Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-08-2012, 09:48   #111
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Korenn przełknął irytację, bo i wyjścia nie było.
- Elfowie długo żyją, a lepiej zapytać ciebie, pani, która byłaś tu jeszcze nim Visena powstała, niż polegać na ulotnej pamięci i tym co pewnie nie raz w opowieściach uległo przekręceniu - powiedział niepewnie, bo chociażby on sam znał dwie wersje tego w jaki sposób osada została założona.
- Nie śledzę waszych losów, tak jak od czasów Hararda i moje was nie obchodzą. Nie moja to sprawa, że straciliście to, co miało was chronić. Nie rozwiążę za was waszych problemów; ludzie nie uczą się na błędach.
- Mówisz, że nie interesują cię nasze sprawy, a lepiej od nas wiesz co nam skradziono. - Wtrącił zrezygnowany Yarkiss, który usiadł sobie na kamieniu. Od gadania elfki rozbolały go nogi.
- Szkoda że nie wiemy kto i jakie popełnił - mruknął Korenn. Ciągle za mało wiedzieli a co gorsza - chyba nikt nie wiedział o co jeszcze pytać. - Ktoś coś skradł z mogił? - zapytał nie licząc specjalnie na odpowiedź.
- Sam powiedziałeś, że zostały rozkopane - uśmiechnęła się kpiąco Lamariee. - Trupy były już chyba za stare na posiłek, nieprawdaż?
- Zapewne tak, od zarazy dwadzieścia lat minęło - czarownik przytaknął nie zwracając uwagi na kpinę i przeszukując gorączkowo pamięć. Nic cennego mu się nie kojarzyło z mogiłą, by ktokolwiek tam to zakopał.
- Możemy cię prosić, pani, o wskazanie drogi do strażnicy i jaskiń w których wilkołaki mieszkają? - zapytał. - I jak stąd trafić do Viseny?
- Do Viseny prosto na północ; szybko znajdziecie znajome punkty. Co do strażnic kierujcie się na południowy zachód.
- Co do strażnicy, prawdą jest to co mówią o wilkołakach? Tylko srebro może ich zranić? - Zapytał Yarkiss.
- Nigdy nie próbowałam, ale to chyba zależy od formy, w jakiej aktualnie się znajduje - zamyśliła się naukowo Lamariee. - Na pewno magia czy ogień szkodzi im tak samo, jak i wam. Podobnie jak obcięcie głowy; trudno zregenerować głowę - w jej oczach pojawił się znów błysk rozbawienia.
- Zapewne tak. - Yarkiss przytaknął druidce. - Mam do ciebie jeszcze jedne istotne pytanie. Mam nadzieje, że nie poskąpisz mi na nie odpowiedź. W jaki sposób zwykli ludzie stają się wilkołakami? - Myśliwy liczył się z tym, że elfka może wyśmiać jego niewiedze, mimo to postanowił się jej o to zapytać.
- Przez ugryzienie; tu z pewnością wasze bajania są zgodne z prawdą. Oczywiście nie w oryginalnej formie, lecz w zwierzęcej lub pośredniej. Ale z likantropią jest tak samo jak z innymi chorobami - nie każdy ugryziony zostaje zarażony; to kwestia wytrzymałości organizmu.
- Podobnie jak z jadem pająków. - Stwierdził Yarkiss, który cały czas czuł się osłabiony od feralnej walki w jaskini. - Wiesz może jak przeciwdziałać zatruciu?
- Nie da się uodpornić, można się co najwyżej próbować leczyć, ale w tym wypadku lekarstwo może łatwo stać się bardziej zabójcze niż choroba.
- Bardziej zabójcze. - Powtórzył lekko przestraszony. Myśliwy miał prosić druidkę o uleczenie, ale po jej słowach postanowił udać się z tym do Viseny.
- Babko... - Instynkt barda wziął górę nad fernasowym poczuciem celu – Znałaś Hararda i Visenę?! - zapytał z podziwem. W końcu sama mówiła: 'od czasów Hararda'.
- “Znałam” to za dużo powiedziane - odparła druidka. - Gdy Visena umarła Harard szukał pomocy wszędzie gdzie tylko mógł; również i u mnie. Cóż jednak mogłam zrobić? W przeciwieństwie do niej nie byłam magiem, a jej śmierć na pewno nie była naturalna. Zapewne sama w jakiś sposób sprowadziła śmierć na siebie... i swoje dziecko - w głosie elfki można było wyczuć lekki smutek.
- Visena parała się magią? - Zapytał mocno zdziwiony Yarkiss. “Zapewne starej elfce szwankuję pamięć, albo się przesłyszałem.” - Był święcie przekonany, że wybranka Hararda była uzdolnioną wojowniczką.
- Nie zawsze jedno przeszkadza drugiemu. Czasem to kwestia uzdolnień, czasem chęci i samozaparcia. A czasem głupoty, gdy ktoś próbuje traktować Splot jak zabawkę. Niemniej jednak coś osiągnęła, skoro wieś była chroniona przez kilka ludzkich pokoleń.
- Chroniona? - Fernas zmarszczył brwi, zaskoczony. Jeśli była chroniona, to nikt - przynajmniej o ile pamiętał - nie zadał sobie trudu, aby powiedzieć o tym grajkowi.
- A myślisz, że przeżyliście w tym lesie tyle lat li i jedynie dzięki waszym zdolnościom?
- Ale co nas chroniło? - Fernas wytężył pamięć, starając się przebić przez mgły amnezji - Chodzący pomnik?
- Prędzej galion na grobie Hararda, albo coś w nim osadzonego - mruknął Korenn.
W oczach elfki odbiło się lekkie zaskoczenie. Widać ta część viseńskich bajań nie była jej znana. Nie skomentowała jednak, zamiast tego rzekła:
- Jestem już stara, a za mną długa noc. Jeśli nie macie więcej pytań, udam się na spoczynek.
Czarownik skinął głową potakująco i zapytał jeszcze:
- Czy dostrzegłaś pani ostatnio … to jest od zeszłego roku, w okolicach Viseny jakiegoś elfa, oczywiście poza mieszkańcami osady?
- Nie, ta część lasu już mało kogo obchodzi.
- Zatem nie będziemy już marnować twojego cennego czasu. Mam nadzieje, że spotkamy się następnym razem w bardzie sprzyjających okolicznościach. Bywaj. - Yarkiss pożegnał się się z druidką, nie dziękując jej za pomoc.
Jednak Korenn jeszcze został i ciekawie przyglądał się elfce.
- Pani, jak liczna jest wataha tych … likantropów? - obrócił na języku obce słowo. - I dlaczego są tak różne?Gobliny mówiły że większe habu … eee, likantropy, mają więcej par nóg niż dwie.
- Rozumiem, że watasze również mam wysłać informacje o waszej liczebności? -Druidka surowo spojrzała na czarodzieja, po czym westchnęła. - Chyba się nie zrozumieliśmy. Udzieliłam wam pewnych informacji bo uważam, że koncentracja magii w jednych rękach nie służy Równowadze; w każdym razie w waszych rękach narobi mniej szkód.
Ale eksterminacja likantropów nie leży w interesie lasu. One rzadko - w przeciwieństwie do ludzi - zabijają dla przyjemności, “kogo popadnie” jak stwierdziliście. I nie zarażają też “kogo popadnie”; zazwyczaj po prostu żyją swoim życiem. Teraz to się zmieniło, bo jeden z nich zyskał w życiu inny cel.
Natomiast istnienie waszej osady jest zaledwie mgnieniem w historii Wilczego Lasu - a mimo to w ciągu niespełna dwóch setek lat zdążyliście się rozmnożyć do dwóch wsi i wciąż wam mało. Wszędzie tak jest. Rzekłeś, że bez zapasów będziecie musieli porzucić wieś - spojrzała na Fernasa. - To się nazywa ‘selekcja naturalna’ - i im szybciej u was nastąpi, tym lepiej dla Natury. A teraz żegnam - odwróciła się i zniknęła w swojej chacie.
Korenn wpatrywał się w zamknięte drzwi chaty; wcześniej ukłonił się druidce uprzejmie, w końcu zawdzięczali jej informacje.
- Tak, selekcja naturalna - powtórzył za elfką - Ludzie w końcu wyprą was wszystkich i wyrżną w pień - tych parszywych goblinów, pełnych wyższości elfów, druidów tak dbałych o równowagę, żyjących swoim życiem likantropów, polujące na nas smoczydła czy tojanidy. Na waszych kościach postawimy nasze osady, a na pola wysypiemy popiół z waszych ciał by zebrać większe plony. I wtedy gdy pozostaną z was marne resztki, uciekinierzy skryci w najgłębszej głuszy, będziecie żałować tych wyzwisk i lekceważenia nas - szeptał. Potem odwrócił się i ruszył z innymi.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 19-08-2012, 20:15   #112
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Post wspólny.

Rafael poczekał aż pierwszy z kompanów rzucił słowo pożegnania i ukłonił się elfce, nie strzępiąc języka po jego nie do końca udanej, wysilonej próbie perswazji. Nie odprowadzał nawet druidki wzrokiem, lecz od razu spojrzał na Yarkissa. Kiwnął do góry brodą, chcąc przekazać swoją jakże praktyczną myśl. ~ No dobra chłopie. Magię, druidów mamy chwilowo za sobą. Teraz jeść, spać i s... ~ Ze smutkiem uświadomił sobie, że ze spaniem na razie może się pożegnać, kiedy przez jakąś minimalną lukę w koronach drzew zobaczył skrawek niebiesko- szarego już nieba.
- I co teraz? - posiłkował swój przekaz.
- Słuszne pytanie. Może wypadałoby sprawdzić, czy Visena jeszcze stoi. Po tym co usłyszałem i zobaczyłem dotychczas, mam poważne obawy co do jej dalszego istnienia. - Odpowiedział Yarkiss, którego do tej pory mało obchodził los osady.
- Czy ktoś wie co zostało zrabowane z cmentarza? - Korenn wypalił nie zwracając uwagi na pytanie Rafaela.
- Nie za bardzo się tym wcześniej interesowałem. - Wzruszył ramionami Yarkiss.
- Wrócić do Viseny... można powiedzieć, że znaleźliśmy wozy - cmoknął Fernas - Ale... przydałoby się coś więcej. Ktoś z was miał wpływowego ojca? Sołtysa, strażnika...? Czy innego, kogo mógłby łatwo przekonać, a dałby radę coś we wsi wskórać?
- Znasz wszystkich to ty jesteś chyba najlepiej urodzony. W końcu jesteś synem karczmarza, że ci tak przypomnę jeśli zapomniałeś. - Odparł Yarkiss.
- Nie, żaden z was nie zwierzał mi się z pochodzenia, odkąd *pamiętam* - odparował Fernas, kładąc nacisk na ostatnie słowo - A karczmarza powinno się dać przekonać. Wątpię, by oblężenie przez wilkołaki dobrze mu na interes robiło...
- Akurat do Viseny wiele podróżnych nie przybywa, tak więc ilość gość zaglądających do karczmy wielce przez oblężenie nie spadnie. Liczę jednak, że sołtys i reszta możnych potraktuje nas poważnie. - Łudził się Yarkiss. - Z drugiej strony poza małym kawałkiem kryształu, nie mamy żadnych dowodów na teorie o wilkołakach i tajemniczym elfie. Zatem zdarzyć się może, że nikt w naszą historie nie uwierzy.
- Ale zapasy trunku spaść mogą. W końcu chyba wszystkiego z chmielu miejscowego nie produkują, nie...? A w razie czego... - powiedział Fernas, uznając, że czas popisać się odrobiną mądrości - Ilu jest w Visenie młodych?
- Chmielu? - Zapytał zdziwiony Yarkiss. - Raczej jęczmieniu, ale i tak chłopy częściej raczą się miodem, a nie piwem. - Powiedział z dumą. Wszak to dzięki pracy jego braci oraz ojca, miejscowi mogli poprawić sobie humor przy dzbanie pitnego miodu. - A co do młodych. Znajdzie się pewnie z niecała setka. Nie liczę rzecz jasna tych co do koła wozu nie dorastają. Chwila. - Myśliwy popatrzył podejrzliwie na grajka. - Co ty kombinujesz?
- Proste - rzekł z dumą bard - Gdyby krew nie wrzała, niektórzy z was nigdy by zadków nie ruszyli. - Spojrzał na Eillif złośliwie, żeby wiedziała, do kogo pije. Dziewczyna zaczerwieniła się i spuściła wzrok. - A skoro już wszyscy tu jesteśmy, zgaduję, że w większej ilości głów się kotłowało. Więc, jeśli starsi nam nie uwierzą, pójdziemy do młodych. W ich oczach - jak o przygodach opowiemy - możemy być już nieledwie bohaterami. Nawet ja - dodał w nagłym a rzadkim przebłysku samokrytyki. - Jeśli ich przekonamy, też będzie dobrze. Nawet, jeśli starszych siłą czy argumentem zmusić nie zdołamy, to... No, wystarczy mieć ich potomków. Bo zgadzać się z nami nie muszą. Ale jeśli zdołamy zebrać grupę wsród młodszych - *gotowa* pójść na wilki - to będą musieli ustąpić. Bo WIEDZĄ, że bez żadnej pomocy z dziatkami koniec będzie. No, i z Viseną.
- Bohaterem, to ty będziesz do momentu aż pierwszego ojcowskiego pasa na dupie nie poczujesz - Korenn nawet nie silił się na sarkazm - Bo tym bohaterowanie się skończy. Ale trzeba nam chyba wrócić i ostrzec wszystkich przed … tym co może Visenie grozić. Nawet nie wiemy na dobrą sprawę przed czym - zasępił się. - Co to za elf?? I co chroniło Visenę?! Może tego ostatniego chociaż się dowiemy, bo Justus wyraźnie powiedział żebyśmy to “odzyskali”!
- A co do starszych … - rozejrzał się po wszystkich - nadal żyjemy. Pewnie nikt się nie spodziewa że wrócimy, że żyjemy nawet, pewnie za martwych nas mają. Ale walczyliśmy i przeżyliśmy, starliśmy się z goblinami i pająkami, sroce spod ogona nie wypadliśmy, potrafimy się bronić. To i starszym czoła stawimy. O, i wozy - wskazał na Fernasa - o wozach trzeba powiedzieć.
Nawet gdy to mówił marszczył czoło. Słowa o “ofierze”, a raczej następnych ofiarach i myśli o porwanych nieszczęśnikach z karawany ciągle go prześladowały. Ale co mieli zrobić innego jak wrócić? Przecież już, przestraszeni, wypięli się na gobliny by z podwiniętymi ogonami odnaleźć wioskę. Określenie “rozdarty” w blady sposób oddawało co czuł czarownik...

- Ja myślę, że nam w ogóle nie uwierzą - rzekła cicho Eillif. W każdym razie z jej zdaniem na pewno nikt się nie będzie liczył. - Nie mamy żadnych dowodów na to, że walczyliśmy. Przedmioty z karawany mogliśmy znaleźć i bez walki; tak samo byle gdzie trafić na pająki - bez związku z wilkołakami. Nie mamy ani trofeów z wilkołaków, ani z goblinów, a kryształ... Alvenus się pewnie na nim wyzna, ale też to nie dowód na spisek likantropów. Potraktują nas jak nieposłuszne dzieci, które przyczaiły się gdzieś w lesie na dekadzień, a teraz wymyślają bogowie wiedzą jakie historie byle by tylko uniknąć kary za ucieczkę w czasie zbiorów - zielarka ostatnie słowa niemal wymamrotała i spuściła głowę. Takie tyrady zdarzały się jej niezwykle rzadko, a przeciwstawienie się zdaniu grupy - wcale.
Korenn z uznaniem spojrzał na dziewczynę, chyba pierwszy raz aż z takim szacunkiem.
- A więc co radzisz, Eillif? - zapytał najzupełniej serio i z prawdziwą ciekawością w głosie.
- Znaleźć jakieś dowody... coś... nie wiem - zielarka skrzywiła usta. - Zresztą nawet jakbyśmy mieli dowody i tak nam powiedzą to samo co przy karawanie: że jak najlepsi zginęli, to reszta już nic nie poradzi i lepiej bezpiecznie za ostrokołem siedzieć, niż w głuszę iść, walczyć z wilkiem w jego własnej jamie. A bo to jedną zimę przegłodowaliśmy?
- Dowody u wilkołaków Zwłaszcza po tym jak z goblinami wzięliśmy rozbrat? - Korenn skontrował, ale mimo wszystko uśmiechnął się z uznaniem do zielarki i zapytał jedynie na wpół żartobliwie - A ty Eillif ruszyłabyś sprawdzić te strażnice kiedy już ostrzeżemy wioski?

Yarkiss złapał się za głowę słysząc pomysł Fernasa na przekonanie starszyzny.
- Korenn ma rację. Nie pora na przewroty i rewolucje. Wystarczą nam wilkołaki. - Zwrócił się do barda. - My tu się głowimy, a może wcale nie będziemy musieli nikogo namawiać. Może w osadzie zdążyli się już na własnej skórze przekonać o grasujących wilkołakach. Kto tam wiem? Jak będziemy tu stali to się nie przekonamy. - Myśliwy nie przepadał za takimi debatami i najchętniej ruszyłby już w drogę.
- Juści, nie uwierzą – prychnął zniecierpliwiony Fernas – Dowody? Jeśli nie są stadem mułów, powinni uwierzyć. Że sobie niby sprawę wymyśliliśmy? Ciągle kłapiecie paszczękami, że jakiś kleryk z karawany wam coś o grobach mówił... a ktoś się zastanawiał, SKĄD on to wiedział? Bo w rozmowność wilczego nasienia bym nie wierzył. U kogoś przecież musiał terminować, z kimś się spotykać... – i pewnie od nich usłyszał. I mogą wierzyć, żeśmy nieposłuszne dzieci. Ale trudniej będzie im wytłumaczyć, skąd – imaginując - dowiedzieliśmy się rzeczy, o których wiedzieć nie powinniśmy. Chyba, że są lotni jak ten giez, co przysiadł na Korennowym karku. Ale wtedy Visena jest zgubiona.
- A ojcowski pas... - fuknął raz następny - Albo Visena jest pełna silnorękich, albo zgłupieliście kompletnie.Skąd wam się wziął pomysł, że gobliny czy inne stwory są mniej straszne od rodziciela? Bo na moje, Yarkiss, Rafael i Jarled mogliby teraz spokojnie pasem swoich poczęstować. Oni was mogą nie posłuchać. Ale jak kto się da stłamsić, to będzie jeno wina jego charakteru. – Grajek zamilkł, powiedziawszy już swoje.

Rafael na wzmiankę o biciu rodziców, wykrzywił się nieco. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja w jego rodzinie była raczej wyjątkowa, w porównaniu do reszty wioski. Toteż postanowił nie dawać upustu swojemu zdziwieniu.
- Justus wiedział wszystko z rozmów jakie prowadziły wilkołaki. On umierał... nie kłamałby. - Nawiązał do innej rzeczy. - Jestem pewien. Dużo racji ma Eillif - zerknął na zielarkę, zasępiając się - jeśli mamy wracać, trzeba to dobrze obmyśleć. Z drugiej strony z żywnością jest co raz gorzej, więc nie mamy za bardzo innego wyjścia. Moglibyśmy zdobyć wpierw więcej dowodów na nasze racje, jeśli mamy cosik komuś z wioski udowadniać. Może.. może do Alvenusa z tym kamieniem.. albo.. Jarled, twój ojciec się cmentarzem zajmuje?
- Przecież wiesz, że tak - burknął Grobokop. - Ale on kopie nowe groby, a nie rozkopuje stare!
- Justus naglił do pośpiechu … jeśli nie wprost to pewnie miał na myśli to że następnym ruchem tego “elfa” będzie szukanie większej liczby ofiar - przypomniał Korenn.
- Nie ma nikogo zamiaru częstować pasem. - Rzekł Yarkiss do barda, a później zwrócił się do Rafaela. - A nie też zbierać kolejnych dowodów. Wystarczająco już ryzykowaliśmy własnym życiem, a może i za bardzo. - Nie powiedział tego na głos, ale rzecz jasna chodziło mu o Etroma, którego musieli pochować nieopodal jaskini. - Pusty żołądek i troszkę rozumu w głowie, każą mi się zgodzić z Korennem. Najwyższy czas ruszyć w drogę. - Powiedziawszy to, wziął się za zbieranie swoich rzeczy. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Viseny, dlatego uwinął się z tym szybko. Nie miał też zamiaru czekać na guzdrzących się kompanów.
- Osada powinna być mniej więcej po drodze. Dobrze byłoby wstąpić do Devona, nie odprawi nas, jeśli powiemy mu o Justusie. A może akurat on wie coś więcej o tym... wszystkim. W końcu jest półelfem i głównym kapłanem. Tak czy siak przydałby się ktoś, z kim pójdziemy do sołtysa. W nic nam nie uwierzy po samych bliznach.. - dywagował Ralfi, poprawiając torbę i podnosząc łuk Damiela.
- Los Justusa powinien go zainteresować. - Przytknął Yarkiss, obierając kurs na Visene.
 
Lakatos jest offline  
Stary 07-09-2012, 08:09   #113
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wrócili do Viseny bez większych kłopotów, z wyjątkiem tego, że głód zaczął im doskwierać, gdyż bogowie lasów nie zesłali im nic, co można by przerobić na obiad czy kolację. Po drodze napotkali liczną watahę dzików, które ominęli szerokim łukiem, oraz samotnego wilka, który z kolei ich ominął z daleka. Noce również były spokojne - ni duchy żadne, ni skrzaty złośliwe nie zakłóciły nikomu snu.

Do wioski dotarli pod wieczór, przed zamknięciem bramy. Powitały ich najpierw okrzyki dzieci, które obległy wracających bohaterów, potem zaczęli pojawiać się starsi. Nawet bywalcy karczmy oderwali się od swych mniej czy bardziej pełnych kubków, zwabieni narastającą wrzawą. Były okrzyki radości, zdziwienia, rozpaczy, pytania, na które śmiałkowie starali się jak najszybciej odpowiedzieć. Był śmiech, były łzy, nie zawsze łzy radości.
W końcu raczył się pojawić i Oskar. Sołtys obrzucił grupkę (nieco rozproszoną, bo większość z nich znalazła się w objęciach swych rodzin, a ci, co mieszkali poza Viseną oblegani byli przez bliskich tych, co nie wrócili) niezbyt pochlebnym spojrzeniem.
- A więc wróciliście - powiedział. Jego tubalny głos sprawił, że gwar nieco przycichł. Oskar stanął na schodkach, prowadzących do karczmy i, patrząc z góry na wszystkich, mówił dalej. - Z pustymi jak widzę rękami, i nie w komplecie. - Spojrzał na Fernasa, całkiem jakby to jego obwiniał za ten stan rzeczy. - Macie nam coś do powiedzenia, bohaterowie? - spytał.
W jego tonie zabrzmiała gryząca ironia.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-02-2014, 15:33   #114
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Visena
Doba czternasta


“Nie mamy ani trofeów z wilkołaków, ani z goblinów, a kryształ... Alvenus się pewnie na nim wyzna, ale też to nie dowód na spisek likantropów. Potraktują nas jak nieposłuszne dzieci, które przyczaiły się gdzieś w lesie na dekadzień, a teraz wymyślają bogowie wiedzą jakie historie byle by tylko uniknąć kary za ucieczkę w czasie zbiorów...

Prorocze słowa Eillif brzęczały wszystkim “bohaterom” w głowach, gdy stojąc na środku karczmy opowiadali o swoich wyczynach. O znalezieniu wozów, o bitwie jednej, drugiej, goblinach i Justusie. I im dłużej mówili tym więcej zwątpienia widzieli w oczach słuchaczy. Bo karawana to jedno - mieli przedmioty z niej, łuk Damiela, fiolki… Ale dogadać się z goblinami? Odbić więźnia wielkim pająkom? Wykryć spisek likantropów? Toć to Visena a nie Waterdeep, tu się takie rzeczy nie zdarzają. No dobra, orki, gobliny - jasne. Ale reszta?
- Fernas, przyznaj, tyś to wszystko nawymyślał! - huknął karczmarz. - Ten durny półelf twój bajkami ci łeb napchał i teraz się wyłgać nimi próbujesz, hę?
Inni też zaczęli szemrać. Jak Rafaela czy Yarkissa mało kto w oczy nazwałby kłamcą, to już na młodego barda łatwiej było naskoczyć.


- Przynajmniej jedna gęba mniej do wykarmienia została. I o dziecko się martwić nie będę - burknęła macocha Etroma, przygarniając do piersi dwuletnią córkę. Kilka innych bab pokiwało głowami, rade pozbycia się “Zaraźnika” ze wsi. Tylko grabarz pokręcił głową z dezaprobatą i smutkiem.
- Etrom był bohaterem! Dzięki niemu żyjemy, osłaniał nas odwrót przed pająkami i dzięki niemu odbiliśmy wozy! Gdyby nie on nie byłoby nas tutaj, a wy nie mielibyście co jeść! Nie macie prawa tak o nim mówić! - wybuchnęła nagle Eillif. Może troszkę przesadziła, ale te głupie babska nie miały prawa tak o nim mówić. Odwróciła się i podeszła do siostry Saelima, która chlipała cicho w kącie. Zaginięcia złodziejaszka nie miało nic wspólnego z bohaterstwem, ale rozgoryczona postawą viseńczyków zielarka znalazła i o nim kilka ciepłych słów, głaszcząc Fionę po głowie.

- Skoro wozy są i złoto jest, to trza jak najszybciej je odzyskać i do wsi dotaszczyć. A potem albo ochotnicy pójdą do Futenberg, albo zimę przegłodujemy. Trza się naradzić jak przeżyć mrozy, a nie o jakichś wilkołakach bajać, co zęby zjedzą, ale na naszych łukach i ostrokole! - zarządził sołtys. A potem w powstałych rejwarze nikt już na “bohaterów” uwagi nie zwracał.

Solmyr stał z boku, przyglądając się słuchaczom. W oczach kilku osób widział coś więcej niż wątpliwości. Zrozumiał, że jeśli będą chcieli znajdą osoby, które wysłuchają ich historii… a nawet udzielą kilku odpowiedzi. Że niektórzy tu wiedzą więcej niż mówią… i więcej niż chcą, by wiedzieli inni. Zresztą przecież tak na prawdę to nie na sołtysa i miejską straż liczyli. Mieli własny plan.

“Jeśli starsi nam nie uwierzą, pójdziemy do młodych. Jeśli ich przekonamy, też będzie dobrze. Nawet, jeśli starszych siłą czy argumentem zmusić nie zdołamy, to... No, wystarczy mieć ich potomków. Bo zgadzać się z nami nie muszą. Ale jeśli zdołamy zebrać grupę wsród młodszych - *gotowa* pójść na wilki - to będą musieli ustąpić. Bo WIEDZĄ, że bez żadnej pomocy z dziatkami koniec będzie. No, i z Viseną.”

Fernas widział, że miał rację. Musieli sami zabrać się za ratowanie swoich domów. Zwłaszcza, że czas naglił, a dzieciarnia wpatrywała się w nich jak w obraz. Nadeszła pora na kolejne spotkanie w starym młynie.

Ale najpierw musiał się porządnie wyspać. A potem… potem napisze nowy rozdział w historii Viseny.





 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172