Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2012, 19:58   #116
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Królestwo Leszego, Gąszcz, Polana Czarnej Wierzby, tuż przed zmierzchem


Kobyłka szarpnęła się, rżąc niemiłosiernie. Lina naprężyła się, ocierając o pień wierzby, ale Otto mimo że mały i kaprawy, ręce miał silne jakby od dziecka chowany był w kuźni. Toteż Kapral zaparł się, aż zrył butami darń do podmokłej ziemi, ale konia utrzymał i pociągnął ku sobie.

- Prr! - zawołał Vooks zza krzaka. - Cichaj szkapa!

Ivein pacnął go w ucho.

- Stul pysk, mały i sam cichaj. Nie denerwuj biednego zwierzaka.

Jak na zawołanie z miejsca, w którym Ivein pozostawił zakneblowaną i związaną Karmelią rozległ się nieludzki skowyt. Wilczy skowyt. Dziewczyna rzuciła się raz i drugi, ale więzy były pewne. Mimo wszystko nie poddawała się i prężyła pod zwojami powroza, ale Przemianie wbrew wcześniejszym groźbom nie ulegała.

- Dziewczyna szaleju dostała - mruknął niziołek mierząc w łeb konia. - Jej by trzeba było zadać wywaru z kapelusznika. Albo chłopa potrzebuje - spojrzał znacząco na Alsburgczyka. - Narowista...


***

Wierzba zakołysała gałęziami jak wąż przed atakiem. Otto gotów był później przysiąc, że zasyczała, ale kompani go wyśmiali. Wbrew naturze i naukom Taala zwróciła większość grubych liści w kierunku konia. Ciemne kolce, które awanturnicy widzieli jak na dłoni, pokryły się kroplami cieczy.

Otto pociągnął linę. Koń z rżeniem, cały obładowany, zeschłym drewnem i polany gorzałką postąpił ostrożnie w kierunku plugawego drzewa. Zwierzę wyczuwało instynktownie, że dzieje się coś dziwnego, ale nie spodziewało się, że zaraz zginie.

Kopyta wciskały w ziemie plamisty mech, mieląc w drobny mak, ale wbrew ostrzeżeniom Rudzielca nie wzbijały tumanów pyłu czy innej substancji.

- Może to przez ten niedawny deszcz
- skwitował Ivein.

- Albo mała łgała nam jak z nut - odciął się za wcześniejsze przytyki Vooks przykładając cięciwę do policzka. Strzała po chwili znalazła się przy łęczysku.

Gdy koń znajdował się na jakieś dwa metry od pnia, wierzba gwałtownie zakołysała się, zaszumiała konarami i wystrzeliła parunastoma kolcami, które wbiły się w pierś wierzchowca. Zwierzak spłoszony wierzgnął, stanął dęba, ale ponownie Kapral ostatkiem sił pociągnął za linę i kobyłka opadła na przednia kopyta.

Wtedy to właśnie drzewo dosłownie pochwyciło kobyłkę i pociągnęło... ku sobie. Rozległ się kwik wierzchowca.

- Teraz! - wydarł się Otto.

Pocisk niziołka poleciał ku szkapie. Tak jak planowali. Awanturnicy nie czekali jednak na efekt. Lepszego momentu do działania być nie mogło.

W kierunku zwierzęcia poleciała kolejna strzała, tym razem płonąca, która wbiła się w ciało dogorywającego zwierzęcia. A później jeszcze jedna.

Równocześnie Ivein cisnął dzban z gorzałką.

Płomień wybuchł błyskawicznie. Pokrył ciało kobyłki i przelazł na drzewo. Pełzł na górę po niższych gałęziach, lizał korę drzewa, pochłaniał ją. Aż wreszcie dotarł tam gdzie chcieli najemnicy. Na górne gałęzie i liście. Kora pnia zmarszczyła się, konary zakołysały się. Wierzba zaczęła się trząść, drżeć jak człowiek podczas ataku epilepsji w Hospicjum Shallyi w Wurtbadzie. Rozległy się trzaski jakby pękały kości.

- O... kurwa - niziołek oddał w prostych słowach to czego wszyscy byli świadkami.

- Masz rację Vooku
- mruknął z niedowierzaniem Ivein ocierając oczy z dymu. - Niesamowite.

W pewnym momencie wydawało się nawet, że drzewo zaraz wyrwie się z korzenie i ruszy z posad, ale... nic się takiego nie stało. Tylko w górę nieba biły czerwonoczarne płomienie okrywając polany płaszczem dymu. I smrodu. Aż kręciło się w głowie. Mijały drogocenne minuty.

Ogień wreszcie objął plamisty mech i skierował ku awanturnikom przyczajonym w krzakach.

Mimo tego jak na dłoni widać było, że wierzba spłonęła doszczętnie.

- Udało się! - wrzasnął Vooks.
 
kymil jest offline