Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2012, 09:47   #110
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Na odpowiedź nie dał szansy milczący dotąd Rafael. Lekki ukłon skomponował się w całość z podejściem do stojących bliżej, toczących dialog towarzyszy.
- Jest jeszcze coś... - zawahał się - Leśna Pani. Likantropi porwali z konwoju viseńczyka, który pobierał nauki od Alvenusa, a mordując bandę goblinów, oszczędzili i wzięli ze sobą ich... kogoś w rodzaju szamana. Podążając ich tropem, natknęliśmy się na jaskinie, z której zabrali skały z magiczną mocą, jak twierdzi Korenn, adept magii. - wskazał ręką czarodzieja. - Zbyt młodzi jesteśmy i mądrości nam brakuje, by ocenić do czego dążą zmiennokształtni. Ale rodzi to w nas duży niepokój, czy ich tajemnicze działania nie doprowadzą do zagłady naszych braci. A to zachwiałoby równowagę również i tutaj, w twoim domu. - rozłożył ręce i obejrzał się po drzewach, by podkreślić, że chodzi mu o cały las. - Proszę, dopomóż nam, mądra elfko.
- Niezła próba, młody człowieku - uśmiechnęła się do Rafaela elfka - lecz to właśnie pojawienie się ludzi zburzyło równowagę; w końcu jesteście tu od niedawna. I ciężko jakoś uwierzyć, że obchodzi was los goblinów czy innych tutejszych stworzeń - odwróciła się w stronę Fernasa, po czym skierowała wzrok z powrotem na myśliwego. - Nie jest dobrze, gdy moc gromadzi się w jednych rękach, a do tej pory likantropi nie parali się magią, choć mogliby. Z drugiej strony nadmiar mocy rodzi chęć nadużycia... - zamyśliła się Lamariee. - Szczerze mówiąc nie rozumiem czego ode mnie oczekujecie. To, że chcą wam zaszkodzić jest całkiem pewne. Lecz co do szczegółów - chyba nie sądzicie, że wilkołaki przychodzą do mnie na obiad i zwierzają się ze swoich planów, albo zdają codziennie raporty? Macie więcej informacji ode mnie na temat ich ostatnich działań; spróbujcie sami wyciągnąć wnioski. Szukanie wyręki w myśleniu jest prostą drogą do umysłowej stagnacji; gdy stąd odejdziecie kto będzie myślał za was?
Korenn milczał przez dłuższą chwilę przysłuchując się tylko rozmowie, widok przemieniającej się druidki za bardzo nim wstrząsnął by miał kłapać paszczęką. Wyglądało jednak na to że i on musiał zaprząc swój umysł do roboty.
- Pani, Visena i osady w jej pobliżu pewnie nie są najmilszym dla druidów widokiem, ale też nie niszczymy lasu czy łąk. Jeśli los goblinów nas nie obchodzi, to goblinów nasz - również, podobnie jak każdego innego stworzenia które z ludzi chętnie uczyniłoby przekąskę. W tym roku ktoś zniszczył groby na naszych cmentarzach, ba, rozkopał nawet mogiłę w której ofiary zarazy leżą zrzucone. Na domiar tego imadlaki i tojanidy się na nas uwzięły, inne jeszcze znaki się pojawiły, niepokojące wielce, a teraz na nasz konwój napadnięto. Uratowaliśmy umierającego akolitę z Viseny który na tyle ile był w stanie cokolwiek powiedzieć ostrzegł nas przed magiem - elfem zapewne - który mówił przy nim o grobie, jakiejś jaskini lub ruinach, o zabranej ofierze, o poszukiwaniu mocy. Wiązało się to z Viseną, na pewno, parę razy powtarzał nazwę naszej wioski. Pani, nazywają cię strażniczką ruin … może to też o nie chodzi?
- Tak mnie nazywają? - zdziwiła się lekko druidka. - No cóż... Skoro nie znacie miejsca pobytu waszych wrogów to uczciwe, byście je poznali - w końcu oni znają wasze. Nie rezydują w ruinach; smoczydła nie znoszą konkurencji. Na pewno zajęły jedną ze strażnic; podejrzewam też, że zasiedlają pobliskie jaskinie, ale nie mam pewności; nie zapuszczam się tam. A ty myśl! - wycelowała palec w Korenna. Jej dłonie znaczyła siateczka zmarszczek. - Skoro wieś nagle nawiedziło pasmo nieszczęść, to co to może oznaczać?
- Komuś zależy by wieś przestała istnieć? Jest w niej coś na czymś komuś zależy? Mam wrażenie że w Visenie jest coś na co my już nie zwracamy uwagi albo w ogóle nie jesteśmy świadomi jego istnienia - czarownik wzruszył ramionami na poły bezradnie, na poły z zawstydzeniem - po części dlatego, że nie posiadamy wiedzy by być świadomi wartości - w końcu włościanami jesteśmy, nie ćwiczonymi w sztukach magicznych chociażby, jak w miastach na wschodzie i południu. Z konwojem poszli najlepsi obrońcy Viseny, może dlatego zostali zaatakowani by się ich pozbyć choć wątpię - wystarczyłoby zaatakować wieś podczas ich nieobecności, a nasz umierający kapłan powiedział że jakieś straty nasi zadali, czego można się było spodziewać. Przykazał nam byśmy odzyskali coś za wszelką cenę, w tym momencie też o elfie wspomniał.
Sięgnął do kieszeni i wydobył okruchy magicznej skały, pokazał druidce wyciągnięte na drżącej ze zmęczenia i nerwów dłoni.
- Wilkołaki wtargnęły do jaskini pająków w której to znaleźliśmy, ten minerał był obecny w ścianach, znaleźliśmy ślady jego wydobycia. Tam właśnie naszego kapłana odszukaliśmy, na razie jedynego z porwanych - powiedział ze smutkiem i wzdrygnął się, przypominając sobie cierpienie Justusa. - Na pewno potrzebowały tej skały i pewnie wystarczającą jej ilość wydobyły, skoro szły w takiej sile. Tylko do czego? Nasze groby zostały w tym roku rozkopane, kto wie, może splądrowane, może splugawione. Nawet my tutaj, w Visenie, o Urgulu słyszeliśmy, o tym co się w Królestwie działo dwie setki zim temu, może i tutaj jakowyś nekromanta ma zamiar mroczną magię zaprząc by jakiegoś rytuału dopełnić. A z Viseny ofiary do niego porwać? - przyglądał się elfce usiłując z jej twarzy odczytać jakieś oznaki nawet nieświadomego potwierdzenia lub zaprzeczenia. Zdawało się, że początkowa wypowiedź czarodzieja przypadła jej do gustu, ale im bardziej zapędzał się w teoretyzowaniu, tym bardziej miał wrażenie, że traci w oczach elfki. - Tak by ze słów Justusa wynikało. Tyle że Visena jest duża, w sumie kilka setek dusz w niej mieszka lub w jej okolicy, i by porwać więcej luda taki atak musiałby być … - Korenn przewrócił oczami gdy zdał sobie sprawę z tego jak wiele różnych czynników może wchodzić w rachubę. Skąd wiejski chłopak miałby wiedzieć o taktyce czy potężnej magii jakiej ów złowrogi elf mógłby użyć?
- Tak sobie myślę - habu … eeee, wilkołaki porwały szamana goblinów i naszych kapłanów czy magów, jacy by oni nie byli - powiedział powoli. - Może to oni są szczególnie potrzebni?
- Ten rodzaj kryształu to dobry materiał gromadzący energię Splotu - rzekła druidka, rzuciwszy okiem na półprzeźroczystą skałę. - Ma wiele zastosowań, a większość magów na pewnym etapie szkolenia uczy się łączyć moc z materią... - zawiesiła głos, po czym mruknęła pod nosem. - Mięknę na starość...
Powiedzieć że Korenn uważnie nastawiał uszu na słowa elfki o krysztale to tak jak twierdzić że woda jest mokra. Zaraz jednak opamiętał się i znowu przymusił do kombinowania. O ich rodziny chodziło.
- Mówiłaś, pani, o naszej spuściźnie... Visenę założyli - podobno, jeśli to nie tylko bajania, co przecież być może - Harard i Visena właśnie, ale jeśli cokolwiek po nich pozostało to tylko to że ze sobą jedynie trzymamy i nikt z Królestwa nad nami władzy nie ma. Przynajmniej o tym nam wiadomo. Chyba że jest coś jeszcze? Albo późniejszego czasu dotyczy? - zapytał znowu, nieświadomie głaszcząc łebek Zass.
- Mnie wypytujesz o waszą historię? To wy stawiacie przodkom pomniki i grobowce.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline