Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2012, 01:02   #15
zabawowy sigmund
 
zabawowy sigmund's Avatar
 
Reputacja: 1 zabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłość
Czas na chwię zastygł w miejscu, jak zazwyczaj miał w zwyczaju czynić w momentach takich jak ten.

Drzazgi z upadającej bramy zawisły w powietrzu, między uniesionymi racicami bestii. W trwającej całą wieczność chwili oczy Hurliego zyskały pełny obraz przeciwników. Wzrok nie oszczędził mu żadnego szczegółu, żadnej zaropiałej rany, żadnego ropnego wrzodu na pokracznych, zmutowanych ciałach najeźdźców.
Bogowie! Jakie istoty były skłonne akceptować taki los? Jakie istoty były w stanie nosić go z dumą!?

W ustach Norsmena wezbrała flegma z obrzydzenia i z pogardy.
Czas znów zaczął biec swym zabójczym tempem.
Tętent racic dgłosy uderzeń, jęków i okrzyków, zlewające się ze wściekłym jękiem dzwonu, zlały się w kakofoniczną mieszankę. Odgłos walki nie był rumorem. Był raczej gęstym szelestem otwierającego się ciała, rozlewanej krwi.


Rudowłosy olbrzym, równający wzrostem nawet z bestigorami przyjął pozycję. Wyczekał i zamachnął się toporem.
Obrzydliwy, mokry trzask na moment przebił nawet odgłosy alarmu.
Brudna, śmierdząca posoka ochlapała twarz Hurliego.
Zwierzoludź zatoczył się. Najwyraźniej tej nocy nie zadowolił swojego bożka.
Przez twarz wojownika przemknął cień uśmiechu.

***

Walka trwała. Nieustannie wymieniane ciosy, Wszystkie zadawane by zniszczyć.
To nie była równa walka. Nie było mowy o ataku. Jedyne co mogli zyskać to dłuższe utrzymanie pozycji... może nawet życia.
Nord postąpił najwyraźniej wbrew swojej naturze. Zaczął się cofać. Wciąż wielki, groźny i skrwawiony. Wciąż silny i mimo ran zdolny do walki nie szarżował już. Odcinał się na przemian, parując trzonem swojej wielkiej siekiery. Dobrze wiedział, że w bliższym dystansie jego ciosy znacznie stracą na sile. To oznaczało tylko śmierć.
Ściskając oburącz topór, głową wskazywał towarzyszom odwrót. Musieli osłonić łuczników. Ideałem byłoby wciągnąć bestie między siebie a ostrzał ze strony palisad.
Było to jednak trudne do wymanewrowania w rozproszonym, przerażonym tłumie.
Wzajemna pomoc ze strony łuczników była ich ostatnią szansą. Wątpił, by można było liczyć na świątynie miejscowego boga. Dzwon zdążył już zamilknąć.
 

Ostatnio edytowane przez zabawowy sigmund : 11-08-2012 o 01:08.
zabawowy sigmund jest offline