale zwierzoludzi było zbyt wielu. Kwestią czasu było kiedy stojący na ostrokole zostaną otoczeni i wycięci w pień, ich krew złożona w ofierze Bogowi Zarazy.

Umilkł dźwięki dzwonu ze świątyni Sigmara, jakby otucha niesiona przez tego obrońcę i fundatora Imperium przestała płynąć ku sercom ludzi. Wortenbach umierał...
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 10-08-2012 o 07:13.
xeper jest offline  
Stary 10-08-2012, 13:33   #13
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Franz pierwszy raz widział coś takiego. Mimo że trwała wojna to łowca przetrwał ją w dziczy i nie brał udziału w dotychczasowych działaniach wojennych. Zwierzoludzie przypuścili regularny szturm na wioskę. Na głębsze refleksje nie było czasu. Franz ograniczył się do naciągania i zwalniania cięciwy jak automat. Kładł trupem kolejnych atakujących, lecz nie na wiele to się zdawało. Najeźdźców było zbyt wielu.

Pierwszy który wspiął się na ostrokół został przeszyty strzałą Brentbrauera. Drugiego udało mu się strącić przy pomocy swojego łuku. Trzeci natomiast swoją drewnianą pałką pogruchotał mu żebra i pewnie by zabił gdyby nie jakiś rycerzyk stojący obok niego na ostrokole, który zabił zwierzoczłeka ciosem swojego miecza. Tego było dla Franza zbyt wiele. Postanowił poszukać bezpieczniejszego miejsca. Zeskoczył zręcznie z ostrokołu i odtoczył się w bok. Unikając zwierzoludzi pomknął pomiędzy chałupy. Wykorzystując leżącą pod ścianą chałupy drabinę wspiął się na dach i usadowił przy kominie by dalej prowadzić stamtąd ostrzał.
 
Ulli jest offline  
Stary 11-08-2012, 00:50   #14
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wolmar spoconymi ze strachu i płynącej w żyłach adrenaliny dłońmi ściskał majdan łuku. Strzelał, a jakże, chociaż nie miał pojęcia, czy którąkolwiek z bestii posłał do jej plugawego boga. Był za to pewien, że jedna z tych większych wcale nie zauważyła, gdy posłał jej pocisk prosto w czaszkę. Po prostu machnięciem łapy, zupełnie jakby opędzała się od dokuczliwych much, złamała drzewce strzały i pognała dalej zabijać mieszkańców wsi.

Bał się zupełnie jak wtedy, gdy obok jego szałasu przemaszerowała armia umarłych, a on - przerażony chłopak wypasający owce kilka stajań od rodzinnej wsi, kulił się niemal sparaliżowany strachem. To właśnie wtedy odkrył, że...

Wspomnienia przypomniały mu o jego darze, czy raczej przekleństwie...

Na widok zwierzoludzia przemykającego pomiędzy wcale nie tak odległymi domostwami ręka bezwiednie poszukała kolejnego pocisku w kołczanie.
"Kurwie syny..." - spojrzał w dół i spostrzegł, że zostało mu jeszcze tylko kilka strzał. Widać tuzin posłał w atakującego wroga. Żeby chociaż było widać jakiś efekt - napór wyznawców któregoś z chaotycznych bóstw nie osłabł ani o jotę.
"Czas uchodzić!" - pomyślał, rozglądając się trwożnie wokół. Miał jeszcze chwilę, zanim walczący dotrą w pobliże jego pozycji.

Światło Morrslieba miast rozjaśniać mrok nocy, swym chorobliwym blaskiem zdawał się sprzyjać jedynie atakującym plugastwom. Odetchnął głęboko, koncetrując się i zbierając siły. Zmrużył oczy, nie bacząc na narastający ból w tyle głowy i zaczął je rozpoznawać. Przesunął prawą dłoń przed twarz i jak zwykle nie mógł się opanować, by nie patrzeć zafascynowany, jak różnokolorowe pasma przypominające poranną mgłę oplatają mu palce. Pasma były inne, niż zazwyczaj, drżały i gwałtownie zmieniały kierunek, zupełnie jakby chciały uciec przed horrorem atakującym bramy osiedla.

Sięgnął po brązową, szeroką wstęgę. Drugą dłonią uchwycił cieniutką, świecącą białym blaskiem nitkę. Jak wcześniej zauważył, wieczorem i w nocy bywała najcieńsza. Za pierwszym razem palce zahaczyły ją tylko, a nić wyrywając się zmieniła kierunek, by po chwili wrócić na poprzedni tor. Spróbował ponownie i udało mu się. Splótł oba kolory razem i przytrzymał w prawej dłoni. Wiedział, że mogą się wyrwać w każdej chwili niwecząc cały wysiłek. Lewą ręką sięgnął do zawieszonej na ramieniu torby i wyciągnął truchło gryzonia. Zaczął szeptać obco brzmiące sylaby budujące słowa, których znaczenia nawet się nie domyślał. Jego usta same układały się we właściwy sposób. Trzymanymi w dłoni dwukolorowymi wstęgami oplótł martwego zwierzaka. Przez moment nic się nie działo, lecz po chwili pasma zaczęły kleić się do przypominających paciorki oczy gryzonia. Początkowo leniwie unoszące się w powietrzu, teraz wstęgi błyskawicznie wystrzeliły w stronę brodatego mężczyzny. Przez chwilę łączyły jego oczy ze ślepiami polnego żyjątka, aż całe wniknęły do głowy Wolmara. W końcu odetchnął głęboko i rozejrzał się. Ponownie euforia wypełniła jego ciało, a serce zaczęło pompować krew jak szalone. Widział wszystko wokół. Widział, mimo panującej ciemności rozświetlanej jedynie przez przeklęty księżyc i nieliczne gwiazdy. Wraz ze zmianą wyglądu jego oczu, które przypominały teraz oczy gryzonia, otoczenie nabrało odcieni szarości, lecz wszystko było wyraźne. Również kolejne nadciągające sylwetki zwierzoludzi na tle mrocznego lasu.

Szybko odwrócił wzrok od oświetlonej przez pochodnie, właśnie zdobywanej przez bestie bramy. Zdążył, nim oczy zaczęły łzawić od zbyt jasnego źródła światła. W pobliżu domostwa, na którym urządził sobie stanowisko strzeleckie nie było chwilowo żadnych przeciwników. Ale to mogło w każdej chwili się zmienić.
Zebrał swoje rzeczy, po czym ześlizgnął się w dół dachu i zeskakując po daszku pustego kramu znalazł się na ziemi.
"Teraz do przystani i jak bogowie pozwolą, znajdzie się jakieś czółno, którym ucieknę w dół rzeki..."
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-08-2012, 01:02   #15
 
zabawowy sigmund's Avatar
 
Reputacja: 1 zabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłość
Czas na chwię zastygł w miejscu, jak zazwyczaj miał w zwyczaju czynić w momentach takich jak ten.

Drzazgi z upadającej bramy zawisły w powietrzu, między uniesionymi racicami bestii. W trwającej całą wieczność chwili oczy Hurliego zyskały pełny obraz przeciwników. Wzrok nie oszczędził mu żadnego szczegółu, żadnej zaropiałej rany, żadnego ropnego wrzodu na pokracznych, zmutowanych ciałach najeźdźców.
Bogowie! Jakie istoty były skłonne akceptować taki los? Jakie istoty były w stanie nosić go z dumą!?

W ustach Norsmena wezbrała flegma z obrzydzenia i z pogardy.
Czas znów zaczął biec swym zabójczym tempem.
Tętent racic dgłosy uderzeń, jęków i okrzyków, zlewające się ze wściekłym jękiem dzwonu, zlały się w kakofoniczną mieszankę. Odgłos walki nie był rumorem. Był raczej gęstym szelestem otwierającego się ciała, rozlewanej krwi.


Rudowłosy olbrzym, równający wzrostem nawet z bestigorami przyjął pozycję. Wyczekał i zamachnął się toporem.
Obrzydliwy, mokry trzask na moment przebił nawet odgłosy alarmu.
Brudna, śmierdząca posoka ochlapała twarz Hurliego.
Zwierzoludź zatoczył się. Najwyraźniej tej nocy nie zadowolił swojego bożka.
Przez twarz wojownika przemknął cień uśmiechu.

***

Walka trwała. Nieustannie wymieniane ciosy, Wszystkie zadawane by zniszczyć.
To nie była równa walka. Nie było mowy o ataku. Jedyne co mogli zyskać to dłuższe utrzymanie pozycji... może nawet życia.
Nord postąpił najwyraźniej wbrew swojej naturze. Zaczął się cofać. Wciąż wielki, groźny i skrwawiony. Wciąż silny i mimo ran zdolny do walki nie szarżował już. Odcinał się na przemian, parując trzonem swojej wielkiej siekiery. Dobrze wiedział, że w bliższym dystansie jego ciosy znacznie stracą na sile. To oznaczało tylko śmierć.
Ściskając oburącz topór, głową wskazywał towarzyszom odwrót. Musieli osłonić łuczników. Ideałem byłoby wciągnąć bestie między siebie a ostrzał ze strony palisad.
Było to jednak trudne do wymanewrowania w rozproszonym, przerażonym tłumie.
Wzajemna pomoc ze strony łuczników była ich ostatnią szansą. Wątpił, by można było liczyć na świątynie miejscowego boga. Dzwon zdążył już zamilknąć.
 

Ostatnio edytowane przez zabawowy sigmund : 11-08-2012 o 01:08.
zabawowy sigmund jest offline  
Stary 11-08-2012, 09:41   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Było ich niemalże jak mrówek.
Raz czy dwa razy Gotrfyd miał brak przyjemności spotkać się oko w oko z zwierzoludźmi, ale (na jago szczęście) potworów było wtedy niezbyt wiele i dało się je pokonać. Horda atakująca Wortenbach była znacznie liczniejsza, niż tamte grupki.
Jeden z potworów zwalił się na ziemię, gdy wystrzelony przez Gotfryda bełt zrobił mu w głowie dodatkowy otwór. Następny wypuścił topór, nie mogąc go utrzymać w przebitej na wylot ręce.
Zabłąkana strzała utkwiła w kółkach kolczego kaftana. Gotfryd złamał ją i odrzucił na bok,
- Do bramy!
Okrzyk któregoś z obrońców był słuszny, ale nieco spóźniony. Zanim Gotfryd zdążył zejść na ziemię i dołączyć do pozostałych, brama została sforsowana. Gotfryd wystrzelił jeszcze w skłębiony tłum napastników, a potem zamienił kuszę na oręż bardziej przydatny podczas walki wręcz. Z mieczem w dłoni, chroniony dodatkowo przez tarczę, stanął naprzeciw zwierzoczłeka z głową ozdobioną baranimi rogami, który jakimś cudem ominął obrońców i ruszył w głąb wioski. Pchnięcie, przyjęcie ciosu topora na tarczę, kolejne pchnięcie... Stwór zatoczył się w końcu i padł.
Paru obrońców nie wytrzymało i rzuciło się do ucieczki, najwyraźniej nie wiedząc, ze staną się łatwym łupem.
- Trzymać się razem! - krzyknął Gotfryd, usiłując znaleźć się w pobliżu wysokiego człeka z Północy, stanowiącego jeden z głównych punktów obrony.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-08-2012 o 11:18.
Kerm jest offline  
Stary 11-08-2012, 11:36   #17
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Poprzednią noc Rainer spędził również na murze, broniąc zajazdu. Podczas tej obrony zginął jego mentor, Posokowiec. To był symbol nowych czasów. Czasów, które wkrótce mogły się skończyć śmiercią dla Hunda.

Horda potworów była przeraźliwie szybka. Rainer zdążył posłać jedynie dwa bełty w rozszalałą tłuszczę, gdy potężny bestigor w dwóch susach dostał się na blanki. W jego boku utkwiła włócznia jednego z obrońców; potwór machnął na odlew maczugą, posyłając w stronę Rainera deszcz krwi, kostnych drzazg i drobinek mózgu nieznanego towarzysza broni. Cios potwora, choć wymierzony w nieszczęsnego włócznika, był tak silny, że uderzył Hunda w pierś, powodując ból i utratę równowagi. Rainer potłukł się, spadając z umocnień. Obok niego, ze śmiertelnym jękiem, wylądował bestigor z włócznią w ramieniu i lewym bokiem, rozpłatanym chłopską siekierą. W ranie zamierało zaropiałe serce stwora Chaosu. Widok ten sprawił, że Rainer zapomniał o bólu, poczuł ostre ukłucie strachu, mobilizującego do działania.

Rainer szybko rozejrzał się po polu walki; jego bełty mogły osłonić odwrót obrońców. Tylko skąd? Potrzebował jakiegoś podwyższenia, czegokolwiek, by móc strzelać nad głowami ludzi. Pędem rzucił się ku najbliższemu obejściu, gdzie budynki stykały się ze sobą. Z budy na chlew, z chlewa na dach obory…

Spojrzał w kierunku bramy, gdzie opór koncentrował się wokół dwóch zbrojnych. Wziął na cel usiłujące ich flankować bestie. Starannie się przymierzył i skoncentrował na celu. Pierwszy bełt poszedł. Następny…następny…
 
Reinhard jest teraz online  
Stary 11-08-2012, 18:30   #18
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gdy brama pękła Gaston zdał sobie sprawę, że pora się wynosić. Zanim zwierzoludzie przebili się przez szpaler obrońców, Zwart zręcznie zeskoczył z palisady i begiem rzucił się do stajni. Dyszał ciężko gdy dobiegł na miejsce, ale nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Szybko zaryglował drzwi stajni i zaczął zakładać uprząż na Siwka. Plan przemytnika był prosty, gdy bestie rozbiegną się po mieście w poszukiwaniu ofiar, on zmusi konia do szaleńczego biegu i przemknie swym wozem prosto przez rozbitą bramę. Nocnej jazdy się nie obawiał, gdyż lepiej niż inni ludzie orientował się w ciemnościach, ale przejazd przez rządną krwi hordę mógł być nie lada wyczynem.

Po chwili otwierał już bramę i po krótkich oględzinach sytuacji wskoczył na wóz. Miał nadzieję że jego plan się uda, gdyby jednak to nie wypaliło jedyną szansą była ucieczka na mokradła z tym że straciłby wóz i konia, a tego nie chciał.
 
Komtur jest offline  
Stary 12-08-2012, 08:01   #19
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nie poddawajcie się ludzie! Odeprzemy atak tych stworów! Na chwałę Sigmara odeślemy te potwory prosto do ich stwórcy, niech poznają potęgę obrońców Wortenbachu! Za Sigmara! - Wykrzykiwał Dieter wielokrotnie słowa mające podnieść morale obrońców. Akolita nigdy wcześniej nie walczył z taką ilością degradacji chaosu naraz. Wydawało mu się niemożliwością aby taka ilość zwierzoludzi działała w tak zorganizowany sposób.

Ktoś musi nimi przewodzić, wydawać rozkazy. Te potwory nie potrafią myśleć zbiorowo. Kto do cholery im rozkazuje i skąd. Jeśli udałoby się go znaleźć i zabić cała armia wroga poszła by w rozsypkę i dużo łatwiej byłoby ich wybić mówił do siebie w myślach mężczyzna.

W trakcie walki o utrzymanie pozycji i życia starał się wypatrywać jakiegoś czarownika czy czegoś podobnego co by mogło dowodzić dziką hordą. Dzierżąc swój morgensztern Dieter starał się z całych sił zabić każdą bestię, która tylko dostała się w zasięg rażenia jego ciężkiego obucha.

Za Sigmara Młotodzierżcę! Walczcie kładąc swe życia na szali!
 
SyskaXIII jest offline  
Stary 13-08-2012, 19:13   #20
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Ledwo zajął pozycję naprzeciw bramy gdy ta ustąpiła przed naporem plugastwa wszelakiego. Nadział pierwszego zwierzoczłeka na lancę przeszywając łeb przez oczodół. Gdyby nie topór jakiegoś rudzielca odrąbujący ramię kolejnemu napastnikowi, Egbert zostałby pozbawiony głowy podczas wyszarpywania lancy z trupa. Po kolejnym dźgnięciu nawet już nie próbował odzyskać broni. Puścił drzewiec i dobył miecza. Ciął i siekał, na lewo i na prawo, w górę i w dół, ale nawałnica trwała.
- Za Sigmara ! - zawtórował jakiemuś głosowi odcinając łeb z rogami.
W końcu popełnił błąd i potężne uderzenie maczugą ześlizgnęło się z tarczy na korpus. Aż jęknął z bólu, ale nie mając większego wyboru ciął na oślep i o szczęśliwie trafił pozbawiając napastnika szansy na powtórne uderzenie. Ból wyjątkowo dobrze podziałał na wyostrzenie wszystkich zmysłów giermka. Od strony postrzegania walka stała się łatwiejsza, ale obolałe ciało nieco nie nadążało za umysłem. Początkowo nie pojął znaków dawanych przez niedawnego wybawcę jego głowy, ale olśnienie przyszło wraz ze świstem strzały obalającej jednego z dwóch kolejnych przeciwników. Począł się przedzierać w stronę Norsmena, by po chwili odpierać z nim ramię w ramię kolejną falę.
 
__________________
ZauraK
ZauraK jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172