Mimo, że całe pięć dni zajęła im podróż do Perimaru, on wciąż rozpamiętywał w tym czasie niedawne wydarzenia. Pierwsza zadana śmierć, później walka z ser Coriagiem. Ta ostatnia nie poszła do końca po jego myśli, ale skończyło się szczęśliwie i więcej ofiar, poza tymi spalonymi już nie było. Ale nie trzeba się pewnie było domyślać, jaka atmosfera będzie panować w dalszej części poszukiwań. Pomijając fakt śmierci towarzyszy, który niewątpliwie był dotkliwy, to tym bardziej narastała obawa o własne życie. Przeciwnik nie był byle kim. Otrząsnął się dopiero w momencie, gdy przydzielono im zadania. Co prawda musiał odtworzyć sobie nieco w myślach to, co powiedział Urvyn, by poskładać wszystko do kupy. Udało mu się jakoś jednak i ruszył, mając nadzieję, że pozostali jego towarzysze również podążą w stronę zacumowanych statków. Nie oglądając się póki co zanadto na nich, by zobaczyć, jaki jest stosunek tutejszych ludzi do nowo-przybyłych, żwawo ruszył w stronę pierwszego kapitana, wyglądającego na pochodzącego z podobnych stron co on, by po przedarciu się w okolice statku zapytać pierwszej lepszej osoby znajdującej się na nim: - Witam, płyniecie może wy do... - Zaciął się na chwilę, bo nie zapamiętał zbyt dobrze nazwy. - Rokzhartu? |