Ruppert obudził się po chwili. Chyba troszkę mu się przysnęło. Wyszedł na trakt, aby rozprostować swoje stare nogi. Coś strzeliło mu w nodze.
- Ojoj! Ojoj! - pisnął do siebie łapiąc się po chwili na kolano.
Zauważył, że ktoś się do niego zbliża. W dodatku ujrzał oszpeconą twarz, ale to tak poharataną jakich mało.
- Ojoj! Ojoj! N-N-Nie rób Ruppertowi krzywdyyy! Ruppert sobie p-p-pójdzie! - powiedział, a właściwie wypiszczał chowając się o dziwo bardzo szybko za drzewem.
Oglądał swojego rozmówce zza pnia trzymając na korze swoje kościste dłonie. Można było dostrzec jednak, że staruszek trzęsie się ze strachu, a osoba o niezwykle czułym słuchu mogła usłyszeć szczękanie zębów. Jednakże aby poczuć jego smród... nie trzeba było wcale mieć ponadprzeciętnego węchu. |