Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2012, 09:48   #111
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Korenn przełknął irytację, bo i wyjścia nie było.
- Elfowie długo żyją, a lepiej zapytać ciebie, pani, która byłaś tu jeszcze nim Visena powstała, niż polegać na ulotnej pamięci i tym co pewnie nie raz w opowieściach uległo przekręceniu - powiedział niepewnie, bo chociażby on sam znał dwie wersje tego w jaki sposób osada została założona.
- Nie śledzę waszych losów, tak jak od czasów Hararda i moje was nie obchodzą. Nie moja to sprawa, że straciliście to, co miało was chronić. Nie rozwiążę za was waszych problemów; ludzie nie uczą się na błędach.
- Mówisz, że nie interesują cię nasze sprawy, a lepiej od nas wiesz co nam skradziono. - Wtrącił zrezygnowany Yarkiss, który usiadł sobie na kamieniu. Od gadania elfki rozbolały go nogi.
- Szkoda że nie wiemy kto i jakie popełnił - mruknął Korenn. Ciągle za mało wiedzieli a co gorsza - chyba nikt nie wiedział o co jeszcze pytać. - Ktoś coś skradł z mogił? - zapytał nie licząc specjalnie na odpowiedź.
- Sam powiedziałeś, że zostały rozkopane - uśmiechnęła się kpiąco Lamariee. - Trupy były już chyba za stare na posiłek, nieprawdaż?
- Zapewne tak, od zarazy dwadzieścia lat minęło - czarownik przytaknął nie zwracając uwagi na kpinę i przeszukując gorączkowo pamięć. Nic cennego mu się nie kojarzyło z mogiłą, by ktokolwiek tam to zakopał.
- Możemy cię prosić, pani, o wskazanie drogi do strażnicy i jaskiń w których wilkołaki mieszkają? - zapytał. - I jak stąd trafić do Viseny?
- Do Viseny prosto na północ; szybko znajdziecie znajome punkty. Co do strażnic kierujcie się na południowy zachód.
- Co do strażnicy, prawdą jest to co mówią o wilkołakach? Tylko srebro może ich zranić? - Zapytał Yarkiss.
- Nigdy nie próbowałam, ale to chyba zależy od formy, w jakiej aktualnie się znajduje - zamyśliła się naukowo Lamariee. - Na pewno magia czy ogień szkodzi im tak samo, jak i wam. Podobnie jak obcięcie głowy; trudno zregenerować głowę - w jej oczach pojawił się znów błysk rozbawienia.
- Zapewne tak. - Yarkiss przytaknął druidce. - Mam do ciebie jeszcze jedne istotne pytanie. Mam nadzieje, że nie poskąpisz mi na nie odpowiedź. W jaki sposób zwykli ludzie stają się wilkołakami? - Myśliwy liczył się z tym, że elfka może wyśmiać jego niewiedze, mimo to postanowił się jej o to zapytać.
- Przez ugryzienie; tu z pewnością wasze bajania są zgodne z prawdą. Oczywiście nie w oryginalnej formie, lecz w zwierzęcej lub pośredniej. Ale z likantropią jest tak samo jak z innymi chorobami - nie każdy ugryziony zostaje zarażony; to kwestia wytrzymałości organizmu.
- Podobnie jak z jadem pająków. - Stwierdził Yarkiss, który cały czas czuł się osłabiony od feralnej walki w jaskini. - Wiesz może jak przeciwdziałać zatruciu?
- Nie da się uodpornić, można się co najwyżej próbować leczyć, ale w tym wypadku lekarstwo może łatwo stać się bardziej zabójcze niż choroba.
- Bardziej zabójcze. - Powtórzył lekko przestraszony. Myśliwy miał prosić druidkę o uleczenie, ale po jej słowach postanowił udać się z tym do Viseny.
- Babko... - Instynkt barda wziął górę nad fernasowym poczuciem celu – Znałaś Hararda i Visenę?! - zapytał z podziwem. W końcu sama mówiła: 'od czasów Hararda'.
- “Znałam” to za dużo powiedziane - odparła druidka. - Gdy Visena umarła Harard szukał pomocy wszędzie gdzie tylko mógł; również i u mnie. Cóż jednak mogłam zrobić? W przeciwieństwie do niej nie byłam magiem, a jej śmierć na pewno nie była naturalna. Zapewne sama w jakiś sposób sprowadziła śmierć na siebie... i swoje dziecko - w głosie elfki można było wyczuć lekki smutek.
- Visena parała się magią? - Zapytał mocno zdziwiony Yarkiss. “Zapewne starej elfce szwankuję pamięć, albo się przesłyszałem.” - Był święcie przekonany, że wybranka Hararda była uzdolnioną wojowniczką.
- Nie zawsze jedno przeszkadza drugiemu. Czasem to kwestia uzdolnień, czasem chęci i samozaparcia. A czasem głupoty, gdy ktoś próbuje traktować Splot jak zabawkę. Niemniej jednak coś osiągnęła, skoro wieś była chroniona przez kilka ludzkich pokoleń.
- Chroniona? - Fernas zmarszczył brwi, zaskoczony. Jeśli była chroniona, to nikt - przynajmniej o ile pamiętał - nie zadał sobie trudu, aby powiedzieć o tym grajkowi.
- A myślisz, że przeżyliście w tym lesie tyle lat li i jedynie dzięki waszym zdolnościom?
- Ale co nas chroniło? - Fernas wytężył pamięć, starając się przebić przez mgły amnezji - Chodzący pomnik?
- Prędzej galion na grobie Hararda, albo coś w nim osadzonego - mruknął Korenn.
W oczach elfki odbiło się lekkie zaskoczenie. Widać ta część viseńskich bajań nie była jej znana. Nie skomentowała jednak, zamiast tego rzekła:
- Jestem już stara, a za mną długa noc. Jeśli nie macie więcej pytań, udam się na spoczynek.
Czarownik skinął głową potakująco i zapytał jeszcze:
- Czy dostrzegłaś pani ostatnio … to jest od zeszłego roku, w okolicach Viseny jakiegoś elfa, oczywiście poza mieszkańcami osady?
- Nie, ta część lasu już mało kogo obchodzi.
- Zatem nie będziemy już marnować twojego cennego czasu. Mam nadzieje, że spotkamy się następnym razem w bardzie sprzyjających okolicznościach. Bywaj. - Yarkiss pożegnał się się z druidką, nie dziękując jej za pomoc.
Jednak Korenn jeszcze został i ciekawie przyglądał się elfce.
- Pani, jak liczna jest wataha tych … likantropów? - obrócił na języku obce słowo. - I dlaczego są tak różne?Gobliny mówiły że większe habu … eee, likantropy, mają więcej par nóg niż dwie.
- Rozumiem, że watasze również mam wysłać informacje o waszej liczebności? -Druidka surowo spojrzała na czarodzieja, po czym westchnęła. - Chyba się nie zrozumieliśmy. Udzieliłam wam pewnych informacji bo uważam, że koncentracja magii w jednych rękach nie służy Równowadze; w każdym razie w waszych rękach narobi mniej szkód.
Ale eksterminacja likantropów nie leży w interesie lasu. One rzadko - w przeciwieństwie do ludzi - zabijają dla przyjemności, “kogo popadnie” jak stwierdziliście. I nie zarażają też “kogo popadnie”; zazwyczaj po prostu żyją swoim życiem. Teraz to się zmieniło, bo jeden z nich zyskał w życiu inny cel.
Natomiast istnienie waszej osady jest zaledwie mgnieniem w historii Wilczego Lasu - a mimo to w ciągu niespełna dwóch setek lat zdążyliście się rozmnożyć do dwóch wsi i wciąż wam mało. Wszędzie tak jest. Rzekłeś, że bez zapasów będziecie musieli porzucić wieś - spojrzała na Fernasa. - To się nazywa ‘selekcja naturalna’ - i im szybciej u was nastąpi, tym lepiej dla Natury. A teraz żegnam - odwróciła się i zniknęła w swojej chacie.
Korenn wpatrywał się w zamknięte drzwi chaty; wcześniej ukłonił się druidce uprzejmie, w końcu zawdzięczali jej informacje.
- Tak, selekcja naturalna - powtórzył za elfką - Ludzie w końcu wyprą was wszystkich i wyrżną w pień - tych parszywych goblinów, pełnych wyższości elfów, druidów tak dbałych o równowagę, żyjących swoim życiem likantropów, polujące na nas smoczydła czy tojanidy. Na waszych kościach postawimy nasze osady, a na pola wysypiemy popiół z waszych ciał by zebrać większe plony. I wtedy gdy pozostaną z was marne resztki, uciekinierzy skryci w najgłębszej głuszy, będziecie żałować tych wyzwisk i lekceważenia nas - szeptał. Potem odwrócił się i ruszył z innymi.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline