Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2012, 20:41   #105
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozmowa z burmistrzem była dopiero pierwszym punktów w planie Aryuki. I to w dodatku nieplanowanym. Tyle jeszcze zostało do zrobienia. Czy wyruszenie do Berm jest dobrym wyborem? Czy wiedza tam zdobyta się przyda? Czas pokaże.
Na pewno ważną zdobyczą była kula, która była też sekretem Aryuki. Im później Biały Król zauważy jej brak tym lepiej. Im mniej będą wiedzieć o kuli jej towarzysze tym lepiej.
Najlepiej jeśliby nic nie wiedzieli.
Ów artefakt mógłby za bardzo rozbudzić ich ciekawość, a tego dziewczyna nie chciała.
Na razie jednak musiała przeprowadzić pewną rozmowę.

Aryuki wyszła z domku lekarza i skierowała się w kierunku stojącego na uboczu Lao. Dziewczyna nie bardzo wiedziała jak zacząć tą rozmowę, więc... wyszło to nieco banalnie.-Nie zwiedzałeś tego miasteczka, prawda? Mogę cię oprowadzić. Nikt wtedy nie będzie przeszkadzał w rozmowie.
Lao po raz drugi w ciągu niecałego kwadransa zdawał się być osłupiony słowami dziewczyny. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że musi odpowiedzieć. - Tak dobrze, niech będzie prowadź.
-Nie mów, że nie chodziłeś z dziewczyną... to znaczy, wiesz... spacer z dziewczyną.- dla Aryuki ta sytuacja też wydała się lekko niewygodna, bo zaczerwieniła się. I wskazała drogę.-Pójdziemy tędy, po schodach... Na szczycie jest świątynia, a po drodze ładne widoki.
- Nie przywykłem do randek zaraz po wydostaniu się z rocznego więzienia, niedługa chwilę po spotkaniu demona oraz byciu świadkiem palenia jakiejś wioski. -odparł Lao uśmiechając się w końcu wesoło i ruszył po schodach opierając sobie włócznie na ramieniu.- A więc? Co znowu wymyślił nasz kapelusznik że go tu nie ma?
-To nie jest... randka.- mruknęła cicho Aryuki mimo szyderczego śmiechu Głosu brzęczącego jej głowie niczym trzmiel. Po chwili milczenia rzekła w końcu.- On... Kazał ci przekazać, że... Dziękuje za wspólnie spędzony czas, że...już wystarczająco zostałeś wciągnięty w sprawy Fairy Tail, że...nie chcą cię więcej narażać na niebezpieczeństwo.
Po przekazaniu włócznikowi słów od Andhera, Aryuki czekała na jego odpowiedź... oraz nieuchronne pytania.
- Hymm.. to dość podobne do niego... -stwierdził Lao, przyjmując to nawet spokojnie.- Andher to dobry facet,wiesz? Zgrywa tajemniczego i mrocznego ale w głębi duszy bardzo się troszczy o innych, szczególnie o Cronę... choć chyba nie tak bardzo jak ona o niego. -dodał z uśmiechem. - A więc co takiego stało się w jaskini że Andher, aż tak bardzo się tego przeraził że uznał to za zagrożenie dla mnie?
Dziewczyna nie skomentowała jego wypowiedzi. Owszem, miał rację co do Andhera, ale nie całą... Nie wymienił innych cech, które zwróciły uwagę wojowniczki.
Z drugiej strony, pewnie znał go dłużej niż ona, więc Marai mogła się mylić.
-Spotkaliśmy Białego Króla. W porównaniu do reszty magików z kopalni, on był... kłopotliwy.- odparła dziewczyna idąc po schodach i od czasu do czasu zerkając na miasteczko.-Jego sztuczki, są zabójcze dla magów. Żaden czaromiot nie miałby z nim szans, a i wojownicy tacy jak ty... również.
- To co takiego on umie? -zapytał zdziwiony Lao po czym dodał. - Niech zgadnę Andher ruszył walczyć z nim na własną rękę?
-Andher chce go zabić w chwili zaskoczenia. Moim zdaniem nie ma na to szans.- stwierdziła poważnym tonem dziewczyna.-Biały Król pochłania... wszystko, zwłaszcza czary. Wsysa je w siebie, by użyć ich przeciw wrogom. Przebywa, jakby w wymiarze obok, więc... zwykła broń go nie zrani, ani też oręż, którym można by ranić duchy czy widma. Andher nie ma nic, czym mógłby królowi zagrozić.
- Adher raczej nie działa bez planu... myślę że gotów jest tak długo tropić Króla, aż nie znajdzie czegoś, czym mógłby mu napsuć krwi... -stwierdził Lao drapiąc się po podbródku.
Dziewczyna nie była pewna, czy Andher rzeczywiście miał jakiś plan. Wydawało jej się że raczej liczył na swą szczęśliwą gwiazdę. Ale może to mylne wrażenie? Nie znała kapelusznika tak długo jak Lao.

-Ale może nie zdążyć. Problem w tym, że Biały Król wraca do swoich i być może do tych...z Dark Scar.- rzekła dziewczyna zatrzymując się nagle i spoglądając na stojący na uboczu kamienny posąg kobiety.-Wkrótce nie tylko Biały Król może być dla niego zagrożeniem.
Lao odwrócił wzrok wraz z dziewczyną zerkając na pomnik. - A to kto? Jakaś tutejsza Legenda? -zapytał oceniając wzrokiem dzieło sztuki po czym westchnął. - Sam kiedyś byłem oponentem Andhera... jeżeli chodzi o ukrywanie się i działanie z cienia, on nie ma sobie równych. Bardziej martwiłbym się o Cronę.. no i o jego ambicje.
Ironiczny uśmieszek pojawił się na obliczu Aryuki przez chwilę. Ironiczny uśmieszek powstały na wizję reakcji Lao na prawdę o posągu i legendzie z nim związaną. Ale ów uśmieszek znikł szybko.
-Ona? To przykład co zostaje po bohaterach. Pomniki których rysy zaciera czas, i tu i w pamięci ludzkiej.- rzekła zamyślona dziewczyna, po czym dodała.-Cieszę się że pokładasz duże zaufanie w zdolności swego przyjaciela. Obyś miał rację. Pozostaje jednak pytanie, co ty zamierzasz?
- Sam nie wiem... może ruszę za nim? Albo z tobą, bo pewnie też coś planujesz, prawda?
-Tak. I w przeciwieństwie do ciebie potrafię Andhera wytropić.- rzekła z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy Aryuki.-Poza tym... mam coś co przyciągnie uwagę sługusów Białego Króla. A może i jego samego przywabi do mnie.
- Mam to traktować jako propozycję współpracy? -zapytał unosząc brwi. - Moja włócznia w zamian za możliwość śledzenia Andhera?
-Raczej prośbę. Nie jestem osobą, która przecenia swoje siły. Przyda mi się każda pomoc w podróży, najpierw do Magnolii potem na północ.- stwierdziła nieco smętnym tonem głosu Aryuki.-A to co wiozę, jest magnesem na niebezpieczeństwo.
Spojrzała na Lao błagalnie.- I mogę określić jedynie kierunek w którym trzeba iść za Andherem, a nie jego odległość ode mnie, czy też jego pozycję na mapie. Mogę też... Właściwie nie mogę. Liczę, że Jun potrafi skonstruować broń, która będzie w stanie zranić Białego Króla. Zamierzam się dobrze przygotować do kolejnego z nim starcia. Ty też powinieneś.
Andher mógł liczyć na łut szczęścia. Na ową szansę gdy przyłapie Białego Króla z opuszczonymi spodniami metaforycznie rzecz ujmując.. lub dosłownie.
Ale wojowniczka nie była taka. Kalkulowała swe siły i szanse. A jeśli owe kalkulacje okazywały się dla niej niekorzystne, przegrupowywała swe siły i szukała sposobu, by wzmocnić swoje atuty lub osłabić wroga. Tak jak teraz.
“Szczęście sprzyja tym, którzy sami je wykuwają.”- była to jedna z mądrości jej mentora.
- Skoro tak... -stwierdził Lao patrząc na posąg dawnej bohaterki. - ... możesz liczyć na moją pomoc, ale jeżeli mam Ci pomów na razie muszę odłączyć się od grupy, skoro wróg jest tak potężny jak mówisz, muszę się udać do swego dawnego miejsca ćwiczeń. -stwierdził włócznik. - Poproszę Juna by zmajstrował mi coś, co pozwoli mi was potem odnaleźć... kto wie może i my kiedyś doczekamy się pomników. -dodał z lekkim uśmiechem rozmarzenia.
Spojrzała na posąg i dodała z ironicznym uśmieszkiem.-Może.
Choć w zasadzie wolałaby nie doczekać kolejnych posągów. Na obecnych rzeźbach wyglądała jak córka giganta. Muskuły jak u niedźwiedzia niemalże.
Po czym chwyciła za dłoń Lao przyspieszając nieco wędrówkę i dodając.-Na szczycie schodów jest świątynia i dojo. Jak chcesz to możesz tam trochę chwilę potrenować. A co do znalezienia mnie... Nie powinieneś mieć z tym problemu. Najpierw jadę do Magnolii, a potem... w okolice Berm. I wolałabym byś mi towarzyszył przynajmniej do Magnolii. Dopóki mam przy sobie pewną rzecz, będę potrzebowała każdej pomocy.
- Możemy chwilę poćwiczyć... -powiedział zamyślony włócznik i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że został chwycony przez dziewczynę. - A masz zamiar w Magnoli zostawić ten przedmiot, że liczysz na to iż wtedy będziesz już bezpieczniejsza?
-Nie wiem. Zobaczymy co powiedzą w gildii Andhera.- stwierdziła dziewczyna po chwili namysłu.-Ale myślę, że... paru magów z tej gildii dołączy mojej misji. Grun wszak wspominał, że was szukali więc... chyba powinni pomóc.
Aryuki wydawała się nie zdawać sobie sprawy z tego spoufalania się z Lao.
Lao uśmiechnął się lekko i chwyciwszy dłoń Aryuki pewniej, ruszył w stronę Dojo zagajając. - A tak właściwie gdzie nauczyłaś się walczyć? Młoda z Ciebie dziewczyna na wojowniczkę nie wyglądasz.
-Miałam dobrych nauczycieli. A silna jestem dzięki temu, że szkolono mnie w korzystaniu z mocy własnej duszy.- stwierdziła Aryuki prowadząc Lao na szczyt wzgórza. Tam można było dostrzec kilka zabudowań z których największe wrażenie robiła świątynia.


Najstarszy budynek i widać że świeżo odnowiony, choć nie do końca. Podobnie jak reszta rzeźb i budynków otaczających go półkolem. Dom Marai bardziej przypominał willę niż mieszkanie dla jednej osoby.
-Dlatego w tej chwili nie nadaję się na sparingpartnerkę. Chyba że byłbyś wobec mnie delikatny.- rzekła żartobliwym tonem zgodnie z prawdą. I zaczęła pokazywać.- Można ćwiczyć zarówno w dojo, jak i w samej świątyni. Tam zresztą odbywały się bezkrwawe pojedynki między mnichami ku czci duchów natury.Tam jest moje mieszkanie... Jak zgłodniejesz możesz wziąć sobie co chcesz z kuchni. Ja na razie muszę się spakować. Ubrania na zmianę i resztę rzeczy przydatnych w długiej podróży.
- A nie wiesz może gdzie mógłbym dostać jakieś ubrania dla siebie? Zdałem sobie sprawę że teoretycznie od roku jestem w tej samej koszuli. -stwierdził włócznik z przekąsem krzywiąc się nieznacznie. - A co do poprzedniego tematu... do Magnoli mogę Ci towarzyszyć, potem będziemy musieli na jakiś czas się rozstać.
-W magazynie mam trochę starych kapłańskich ubrań.- zamyśliła się dziewczyna prowadząc Lao do domostwa.- Nieco pachną lawendą i są... dość stare i poprzecierane. Poza tym w Lasthope sklep krawcowej, pani Ushi, może uzyskam dla ciebie rabat.
Zatrzymała się na moment.-Do Magnolii wystarczy... Pewnie Grun wie gdzie mają tam siedzibę ci z Fairy Tail.
- To dość duży budynek ciężko przeoczyć. -stwierdził Lao i puścił w końcu dłoń Aryuki przeciągając się i oglądając starą świątynię. - Ubrania kapłańskie wystarczą, byłbym za nie wdzięczny, a właśnie, Gruma też chcesz poprosić by dalej Ci towarzyszył? To poczciwy staruszek więc pewnie nie odmówi.
-Oni i tak jadą do Magnolii, Grun nawet mnie tam chyba zapraszał.- rzekła Aryuki z uśmiechem i przypomniała sobie. -No i odwieziemy tą uwolnioną z wieży Takera do Magnolii.
Podrapała się po głowie.-To ty się przebierz, a ja zacznę się pakować.
- Podróż do Magnolii to jedno ale czy chcesz zabrać ich też dalej? -zapytał jeszcze Lao oddalając się we wskazanym przez dziewczynę kierunku, w celu zmiany ubrań.
-Nie wiem. Jak nie będą mieli innych zajęć. Od Magnolii powinno być bezpieczniej dla Gruna i Juna. Ale wiesz... oni są w gildii alchemicznej, mają swoje obowiązki.-stwierdziła Aryuki oddalając się w kierunku przeciwnym. Nagle sobie coś przypomniała i krzyknęła głośno.-Tylko nie tykaj ich lasek. Ponoć niektóre są nawiedzone przez byłych właścicieli!
Aryuki tego nie była pewna, nigdy nie przyszło jej do glowy sprawdzać kapłańskiego oręża pod tym względem. Ot, była to historyjka którą kiedyś jej opowiedział Cho.
-“ Żeby on też innych lasek nie tykał, gdyby przyszło mu podglądać jak się przebierasz.” -zaśmiał się Głos w głowie Aryuki szyderczo gdy Lao znikał w glębi budynku.
-To wojownik oddany walce i tylko walce.”- Aryuki przekonywała bardziej siebie niż Głos.-”Nie myśli o tych sprawach.

Tyle było roboty. Spakować trzeba było stertę ubrań, butów, drobiazgów potrzebnych w podróży.
Broni...
Tych miała obecnie kilka: swoją katanę, młot i takerową deseczkę, oraz kilka granatów dymnych.
Ostatki po bitwie w kryształowej wieży. Młot rozproszyła. Nie był już jej potrzebny.
Spakowała ubrania i inne drobiazgi. Obmyła się szybko. Znów nie było czasu na poważną kąpiel.
Przebrała w szaty miko i udała do świątyni się pomodlić.
Dawno tego nie robiła.


Ubrana w szaty kapłańskie uklękła przed ołtarzykiem wzniesionym na cześć duchów lasu i zaczęła cicho nucić pieśń modlitewną, przy okazji pogrążając się w medytacji.
Nie była pewna, czy akcentuje słowa właściwie. Pamiętała je z lat dziecinnych, gdy przychodziła z matką do świątyni takiej jak ta. Wtedy jej marzenie było stać właśnie taką miko. Teraz była nią... teoretycznie.
Nikt jej nie wybrał, nikt nie przygotował. Spełniane rytuały nie miały w sobie mocy. Była fałszywą miko w zapomnianej świątyni. Ale nikogo to nie martwiło. W końcu, nikt w Lasthope nie wierzył w starych bogów. I Aryuki była niczym więcej jak... kontynuatorką tradycji.
Modlitwę i medytację przerwały odgłosy treningu. Aryuki nie przywykła do nich. Wszak samotnie zamieszkiwała posiadłość przeznaczoną dla kilku mnichów i kapłanów. Skończywszy swe obowiązki jako miko cichaczem udała się więc do sali treningowej, ciekawa jak walczy Lao... i jak się prezentuje w szatach kapłańskich.


Prezentował się świetnie. Podglądająca jego trening Aryuki stwierdziła, że zdobione smokami szaty sohei, dobrze się układały na Lao.
-Pewnie przyciągnie wiele spojrzeń dziewczęcych w Lasthope.- rzekła do siebie Aryuki, a głos szyderczo rzekł.-”Już przyciąga.
Wywołując tym zaczerwienie na obliczu młodej wojowniczki. Marai jednak nie odgryzła, skupiając się na ruchach Lao i używanych przez niego ciosach i technikach.
A potem... była pora obiadowa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-08-2012 o 21:18.
abishai jest offline