Fach Zorgrima był widoczny na pierwszy rzut oka. Pomarańczowy grzebień włosów, liczne blizny i tatuaże... Był dosyć wysoki jak na krasnoluda, barczysty i ogólnie potężnie zbudowany. Z dłoni nie wypuszczał dwuręcznego topora.
Wieczne zamglone spojrzenie wskazywało, że był na lekkim rauszu. Za cały strój oprócz okutych butów służyły mu paskowane spodnie i skórzany kaftan.
Z werbunkiem do zadania Krzywy nie miał najmniejszych problemów. Zabójca był spłukany do ostatniego grosza i wziąłby każdą robotę łącznie z kopaniem tuneli nie tyle z łażeniem po nich. Poza tym obiecywał sobie ciut więcej po tej robocie jak tylko łażenie po tunelach. Tunele w mieście oznaczały skaveny a to mogło oznaczać chwalebną śmierć.
Gdy zgromadzili się wszyscy w karczmie krasnolud ukłonił się lekko i powiedział: - Zwę się Zorgrim, Zorgrim Swenson. Mówię żebyście wiedzieli o kim macie opowiadać ludziki gdy polegnę chwalebną śmiercią dokonawszy wielu wiekopomnych czynów tam na dole.
Odczekał chwilę by się upewnić, że słowa dotarły do rozmówców i dopiero wtedy zabrał się za schodzenie. - Cicho tam na górze - krzyknął na ludzi Krzywego, nie tyle chodziło mu o ukrycie swej obecności co o ból głowy po przepiciu, który głośne dźwięki powodowały.
Wyciągnął butelczynę z kieszeni i pociągnął z niej solidnego łyka spirytusu.
Schował butelkę ujął w dłonie topór i poczłapał w dół tunelu.
Gdy dotarli do wody zaklął głośno i splunął z obrzydzeniem na taflę wody. - Nienawidzę wody i pływania- o czym dobrze świadczył zapaszek bijący od zabójcy.
Po chwili zastanowienia wzruszył ramionami i wgramolił się do łódki. -Jak mus to mus - powiedział pod nosem. |