Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2012, 16:24   #108
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Andher


Mapa ofiarowana przez klauna o dziwo była całkiem normalna I dokładna. Nie wygrywała melodyjek, oraz nie strzelała serpentynami na lewo i prawo. Zaś wskazywała na miejsce całkiem niedaleko, jakieś parę dni marszu w głąb lasu.
Czy Sugetsu dla tego zamknął go w tej okolicy? Czy już rok temu chciał wykorzystać kapelusznika do walki z Białym Królem? Tego czarny mag mógł tylko się domyślać, tak jak i innych rzeczy na temat mistrza klaunów.
Mapa zdradzała tez położenie małej osady w głębi lasu, co pozytywnie rokowało na przyszłość, bowiem zapasy Andhera i Crony były dość szczupłe, a w sakiewkach jednak tkwiło sporo klejnotów sprzed ponad roku.
Nie było więc po co zwlekać, bowiem by dotrzeć do miasteczka przed wieczorem dwuosobowa wyprawa musiała narzucić niezłe tempo.


Aryuki


Kiedy nastał ranek dziewczyna wstała jako pierwsza… a przynajmniej tak się jej wydawało, bowiem szybko zdała sobie sprawę, że po za głośnym chrapaniem Gruma słyszy jeszcze odgłosy treningu. Cichutko wyślizgnęła się przed świątynie by odkryć że to Lao od rana trenuje swój kunszt. Wschodzące słońce oblewało swym blaskiem jego gołą i pokrytą kropelkami potu pierś, a mięśnie pracowały z całych sił, gdy wymachiwał włócznią w tylko sobie znanym rytmie.
A głosik w głowie szydził i wywoływał rumieńce na policzkach swymi dość bezpośrednimi docinkami.
Nie łatwo było żyć z demonem w głowie mając siedemnaście lat.

~*~

Gdy wszyscy zjedli już przygotowane przez dziewczynę śniadanie (na które Jun ponarzekał, Grum spałaszował dwie porcje, a Lao w milczeniu oddał się posiłkowi) oraz spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, nadszedł czas by ruszać w drogę. Nie można było zwlekać, pociągi bowiem nie często jeździły w sąsiednim miasteczku, a spóźnienie się mogło dość mocno utrudnić im zmieszczenie się w terminie jakim narzucała im biblioteka.
Grupa pożegnała się z mieszkańcami, którzy zebrali się u wyjścia z miasteczka, po czym ruszyła w stronę kolejnej przygody. Każdego wiodły inne pobudki, każdy co innego chciał zdobyć na tej wyprawie, komu się to uda – czas pokaże.

~*~

Gdy w końcu grupa dotarła na stację, Aryuki wydawała się być jakaś roztrzęsiona. Rozglądała się nerwowo, a na każdym głośniejszy gwizdek reagowała podskoczeniem. Na czekający na nich pociąg patrzyła zaś niczym na najgorszego wroga.


Dziewczyna musiała pokonać jednak swój strach jak najszybciej, bowiem stalowy pojazd nie miał zamiaru długo czekać. Lao widząc zaniepokojone oblicze wojowniczki z zatroskaną miną zapytał.
- Wszystko w porządku Aryuki?
No właśnie, czy wszystko było w porządku?

Gdzieś

Karoca bez koni i woźnicy pędziła przez las w dobrze sobie znanym kierunku. Biały Król siedział zaś w środku, z lekko uniesioną maską, tak by móc bez problemu jeść trzymany przysmak – kremowe ciasteczko, jedno z jego ulubionych. Nie był zadowolony, by nie powiedzieć, że był wściekły.
Nie dość że obrabowano jego powóz z żywności, to jeszcze w kieszeni zamiast drogocennej kuli odnalazł tylko kamień. Był jednak równie zaciekawiony spotkanymi oponentami co rozłoszczony. Musiał w duchu przyznać że byli nieźle, udało im się przetrwać dość długo a nawet go okraść. Należało ich obserwować, mogli wszak stać się wspaniałymi sługami.
- Zachariuszu. –zwrócił się monarcha do siedzącego naprzeciw Xina.
- Tak mój Panie? –zapytał chłopak wciąż zmienionym głosem.
- Czy jakiś z moich zaufanych jest w okolicy? Chciałbym by odnalazł tamtą grupkę, i odebrał to co m zabrali.- powiedział spokojnie władca dojadając ciastko i ponownie zsuwając maskę, tak by zasłaniała jego twarz.
- Tak mój Panie, jeden z nich jest na tych ziemiach. Mam go wezwać?
- Tak i to natychmiast. –odparł krótko władca, a Xin skłonił się, po czym jego ciało bezwładnie spłynęło na siedzenia, co znaczyło że Zachariusz przeniósł się do innego ciała. Biały Król wyjrzał jeszcze przez okno obserwując drzewa przewijające się za szybą.
- Kiedyś to będzie moje… –szepnął sam do siebie.- Jestem przecież Królem.

Grupa na wyspie.


Magowie, ksiądz i najemnicy ruszyli we wskazanym przez wróżkę kierunku, pozostawiając za sobą Krio i chochlika, który miał doprowadzić rannego do statku. Mężczyzna wyglądał na dość zadowolonego tym faktem, lubił bowiem Chowańca Mortisa.
Grupa dość sprawnie przedarła się przez wyspę potworów, omijając kilka chimer, które żyły sobie własnym życiem by w końcu dotrzeć do małego portu na plaży.
Widać było że to stworzony przez Ogdena mały przyczółek do odbierania egzotycznych zwierzaków. Składał się bowiem głownie z mostów, jak i dźwigów na których wisiał puste klatki, kiwające się od podmuchów wiatru. Stał tu jednak też jeden statek, kiwający się w rytm morskich fal.


Spory żaglowiec, tylko czekający by odpłynąć… a co najważniejsze opuszczony. Najwyraźniej był to jednostka którą przybyli tu członkowie Dark-scar, a Kazu szybko potwierdził to przepuszczenie.
Magowie i najemnicy szybko wzięli się za przygotowywanie statku do odpłynięcia, a Ishir który przebrany przybył trochę później sprawnie im w tym pomógł.
Gdy statek był już gotowy do odcumowania, w końcu pojawił się też Krio w asyście chochlika. Chłopak zabandażowany był od stóp do głów, oraz wieziony przez małego stworka na wózku inwalidzkim, który Chowaniec wytrzasnął niewiadomo skąd i za żadne skarby nie chciał tego nikomu zdradzić.
Wszyscy w końcu byli obecni i gotowi do drogi.

~*~

Gdy statek wypłynął już na pełne morze, Kazu który okazał się niezłym żeglarzem objął stery i oświadczył że do portu powinni dotrzeć w ciągu dwóch dni.
Okazało się też, że członkowie Dark scar trudnili się też korsarstwem, bowiem ładownie były pełne… wszystkiego. Ubrań, jedzenia, klejnotów oraz sprzętów codziennego użytku, tak więc każdy mógł znaleźć dla siebie coś ciekawego.
Przyszedł czas odpoczynku po trudach jakie spotkały magów na bliźniaczych wyspach. Czas refleksji i przemyśleń nad tym gdzie i jak teraz pokierować swój żywot.

Tunele pod ruinami pracowni Ogdena.

Piąty kroczył pod ruinami spokojnym krokiem, co jakiś czas oczyszczając sobie drogę ze skał przy pomocy swych świetlistych bumerangów. Był zadowolony że jednak wrócił, pachniało tu tak jak lubił, śmiercią i strachem, na niektórych kamieniach jeszcze widoczna była świeża krew, zasypanych żywcem bestii.
- Zasłużyli na to. –zachichotał cicho. – Wszyscy tutaj, nie sądzisz? –dodał, zwracając zamaskowaną twarz ku niebu.
Po długim marszu w końcu dotarł tam gdzie chciał. Do dużej ukrytej Sali, w której stały tylko dwie szklane tuby, oraz kilka pulpitów z różnymi przyciskami.


- Zobaczmy czy twoja maszyneria dalej działa staruszku. Komuś należy się urodzinowy prezent. –zaśmiał się pochylając nad dźwigniami.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline