- Wracaj na górę, jeśli ci tu za duszno - mruknął Erwin do elfa, któremu najwyraźniej spacerek pod ziemią przestał się podobać. - I przestań się tak wiercić, bo się wywrócimy - dodał po chwili, gdy już odbili od brzegu.
A mówią, że elfy są mądre, że mają dobry słuch... Ten widać był jakimś wyjątkiem, bowiem nie dość, że się nie raczył wycofać, to jeszcze odstawił jakiś taniec, tak że łódka zakołysała się.
- A ty się zamknij, Jonna, bo głos się niesie po wodzie...
Łódka nie wóz... Zanim Erwin zdołał się zatrzymać, przepłynęli kolejne kilka metrów.
- Widzi go który? Macie linę? - spytał, przeklinając własną głupotę. O pochodniach pomyślał, o kawałku solidnej liny - nie. Chociaż teraz bardziej by się przydała wędka lub sieć...
To, że ktoś musiał łodzią przypłynąć, to było oczywiste. Na tyle oczywiste, że nawet nie warto było wypowiadać tego na głos.
- Pewnie ten, którego czaszkę znaleźliśmy - powiedział Erwin. - A potwór z pewnością umie pływać. Bądźcie więc cicho. bo jak nas dopadnie, to nas potopi jak kurczaki. |