Franz widział, że sytuacja przybiera niebezpieczny dla niego obrót. Skończyły mu się strzały i stał się w zasadzie bezbronny. Przez jakiś czas obserwował przyczajony przy kominie. Jak zwierzoludzie dokonują rzezi w większości bezbronnych ludzi. Patrzył też na grupkę obrońców skupionych wokół Norsmena i rycerza. Siedziałby tak pewnie do rana, ale zauważył, że zwierzoludzie zaczęli podpalać domy. Nie mógł dłużej ryzykować bezczynnego siedzenia i czekania na bieg wypadków. Przełożył łuk na plecy i zgrabnie ześlizgnął się po strzesze na ziemie. Dalej skradając się pod ścianami domostw przemieszczał się powoli w okolice bramy. Wtem usłyszał trzask, odwrócił się i zobaczył wóz kierowany przez znanego mu z widzenia południowca, jak taranuje dwóch zwierzoludzi. Jeden pechowo chwycił się burty i wspiął się na wóz zmierzając z bronią w stronę woźnicy.
Franz uznał, że lepsza okazja się nie trafi. Rzucił się w stronę wozu. Kilka szusów skok i już był na skrzyni za zwierzoczłekiem. Dobył z cholewy buta długi myśliwski nóż. Jedyną broń jaka po wyczerpaniu się strzał mu pozostała i zaczął się skradać za zwierzoczłekiem. Miał zamiar jak tylko znajdzie się odpowiednio blisko poderżnąć poczwarze gardło. |