Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2012, 17:43   #9
Bartosh
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Przeciągły ryk klaksonu potężnej ciężarówki zwiastował nadciągającą kolizję. Dziewczyny zaczęły działać szybko. Zręcznie zagarnęły kilka drobiazgów z wnętrza pojazdu i sprawnie wyskoczyły na zewnątrz. Szybko znalazły odrobinę miejsca na poboczu, gdzie mogły czuć się względnie bezpiecznie. Przez chwilę z niepokojem wpatrywały się w kierowcę, który ociągał się z opuszczeniem pojazdu. Alan wiedział że na wąskiej drodze pełnej uciekających w popłochu ludzi nie miał najmniejszych szans na zawrócenie i ucieczkę przed kolumną pojazdów. W końcu i on wdrapał się na stertę gruzu.

Nagle ze skarpy po przeciwnej stronie na drogę zeskoczył drobny brodaty mężczyzna w mocno znoszonej granatowej bluzie z kapturem i wciąż trzymających fason spodniach od garnituru. Przez pierś miał przewieszoną wielką brezentową torbę nad którą bezustannie krążyły muchy.


Brodacz krzyknął coś do podobnie wyglądających towarzyszy za jego plecami. Kilkanaście postaci zeskoczyło na drogę i podbiegło w kierunku samochodu. Wspólnymi siłami zaczęli spychać pojazd na pobocze. Brodacz skakał jak oszalały krzycząc i wydając polecenia. Lemiesz ciężarówki przewalał ręczne wózki wypełnione dobytkiem, porzucone w pośpiechu na środku drogi.

Ludzie rozpierzchli się na wszystkie strony w ostatniej chwili uciekając przed rozpędzonym pojazdem. Brodacz wciąż skacząc i chichocząc głośno sprawnie wspiął się i stanął obok pasażerów samochodu. Powonienie Viconii, Victorii i Alana zostało porażone potwornym smrodem bijącym od starszego mężczyzny

Kaleczący uszy chrzęst. Masywny lemiesz ciężarówki uderzył w pojazd, wgniatając go w gruzowy nasyp, drzwi po prawej stronie pojazdu zostały wyrwane. Iskry sypały się w niebo, gdy stal spotkała się ze stalą. Gdy kolumna pojazdów przejechała a wzbity przez nie kurz opadł na jezdnie okazało się że samochód, choć lewy bok miał zupełnie zmasakrowany, a siła uderzenia przesunęła go o kilka metrów, wyglądał całkiem znośnie. Nie było jednak czasu na dokładne przyjrzenie się maszynie. Ludzie skłębieni za trzema wędrowcami rzucili się do przodu. Porozrzucany po drodze sprzęt stał się teraz powodem ostrej przepychanki. Każdy chciał wyrwać dodatkowy gambel dla siebie.

Jeśli ktoś wątpił kiedykolwiek w siłę nowojorskiej policji, własnie miał okazję ujrzeć w jak bardzo się mylił. W chaosie kłótni nikt nie zauważył podjeżdżających pickupów. Kilku uzbrojonych w pałki i tarcze mężczyzn pokrytych w całości policyjnym pancerzem wbiło się w tłum. Ciosy pałek szybko uspokoiły krewkich amatorów cudzego dobytku. Pulchna kobieta wymachująca nożem została bezpardonowo postrzelona w nogę. Huk wystrzału i krzyk kobiety ostatecznie zakończyły wszelkie zamieszki. Alan Viconia i Victoria zostały bezpardonowo ściągnięte ze skarpy i wepchnięte w utworzoną na nowo kolejkę. Ranną kobietę opatrzono i przeniesiono na jeden z samochodów. Ludzie ruszyli do przodu w kierunku punktu kontrolnego.

Alan:
Spoglądasz na samochód oceniając jego stan. Lewa strona jest mocno wgnieciona i nie ma drzwi. Koła są prawdopodobnie uszkodzone, natomiast reszta pojazdu poza wgnieceniami i rysami wydaje się być sprawna. Przy odpowiednim sprzęcie byłbyś w stanie wszystko naprawić. Obserwując pojazd jednocześnie słuchasz brodatego mężczyzny wciśniętego między Ciebie a towarzyszące Ci dziewczyny.

Victoria, Viconia:
Brodacz uśmiecha się do was, nie zwracając uwagi na to że zasłaniacie nosy i usta chustkami. Nie macie jak zamienić się miejscami. Policja eskortuje kolejkę ludzi brutalnie wpychając tych, którzy odstają od jednej linii. Przed wami punkt kontrolny. Mężczyzna konfidencjonalnym szeptem coś wam tłumaczy. Przedstawia się jako Peter Smelly. Nadaje jak katarynka, tak że z ledwością rozumiecie co mówi.

Peter Smelly: …nie płaczcie po wozie. I tak bez zezwolenia nie wjedziecie nim przez kontrolę… też miałem kiedyś podobny…szkoda go było tak złomować… Konwoje po ostatnich atakach mają rozkaz taranowania przeszkód na drogach dojazdowych… Widać że jesteście tu nowe i nie macie pojęcia co i jak… widzę jak ze strachem spoglądacie na kontrole…słusznie bo jak nie macie odpowiednich papierków albo dużej porcji gambli to was zawrócą..hehe.


Po chwili jednak zaczynacie uważniej przysłuchiwać się jego słowom. Gość wychodzi z konkretną propozycją.

Peter Smelly: Sprawa jest taka… Wy macie broń, amunicję i wiedzę, a i wyglądacie na takich co potrafią o siebie zadbać… ja jestem stąd i nie raz przechodziłem przez te kontrole… Na teren miasta nie wniesiecie broni ani amunicji bez zezwolenia… samochód też musi mieć papier… Dodatkowo nie wyglądacie na takich co mają przepustki… ja wam wszystko załatwię i dopilnuję aby waszej bryczce nic się nie stało w zamian za pewną przysługę… co powiecie…w końcu ocaliłem wasz wóz od zniszczenia… rozumiecie, że nie ma cenniejszego gambla niż przysługa, co? Co myślicie?...


Jesteście coraz bliżej bramy, gdzie kontrolowani są ludzie. Widzicie że broń i narkotyki są konfiskowane a zamiast nich ludzie dostają jakieś papierki. Słyszeliście o tym – Nowy Jork ma własną walutę. Ludzie wykłócają się o swój sprzęt. Wygląda na to że rekompensaty w dolarach są symboliczne. Kilka osób zostało brutalnie odprawionych od bramy. Jeden z nich zamachnął się na policjanta. Po raz kolejny mogliście doświadczyć jak dobrze wyszkoleni są ludzie zajmujący się ochroną miasta. Awanturnik plując krwią zostaje zaciągnięty przez bramę. Nad bramą wjazdową widzicie ogromny napis namalowany białą farbą na starym bilbordzie.

„Twarde prawo, ale prawo”


Wkrótce wasza kolej. Albo korzystacie z oferty brodacza, albo idziecie normalnie. Wybór należy do was…
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!
Bartosh jest offline