Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2012, 21:25   #25
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

Perimar

Młody chłopak, którego zaczepił Vonmir burknął coś pod nosem, że „z takimi rzeczami to do kapitana” i pospiesznie oddalił się od najemników. Reszta załogi nie zwracała na nich uwagi. No, nie zwracała uwagi na Vonmira i Yngvara. Yithnee natomiast czuła na sobie ich spojrzenia, słyszała ciche wymiany zdań. Widać pierwszy raz w życiu widzą Dziecko Lasu.

Najemnicy ruszyli w stronę kajuty kapitana, by dowiedzieć się, czy jego statek płynie za morze do Rozzhkaru. Nim jednak zdołali dotrzeć do drzwi, te z otworzyły się z impetem i ze środka wypadł, jak się domyślali, właściciel okrętu.
- Jakie, kurwa, niewolniki? - Ryknął, zrywając do lotu mewy, które przycupnęły na maszcie. - Gdzie ja bym chędożonych południowców pochował? W workach? A może zawinąłem ich w dywany?
Tuż za rozjuszonym chłopem, który coraz bardziej przypominał wściekłego niedźwiedzia, wyłonił się drugi mężczyzna. Młodszy, schludniej ubrany. I o wiele cichszy. Vonmirowi jego twarz wydała się skądś znana.
- Mości kapitanie, zrozumcie, ja tu z ramienia Wielkiego Księcia działam. - Odpowiedział spokojnym tonem, z chłodnym uśmiechem na ustach. - Prawo zabrania handlu ludźmi, skądkolwiek by nie pochodzili. Chłopcy mówili że płyniecie na północ, do Suortu. W Azavercie jedna wielka jatka, bracia skaczą sobie do gardeł. Ceny idą w górę. A niewolnicy, zwłaszcza ci szkoleni na wojowników, są niezwykle wiele warci i dla jednego, i dla drugiego Arcyksięcia.
Kapitan już szykował się do ponownego ryku, ale mężczyzna nie pozwolił sobie przerwać.
- Moi chłopcy przeszukają wasz okręt. Jeśli nie szmuglujecie czegoś nielegalnego, puścimy was wolno. Oczywiście zarekwirujemy część ładunku jako rekompensatę za sprawianie nam problemów. - Z ostatnimi słowami uśmiech mężczyzny stał się jeszcze szerszy i chłodniejszy. - Udanego pobytu w Perimarze, kapitanie. Módlcie się lepiej, żebyśmy wam go nie przedłużyli.
I nagle Vonmir przypomniał sobie, skąd zna tą twarz. Tyle razy widział ją wykrzywioną alkoholem i uśmiechem, podczas kiedy jego ręce macały jakąś dziwkę w ouriadzkim zamtuzie. Kilka razy nawet zdarzyło im się razem uczestniczyć w pijackiej burdzie. I sądząc po uśmiechu Arona Vrederica tr'Ayna, on również rozpoznał swojego dawnego kompana ze szkoły oficerskiej.

(...)

Gospoda „Syreni Ogon”

- Rozzhkar, powiadacie. - Aron podrapał się po brodzie i zdrowo pociągnął z kufla. - Znam jednego kapitana, co się na tamte wody planuje zapuścić.
W dokach, kiedy mężczyzna namawiał ich na udanie się do gospody, najemnicy próbowali się wycwanić. Musieli w końcu znaleźć statek za morze i kapitana, który by ich ugościł. Jednak kiedy okazało się, że dawny znajomy Vonmira jest dosyć wysoko stojącym oficerem i nadzorcą Starego Portu, nie trzeba było ich dłużej namawiać.

Kiedy w końcu Aron i Vonmir skończyli wspominać młodzieńcze czasy, zmienili temat na taki, który ich interesował. Statki. Nie było niespodzianką, że oficer ma dostęp do wszystkich rejestrów. Miał informacje o wszystkich okrętach, które cumowały w Perimarze, ich kapitanach, ładunkach oraz skąd i dokąd płynęli.
- Ellyrian. - Kontynuował Aron, zerkając na Yithnee. - Dziewce może uda się go przekonać, żeby was zabrał. Złotookich i Ellyrianów do siebie ciągnie. Statek kupiecki, płynie z Narselymu do Rozzhkaru. Cumuje na południowym krańcu portu. „Szkarłatna Wstęga”, tak się zowie. Pływa pod banderą Ylcveress.
- Srebrny jednorożec na czerwonym tle. - Wtrąciła Narsainka. Pamiętała flagi wywieszane przez kupców, którzy przybywali do Narselymu.
- Ano. - Pokiwał głową. - Odpływa o świcie.
Rozmowa trwała jeszcze przez dłuższą chwilę i kilka głębszych. Kiedy przyszło im się żegnać, oficer uniósł kufel i wychylił go do dna, życząc im pomyślnych wiatrów.

(...)

Najemnikom szło jak z górki. Po odnalezieniu Urvyna i Adaileta, którym szczęście w sprawie statku nie dopisało, całą grupą udali się na poszukiwanie „Szkarłatnej Wstęgi”. Znaleźli i ją, i jej kapitana. Dobrze zbudowany chłop, z pierwszymi wstęgami srebra w czarnych włosach jedynie kiwał głową, gdy Yithnee przedstawiała mu sytuację w nieprzyjemnym dla uszu języku Ellyrian. Odpowiedzi nie musiała tłumaczyć. Wszyscy zrozumieli przyjazny uśmiech i kiwnięcie głową. Mieli się stawić na okręcie wraz z pierwszymi promieniami słońca. Przez noc mogli więc sprzedać wierzchowce, dla których na „Wstędze” nie było miejsca, uzupełnić zapasy i kupić cokolwiek było im potrzebne. Kwestią ceny za przewóz nie musieli się martwić. Urvyn wręczył grubemu kupcowi, który przedstawił się jako Roysyll Narser, pękatą sakiewkę. Sakiewkę, którą najpewniej zwinął z ciała ser Coriaga pięć dni temu, w Ouamenie.

Wszystko szło najemnikom z górki, jak już było powiedziane. Ale, jak wszyscy wiedzą, raz na wozie, raz pod wozem. I kiedy grupie najemników drogę do "Wstęgi" zastąpiły wyjątkowo paskudne draby o twarzach niczym barbarzyńskie siodła, wiedzieli już, że los po raz kolejny rzucił ich pod wóz.
- No, mordeczki. - Odezwał się najszpetniejszy z nich. - My chcemy po dobroci z wami. Dajecie nam górala i z bogiem. Ruszajta, gdzie chceta. Ale górala bierzemy my. Wzbogacimy się na nim.
Hałastra, uzbrojona w całkiem dobrej jakości bronie, wbiła przekrwione oczy w Yngvara. A jednak, Urvyn miał rację, ich towarzysz był ścigany. Najemnik wykonał ruch, zupełnie jakby chciał sięgnąć po miecz, jednak ciszy nie przerwał charakterystyczny dźwięk wysuwanego się ostrza. Przystojniaków było dziewięciu. Sześć przed nimi i trójka za. Wzięli ich w dwa ognie. Boczna uliczka, w którą skręcili, nie oferowała żadnej ucieczki. Jedyne wyjście prowadziło przez jedną z grup. I nie było to wyjście łatwe. Jeden z trójki i dwóch z szóstki trzymali w rękach kusze z nałożonymi bełtami. Trzeba było przyznać, amatorami być nie mogli. Brzydki wynalazek Vuokaatów, od którego powstają jeszcze brzydsze rany, był dość powszechny na wschodzie i Żelaznym Wybrzeżu, jednak tutaj, na południu był nie lada atrakcją. I coś mówiło najemnikom, że zaraz dowiedzą się, jak naprawdę niebezpieczna jest atrakcja, którą zapewnił im geniusz Vuokaatów.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 17-08-2012 o 16:14.
Aro jest offline