|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-08-2012, 22:09 | #181 |
Reputacja: 1 | Mierzwa powiódł ciężkim wzrokiem po kompanach, potem po wozie z klatką. Splunął dla dodania sobie animuszu. - Nie sądziłem, że to powiem, ale... ja tu zostaję, kamraci. Z ciężkim wozem to zielonoskórym łajno tam, a nie uciekniemy. Takie moje kozacze zdanie. Szańce wioski, jeśli nie padły wcześniej i teraz wytrzymają nawałnicę. Jedzenie mamy. Złota od tych biedaków nie potrzebujemy. Spróbować tedy wycieczki trzeba. - Tedy - zwrócił się do kapłanki. - Ja pójdę z Tobą i ślubuję na Ursuna, że dzieciaków Waszych poszukam. Ale w swoim czasie, a nie gdy mi starszyzna nakaże, bo na wojaczce to się lepiej znam - zastrzegł się, pocierając bliznę na czole. - Jeśli zaś dzieci nie żyją, co jest wielce prawdopodobne, to Wielki Niedźwiedź mi świadkiem, obietnicy danej nie złamałem i żadna klątwa na mnie nie spadnie. Prowadź matulu do, tfu, Wideł i opowiedz więcej o tej goblińskiej napaści lub zaprowadź do Starszego wioski. |
08-08-2012, 23:50 | #182 |
Reputacja: 1 | -Nie piszę się na pewną śmierć. Jeżeli oni nam pomogą to idę. Mają oni jeszcze wolę, siłę i odwagę by walczyć o swoje dzieci. Goblinów jest więcej i to rąk do mieczy potrzebujemy jeżeli mamy zmierzyć się z nimi poza palisadą. Spojrzał smutno na kozaka po jego pierwszych słowach. -Niech cię demony, też tego się obawiam. Niech to. Od pierwszego dnia służby mam wyrok śmierci tylko bez terminu. W Ostermark było gorzej i żyjemy. - ...niektórzy, szyderczy głos pojawił się w myślach.- Tutaj też sobie poradzimy. Zresztą nie może Kislevita być lepszy od Ostlandczyka. -Dobrze kapłanko, choć raz już ślubowałem bronić imperium i jego mieszkańców to złożę przysięgę. Niech mi wszyscy bogowie świadkami będą tego co mówię, że przysięgam póki tu jestem ludziom nie szkodzić, w walce z nimi stanąć i ich dzieci spróbować znaleźć, a jeżeli znaleźć bym ich nie mógł lub martwe znalazł to pomstę wywrzeć próbował będę podług mych sił. Wystarczy takie słowo? -Możesz prowadzić do tego kto tu dowodzi, trzeba działać, ludzi zorganizować, wóz wprowadzić i umocnienia obejrzeć. Gobliny zachowują się jakby jakiś plan realizowały. Trzeba wycieczkę zrobić wytłuc z kusz i łuków najbliższą nam grupę i uciec. Sprowokować je by swojego planu zaniechały. Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 11-08-2012 o 13:34. |
08-08-2012, 23:50 | #183 |
Reputacja: 1 | Felix był wściekły. Bardzo liczyli na odpoczynek a muszą uciekać. Bo według niego o przystąpieniu na propozycję kapłanki nie było mowy. -Panowie... I panie, wynośmy się stąd. Gobliny pewnie zaraz zaatakują wioskę, musimy się oddalić jak najszybciej, póki jeszcze mamy jakąkolwiek szansę. Wiem że jesteśmy zmęczeni ale powinniśmy dać radę z szybkim marszem. Co innego z obroną wioski i podkradaniu zakładników z obozu paruset goblinów! |
09-08-2012, 02:09 | #184 |
Reputacja: 1 | -Ci zielonoskórzy... Są dziwni. Heinz spojrzał na pozostałych i pokręcił głową. Słowa kapłanki były mu raczej obojętne. Jeśli kamraci zdecydują się pomóc, pójdzie. Jeśli nie, odjedzie z nimi. Należał do ludzi któzy woleli coś zrobić, niż potem zostać oskarżonym o bierność w przypadku szybko rozwijających się zdarzeń. W tym wypadku jednak był niespokojny. -Ich zachowanie jest nienaturalne. Gobliny nie powinny tak kołować, zaganiać nas i straszyć. To domena weteranów z Waagh. Hersztów i noobów. A te pokraki tutaj... Nie wiem czy zapędzają nas do osady, czy liczą że do niej nie wejdziemy. Nie zmienia to jednak faktów. Decyzja musi zostać podjęta szybko.
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
10-08-2012, 15:34 | #185 |
Reputacja: 1 | Opinia wieśniaków na temat von Antary ostatecznie przekonała Elise, że nie warto z nimi rozmawiać, dalszej wymiany zdań już nie słuchała. Bo i po co? - Przepraszam, nie powinnam była tego mówić.-zwróciła się ugodowo do Mierzwy i usiadła na poboczu żeby choć na chwilkę dać odpocząć nogom kiedy inni jeszcze próbowali chłopów przekonać czy też zastraszyć. Nieco zdziwiło ją kiedy wrota się otwarły wypuszczając starą kobietę, która do nich podeszła. Ochotniczka słuchała jej słów z nieodgadnioną miną, a kiedy tamta skończyła wstała, otrzepała spodnie i siląc się na obojętny ton rzuciła w stronę towarzyszy: -Pora się zbierać póki jeszcze możemy, mamy misję do wykonania. Miała nadzieję że większość pamięta z czym i gdzie mają się udać a także rozumie że powstrzymanie zarazy jest ważniejsze niż próby ratowania dzieci którym i tak już pewnie nie sposób pomóc, ale jeśli ktoś chciał zostać nie zamierzała się wtrącać, jego wybór. |
11-08-2012, 10:45 | #186 |
Reputacja: 1 | Blef się nie u dał i Gislan nie miał zamiaru poświęcać wiele czasu na zastanawianie się. Bruno miał rację, choć wszyscy byli zmęczeni, to trzeba było stąd wypieprzać. Krasnolud znów podszedł trochę bliżej w stronę wioski i zawołał: - Wy tam w wiosce słuchajta! Jeśli któremu z was życie miłe to może się z nami zabrać! Tu i tak zdechniecie, a z nami macie jakąś szansę! Miał nadzieję że ktoś się skusi, gdyż przydałby się ktoś kto poprowadzi ich przez bagna. - Zbierajmy dupę w troki zanim zrobi się tutaj za gorąco - zwrócił się do towarzyszy, którzy zdecydowali się tak jak ona na podróż dalej. |
11-08-2012, 12:04 | #187 |
Reputacja: 1 | - Ale wy, kurwa, jesteście głupi. - powiedział z wyrzutem do reszty, tak by tylko oni go usłyszeli. - Sytuację trzeba rozwiązać sposobem. Gadanie baby, oczywiście, zlał ciepłym moczem i zignorował z chłodną pogardą. W końcu co można odpowiedzieć komuś, kto proponuje samobójstwo w zamian za wielkie nic. Odcharknął, splunął i wziął się pod boki. - Patrzcie i uczcie się. - rzucił towarzyszom. - Wy tam, hołoto w środku! - ryknął. - Wysłaliście nam tu starą wariatkę, miast dogadać się jak mężczyźni. Z tego wynika, żeście kozojebne obsrajtuchy i kozojebnymi obsrajtuchami was ogłaszam! Gobliny zabrały wam dzieciaki? A co wy robicie? Chowacie się za palami i świńskim gnojem, tchórzliwe gównojady! Nic dziwnego, że je wam porwały! Patrzcie, te zielone skurwysyny same tu przylazły! Trafi wam się lepsza okazja do zemsty!? Czego tam bronicie, w tej tonącej w gównie oborze? Tu jest wasz wróg! A może takie z was strachliwe psie chuje, że będziecie siedzieć se za tymi balami, aż po was też przyjdą i zarżną? Tedy jesteście nawet nie chuje, a zwykłe pizdy, taka wasza mać! Zemsta, zemsta na wroga, powiadam wam, parszywe wsioki! Z Sigmarem i choćby mimo Sigmara! Pójdę pozabijać je razem z wami albo i sam, jeśli wy sracie właśnie w jedyne portki i tak już pewnikiem obesrane! No!? Która z was, pizdy, naprawdę ma jaja!? Zbliżył się kilka kroków do bramy, z wysoko uniesionym mieczem w ręce i wymachując nim jak kiepski aktor w kiepskim przedstawieniu. Rzecz jasna, nie miał najmniejszego zamiaru walczyć z zarażonymi goblinami. Wystarczy, że kmioty wyjdą zza tych pali i rzucą się na gobliny, odwracając ich uwagę od nich, kiedy będą zwiewać. Może nawet zdąży się zgarnąć coś przydatnego z wiochy.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
14-08-2012, 16:05 | #188 |
Reputacja: 1 | Trzeba przyznać , że tutejsze chłopstwo potrafi grać człowiekowi na nerwach. Podczas kiedy strudzony podróżnik oczekuje tylko szklanki piwa i ciepłej sprawy , ci nie udzielają mu tego , a w dodatku grożą i obarczają swoimi problemami. Lothar już wiedział co się święci , lepiej trzymać się od tej wioski z daleka. -Ranald już dawno zapomniało tym miejscu , a jeśli nieustannie trzyma się tu pech to i Sigmar nie pomoże. Komu w drogę temu czas , nic tu po nas! I już miał zaberać się do marszu kiedy przedstawienie zaczął Vogel. Niecodzienne sytuacje potrzebują niecodziennych rozwiązań , a więc wstrzyma się z odejściem. Ostatnio edytowane przez dambibi : 14-08-2012 o 16:17. |
15-08-2012, 13:32 | #189 |
Reputacja: 1 | - Najemnicy… - stara kobieta włożyła w to jedno słowo tyle pogardy, że zabrzmiało jak najcięższa obelga. - Zwykłe psy. - Tyle usłyszeli od niej Bruno i Gislan. Z uznaniem spojrzała tylko na Alberta i Mierzwe. Pokiwała głową, odbierając ich przysięgi i dała znak aby ruszyli a nią do bramy. Do reszty nie powiedziała ani słowa. Do czasu, aż odezwał się Vogel, rzucając wyzwiskami w kierunku barykady. Od strony wioski, nikt mu nie odpowiedział, ale słychać było jakieś przytłumiane krzyki. Widać dał chłopom temat do dyskusji. Kapłanka nie czekała na ich decyzje, tylko ruszyła ku bramie, puszczając Mierzwę i Alberta przodem. Zatrzymał się na moment przy wysuniętym Voglu, położyła mu dłoń na ramieniu i szepnęła parę słów, po czyn ruszyła do bramy. Albert, Mierzwa Kobieta prowadziła ich ku bramie a ta otworzyła się na jej powitanie. Nie ledwo co, jak za wcześniej. Tym razem wrota rozwarły się na oścież, ukazując zebranych za nimi, uzbrojonych mężczyzn. Było ich może z piętnastu. Chłopi. Bez pancerza, ale za to nieźle uzbrojeni. Włócznie, berdysze, dwuręczne miecze, maczugi, topory. Widać wykorzystali to, co zastawiły martwe gobliny. Przewodził im wielki człowiek, chroniony przez gruby, skórzany fartuch, jaki kowale nosili w swych kuźniach. Lepsze to niż nic. W dłoniach trzymał ogromny topór. Szerokie bary, dłonie jak bochen chleba i węzły mięśni na potężnych ramionach, dopełniały obrazu całości. Kapłanka podeszła do niego i zmienili kilka słów. Mężczyzna pokiwał głowa i razem ze swoimi ludźmi ruszył przez bramę. Mijając dwoje nieznajomych obrzucił ich tylko spojrzeniem. Nikt się do nich nie odezwał. Na twarzach chłopów widać było desperacje, ale i zaciętość i złość. Szli zabijać i choć byli tylko pospólstwem, to teraz nikt nie był bezpieczny, jeśli tylko staną im na drodze. Kapłanka wprowadziła ich do wioski. Teraz mogli przyjrzeć się jej od środka. Większość budynków był przyklejona ścianami do palisady. Na ich dachach stali teraz już nieliczni obrońcy z łukami i kuszami w dłoniach. Większość z nich widziała stanowczo zbyt mało wiosen. Reszta widział już ich zbyt dużo. Na środku wioski, stał duży, okrągły budynek. Ściany były murowane a dach solidny, podobnie jak prowadzące do środka dębowe drzwi. Nie miał za to prawie wcale okien a te które były, były wąskie, jak otwory strzelnicze. Zamysł budowniczych był oczywisty. Jeśli palisada by padła, on stanowił drugą i ostatnią linie obrony. - Ten, którego minęliście to Ulf. Kowal, aktualny przywódca wioski. On i jego ludzie kupią nam czas. Z centralnego budynku wiedzie tunel, którym można dostać daleko poza obręb palisady. Jest ciemny i wąski, miejscami trzeba będzie iść na czworakach, ale gobliny go nie znają. Tamtędy możemy wydostać się niepostrzeżenie z wioski. Wyjście jest niedaleko miejsca gdzie pokraki rozbiły obóz. Pytanie czy chcecie ruszyć od razu, czy czekacie na wynik bitwy? - Kapłanka spojrzała na nich pytająco, wskazała na budynek. Za ich plecami starszy mężczyzna, z bujna siwa brodą zeskoczył dziarsko z dachu najbliższego bramie domostwa i zamknął za wychodzącymi wrota. Reszta Kapłanka odeszła, zabierając ze sobą kozaka i Alberta a zaraz potem bramy Wideł się otworzyły. Vogel chyba sam był trochę zaskoczony skutecznością swego fortelu, jednak chłopi wyszli z wioski. Było ich kilkunastu a przewodził im barczysty olbrzym, którego już wcześniej mogli obejrzeć czarownik i Mierzwa. Gorzej, że po ich wymarszu, bramy na powrót się zamknęły. Wielki osobnik, w kowalskim fartuchu i z dwuręcznym toporem w dłoniach, podszedł do Vogla. - No proszę. Pan wielki wojennik wzywa do boju, co? No więc jesteśmy. Prowadź do bitwy więc. Nie martw się, będę pilnował twoich pleców walce, abyś mógł przewodzić naszej… zemście. - Kpiący uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny, ale zarówno on jak i jego ludzi, nie rzucali się bezmyślnie do boju, tylko czekali na pierwszy ruch najemników. - KRYĆ SIĘ! - Głos należał do Hainza, który bardziej wyczuł niż wypatrzył niebezpieczeństwo. Wszyscy jak jeden mąż padli na zimie. Nie wszyscy jednak dość szybko. Tiliana nawet nie wydała dźwięku przez śmiercią. Nie zobaczyła skąd nadeszła, ani kto ją przyniósł. Podobnie jak wcześniej Corvin i elfka został ugodzona długą, pierzastą strzałą. Identyczną jak ta, która zabiła pierwszego najemnika dzień wcześniej. Uderzyła ją prosto w serce. Nie żyła, jeszcze zanim jej truchło opadło na ziemie. Kolejnego członka wyprawy mniej… Następnym dźwiękiem jaki usłyszeli był wrzask podniesiony przez atakujące gobliny. Nacierały od strony z której przybyli, wrzeszcząc i wymachując bronią. Chwila, może dwie i wejdą w zasięg kusz i łuków. - Nadchodzą! Przygotować się! - Wrzasnął Gislan. Olbrzym z toporem spojrzał zaś na Vogla - Z Sigmarem, lub przeciw niemu, tak to szło? Prowadź zatem! - On i wszyscy chłopi spojrzeli na samozwańczego mściciela w oczekiwaniu… ------------------------------------------------------------------------------------------------------ mapka
__________________ naturalne jak telekineza. |
16-08-2012, 10:57 | #190 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Gottriemu cała ta sytuacja się wcale, ale to wcale nie podobała. Zamiast wyruszać zanim gobliny zaatakują prowadzili jakieś dziwne targi, słuchali łzawych opowieści i wdawali się jak Vogel w jakieś pokrzykiwania z miejscowymi. Gobliny jakby czekały na wyjście chłopów przed bramę. Gdy ci się pojawili zieloni zaatakowali. "Nie lepiej było nas wpuścić?" przeszło przez myśl Gottriemu- Odpieralibyśmy atak skryci za palisadą a tak walczymy przeciw przeważającym siłom twarzą w twarz. Na dodatek niepotrzebna śmierć Taliany, którą też trzeba było spisać na karb chłopskiego uporu. Żałował elfki bo była użyteczna. Znała się na opatrywaniu ran. Widząc nadbiegającą zieloną hołotę założył powoli tarczę i dobył topora. Stał zrezygnowany czekając na przebieg wypadków. |