Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2012, 13:32   #189
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Najemnicy… - stara kobieta włożyła w to jedno słowo tyle pogardy, że zabrzmiało jak najcięższa obelga. - Zwykłe psy. -

Tyle usłyszeli od niej Bruno i Gislan. Z uznaniem spojrzała tylko na Alberta i Mierzwe. Pokiwała głową, odbierając ich przysięgi i dała znak aby ruszyli a nią do bramy. Do reszty nie powiedziała ani słowa. Do czasu, aż odezwał się Vogel, rzucając wyzwiskami w kierunku barykady. Od strony wioski, nikt mu nie odpowiedział, ale słychać było jakieś przytłumiane krzyki. Widać dał chłopom temat do dyskusji. Kapłanka nie czekała na ich decyzje, tylko ruszyła ku bramie, puszczając Mierzwę i Alberta przodem. Zatrzymał się na moment przy wysuniętym Voglu, położyła mu dłoń na ramieniu i szepnęła parę słów, po czyn ruszyła do bramy.

Albert, Mierzwa

Kobieta prowadziła ich ku bramie a ta otworzyła się na jej powitanie. Nie ledwo co, jak za wcześniej. Tym razem wrota rozwarły się na oścież, ukazując zebranych za nimi, uzbrojonych mężczyzn. Było ich może z piętnastu. Chłopi. Bez pancerza, ale za to nieźle uzbrojeni. Włócznie, berdysze, dwuręczne miecze, maczugi, topory. Widać wykorzystali to, co zastawiły martwe gobliny. Przewodził im wielki człowiek, chroniony przez gruby, skórzany fartuch, jaki kowale nosili w swych kuźniach. Lepsze to niż nic. W dłoniach trzymał ogromny topór. Szerokie bary, dłonie jak bochen chleba i węzły mięśni na potężnych ramionach, dopełniały obrazu całości.
Kapłanka podeszła do niego i zmienili kilka słów. Mężczyzna pokiwał głowa i razem ze swoimi ludźmi ruszył przez bramę. Mijając dwoje nieznajomych obrzucił ich tylko spojrzeniem. Nikt się do nich nie odezwał. Na twarzach chłopów widać było desperacje, ale i zaciętość i złość. Szli zabijać i choć byli tylko pospólstwem, to teraz nikt nie był bezpieczny, jeśli tylko staną im na drodze.

Kapłanka wprowadziła ich do wioski. Teraz mogli przyjrzeć się jej od środka. Większość budynków był przyklejona ścianami do palisady. Na ich dachach stali teraz już nieliczni obrońcy z łukami i kuszami w dłoniach. Większość z nich widziała stanowczo zbyt mało wiosen. Reszta widział już ich zbyt dużo. Na środku wioski, stał duży, okrągły budynek. Ściany były murowane a dach solidny, podobnie jak prowadzące do środka dębowe drzwi. Nie miał za to prawie wcale okien a te które były, były wąskie, jak otwory strzelnicze. Zamysł budowniczych był oczywisty. Jeśli palisada by padła, on stanowił drugą i ostatnią linie obrony.

- Ten, którego minęliście to Ulf. Kowal, aktualny przywódca wioski. On i jego ludzie kupią nam czas. Z centralnego budynku wiedzie tunel, którym można dostać daleko poza obręb palisady. Jest ciemny i wąski, miejscami trzeba będzie iść na czworakach, ale gobliny go nie znają. Tamtędy możemy wydostać się niepostrzeżenie z wioski. Wyjście jest niedaleko miejsca gdzie pokraki rozbiły obóz. Pytanie czy chcecie ruszyć od razu, czy czekacie na wynik bitwy? -

Kapłanka spojrzała na nich pytająco, wskazała na budynek. Za ich plecami starszy mężczyzna, z bujna siwa brodą zeskoczył dziarsko z dachu najbliższego bramie domostwa i zamknął za wychodzącymi wrota.

Reszta

Kapłanka odeszła, zabierając ze sobą kozaka i Alberta a zaraz potem bramy Wideł się otworzyły. Vogel chyba sam był trochę zaskoczony skutecznością swego fortelu, jednak chłopi wyszli z wioski. Było ich kilkunastu a przewodził im barczysty olbrzym, którego już wcześniej mogli obejrzeć czarownik i Mierzwa. Gorzej, że po ich wymarszu, bramy na powrót się zamknęły. Wielki osobnik, w kowalskim fartuchu i z dwuręcznym toporem w dłoniach, podszedł do Vogla.

- No proszę. Pan wielki wojennik wzywa do boju, co? No więc jesteśmy. Prowadź do bitwy więc. Nie martw się, będę pilnował twoich pleców walce, abyś mógł przewodzić naszej… zemście. -
Kpiący uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny, ale zarówno on jak i jego ludzi, nie rzucali się bezmyślnie do boju, tylko czekali na pierwszy ruch najemników.

- KRYĆ SIĘ! -

Głos należał do Hainza, który bardziej wyczuł niż wypatrzył niebezpieczeństwo. Wszyscy jak jeden mąż padli na zimie. Nie wszyscy jednak dość szybko.

Tiliana nawet nie wydała dźwięku przez śmiercią. Nie zobaczyła skąd nadeszła, ani kto ją przyniósł. Podobnie jak wcześniej Corvin i elfka został ugodzona długą, pierzastą strzałą. Identyczną jak ta, która zabiła pierwszego najemnika dzień wcześniej. Uderzyła ją prosto w serce. Nie żyła, jeszcze zanim jej truchło opadło na ziemie. Kolejnego członka wyprawy mniej…

Następnym dźwiękiem jaki usłyszeli był wrzask podniesiony przez atakujące gobliny. Nacierały od strony z której przybyli, wrzeszcząc i wymachując bronią. Chwila, może dwie i wejdą w zasięg kusz i łuków.

- Nadchodzą! Przygotować się! -
Wrzasnął Gislan. Olbrzym z toporem spojrzał zaś na Vogla
- Z Sigmarem, lub przeciw niemu, tak to szło? Prowadź zatem! -

On i wszyscy chłopi spojrzeli na samozwańczego mściciela w oczekiwaniu…

------------------------------------------------------------------------------------------------------
mapka
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline