Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2012, 17:20   #124
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Cicho. Cichutko jak myszki.
Przycupnęły okrywając się starymi śmierdzącymi wilgocią i pleśnią szmatami. Ukryły przed wrogami.
Instynkt samozachowawczy wziął górę nad dumą, nienawiścią czy litością.
Ukryły się przed tancerzem. Ukryły przed drowem. Przycupnęły niemo błagając bogów o pomoc. Przytuliły do siebie niczym siostry. Niczym córki ukrywające przed gniewem ojca pijaka, wzajemnie szukając oparcia i otuchy.

-Burza nad miastem, wicher dmie.
Za chwilę robal obudzi się.
A martwym będzie ten,
kto pierwszy odezwie się.-


Cichy szept, głupia dziecięca rymowanka wyrwała się z ust Evelyn. A paladynka prawie bezgłośnie zaklęła. Nie czas teraz się odzywać!
Przez szczeliny i dziury swej osłony przed wzrokiem wrogów, obie kobiety obserwowały sytuację.
Drow wpadł w ten zaułek co one, a potwór za nim. Widząc, że nie może uciec wojownik rzucił się z mieczem na potwora.
To był nieziemski bój.


Tańczący na swych dziwacznych odnóżach niczym upiorne połączeni baletmistrza z akrobatą, stwór atakował. Raz ostrzem nogi, raz ręki zataczał łuki, próbując dosięgnąć przeciwnika. Drow od razu zepchnięty do obrony, przyczaił się desperacko szukając okazji do kontrataku. Potwór kolejnymi gwałtownymi ruchami odnóży rozcinał powietrze, tańcząc wokół drowa.
Mroczny elf zaryzykował, szybkie pchnięcie wyprowadzone w szyję dosięgło celu i przebiło okolice krtani. Cios który uśmierciłby by każdego innego przeciwnika, zaowocował jedynie głęboką raną. I czymś gorszym...
Stwór nie przejął się obrażeniami, jego ręka zatoczyła łuk odcinając kończynę trzymającą miecz na wysokości łokcia. Drow zawył zwierzęco z bólu i zszokowany patrzył na kikut swej ręki. Ta chwila kosztowała go życie.Potwór nie czekając na jego otrząśnięcie się z szoku, niczym akrobata przeniósł ciężar ciała z nóg na ręce, jedna kończyna odcięła głowę drowi, druga odrąbała prawą nogę w kolanie. Dogorywający korpus upadł na ziemię, a potwór stanął koło jego ran, maczając swe ostrza we krwi, która w nich znikała. Łatwo się było domyślić, że żywi się krwią swych ofiar, a pije ją poprzez ostrza.
Evelyn mocniej przytuliła się do Corelli drżąc ze strachu niczym osika. Policzek przyzywaczki, przytulił się do policzka paladynki i było to nawet przyjemne uczucie, zważywszy że przemoczona do cna kobieta nieco zmarzła.
Potwór wypił całą krew, po czym ruszył z powrotem porzucając truchło martwego drowa.
-Księga... Muszą strzec księgi, albo... posążka. Muszą.- szeptała cicho i jakby z trudem, Evelyn drżąc coraz bardziej i tuląc coraz mocniej do swej towarzyszki. Dla paladynki to zaczynało być coraz bardziej uciążliwe. Dopiero po chwili Corella zorientowała się, że Evelyn bynajmniej nie tuli się do niej ze strachu i nie drży z trwogi. Przyzywaczka miała wysoką gorączkę i zaczynała bredzić w malignie!
Jedyną dobrą wieścią było to, że stwór porzucił trupa i oddalił się do swych towarzyszy. Były względnie bezpieczne, jak na warunki panujące w Wormbane.

Nie one jedne.

Trogs był niezgrabny i ciężkawy. Delikatne i wymagające precyzji prace przekraczały jego możliwości. Dlatego też rozbijaniem obozowiska zajął się Ishil...i musiał to robić sam.
Trogs zajął się rozkładaniem bagaży i czuwaniem.. głównie przy związanym drowie.
-Urasim... Co tam mówią twoje wróżby? -krzyknęła głośno Maelstar przyciągając uwagę maga. Drowia kapłanka rzadko mówiła cicho, wręcz rozkoszując się dźwiękiem swego głosu.
Mag słysząc ją ruszył potulnie w jej kierunku. Po chwili do tej dwójki dołączyła i Saerith. Ta trójka zaczęła się naradzać tuż przy brzegu wartkiej rzeki, której huk zagłuszał ich słowa.
Specjalnie wybrali takie miejsce.

Reszta drowów pozostawała w niewiedzy, knując własne intrygi. Przodował w tym o dziwo, Jaerden Vis’mare. Ód drowi wojownik i trzeci po kapłankach w łańcuchu dowódczym opowiadał Filzaerowi o swoich przygodach na arenie rozpalając ogień pod ognisko. Wspominał też o najlepszych zamtuzach i niewolnicach do których miał dostęp i którymi mógł się podzielić z przyjaciółmi, do których niewątpliwie strażnika Domu Kaenefin właśnie chciał zaliczyć.
Póki co w odpowiedzi na te efekty zastępca kapitana okazywał naznaczoną ostrożnością uprzejmość.
Ale ten fakt, był dla kapłana “pupilka Lolth” zagrożeniem samym w sobie. Jeśli oba drowy zbudują koalicję, to ta wszak nie będzie wymierzona w kapłanki, a w Virdtha Zeshana właśnie.

Jak dotąd bowiem Saerith nie raczyła odpowiedzieć na owe wymowne spojrzenia kapłana. Bo na pewno je zauważyła. Była ona zresztą dla Virdtha i pozostałych uczestników wyprawy zagadką. Bardziej milcząca i cicha niż inne kapłanki Lolth, obserwująca wszystkich będąc zawsze na uboczu, oceniająca niemal. Zimna, nieprzystępna, cicha... najgorsza ze wszystkich możliwych drowek, bo.. całkowicie nieprzewidywalna.
Na Virdthcie zresztą nie tylko spojrzenie kapłanki spoczywało. Także i drwiące oraz kpiące spojrzenie ich więźnia Milseara. Co gorsza Maelstar zabraniała bić i torturować więźnia, choć czyniła to z czystego pragmatyzmu. Z niezdolnego do wskazywania kierunku i poruszania się przewodnika, nie byłoby żadnego pożytku.

Rozpakowywanie obozu przerwał powrót kapłanek i maga.
-Jaerden weź, ze sobą bękarta i ruszaj z Urasimem. -rzekła pierwsza kapłanka wyprawy szybko decydując.-Oraz towarzyszyć wam będzie Saerith. Jeśli zginie kapłanka lub czaromiot, ktoś mi za to zapłaci.
“Bękart”- słowo to Ishil słyszał częściej niż własne imię. A więc półdrowowi przyjdzie wyruszyć w licznym gronie. Jaerden, mag i kapłanka.
Ale to nie był koniec.- Filzaer rozejrzyj się po pobliskich jaskiniach. Nie chcę się obudzić na karku mając nieproszonych gości, którzy ewentualnie idą po naszych śladach. Zeshan... dokończ rozbijanie obozowiska, a chyżo...- kapłan miał wrażenie że Maelstar czerpie dużą przyjemność z poniżania go. I czyni to celowo.
Zaś Saerith rzekła cicho.- Za mną.
I ruszyła przodem nie oglądając się za siebie. Wybrała drogę wzdłuż brzegu podziemnej rzeki idąc w górę nurtu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 24-08-2012 o 17:32. Powód: ważne poprawki
abishai jest offline