Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2012, 03:15   #38
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Proponuję Kuźnię. Krasnoludzi lokal. - Spieler oszczędnym ruchem głowy wskazał ogólny kierunek na wypadek, gdyby świeżo doposażony Konrad tego akurat miejsca nie kojarzył. Wcale by się nie zdziwił. Nie ta branża, nie ten wzrost. Nie tacy znajomi. A przy odrobinie szczęścia mogli natknąć się w Kuźni na Kołatkę i kosztem symbolicznego kufelka bądź pięciu uzyskać dostęp do najnowszych stołecznych wieści, nie wystawiając na szwank własnej prywatności. Właśnie to - między innymi - cenił sobie u krasnoludów. Obejrzał się na Płomiennego i siląc się na półuśmiech dorzucił: - Ale przyjemny.

Przynajmniej kiedyś... Swoją drogą Altdorf też miał wtedy za całkiem niezłe miejsce do życia. Zawsze myślał o nim jak o swoim mieście, chociaż dobrze wiedział, że równych mu królów altdorfskie bruki mają nieprzeliczone zastępy. W końcu wychował się na tych zatłoczonych ulicach, placach, w tych ciemnych, zaśmieconych zaułkach. Znał je lepiej niż cokolwiek innego.
Ale kiedy zszedł z pokładu Krańca Cierpliwości, holując za sobą otumanionego Ericha, nagle wydały mu się dziwnie obce, zupełnie nieprzytulne. Stołeczny gwar drażnił go, zamiast pociągać jak dawniej. Portowy smród wręcz odpychał.

Nie tak wyobrażał sobie powrót. Po prawdzie już poprzednio nie wszystko wyszło tak, jak mógłby sobie wymarzyć, ale po kilku dekadach życia dobrze przecież wiedział, że tak to bywa bardzo rzadko, jeśli kiedykolwiek.
A tym razem wszystko dokumentnie się już posypało. Niby miał czas, żeby się z tym swoim szczęściem oswoić i pozazdroszczenia godne - chociaż nieprzewidywalne nieco - wsparcie. Ale tutaj - w domu - nagle znowu poczuł przejmującą, bolesną samotność.

Pewnie własnie dlatego dał się bez sprzeciwu obarczyć bełkoczącym cichutko dupowozem i - może niezupełnie w ciemię bitemu, ale jeszcze młodzikowi przecież, który pojęcie mieć o nim nie mógł - prowadzać po własnym mieście.
A staremu kompanowi od kufla zrobić się na jakieś dwadzieścia procent przy spieniężaniu połowy świecidełek na spłatę kapitana Reisa. Tak... Witajcie w Altdorfie.
 
Betterman jest offline