Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2012, 23:50   #8
Buzon
 
Buzon's Avatar
 
Reputacja: 1 Buzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie coś
...Jutro już będę mógł udowodnić swoją wartość. Nie spodziewałem się, ze tak szybko to nastąpi...- Neonen leżał na plecach z rękoma włożonymi pod głowę. Łóżko miał ustawione wprost na okno, które było wąskie ale długie. Aby się do niego dostać musiałby użyć stolika, którego nie miał, jego cela zawierała tylko łóżko, jeśli cztery zbite dechy wysokości ledwo ponad kostkę, wypchane w środku sianem i na to wszystko narzucony kawał materiału można nazwać łóżkiem- Nie zdziwiłbym się jeśli to co służy za nakrycie jest starym żaglem- tak pomyślał pierwszego dnia kiedy zamieszkał w tej celi. Wejście do jego pokoiku było na ścianie po jego prawej, drewniane drzwi idealnie komponowały się z szafą, która była prawie najlepiej wykonaną rzeczą tutaj, nie była jakaś wielka, przewyższała Neonena o niecała głowę, natomiast jeśli chodzi o szerokość to w pełnej zbroi mógłby tutaj szukać schronienia beż większych problemów. Ale w szafie wisiały tylko ubrania, wśród zwykłych ubrań było jedno, które nadawało wartość temu meblowi. Liturgiczne szaty, śnieżnobiałe, zakończone na rękawach, wokół kaptura miedzianym paskiem. To w nich złożył wszystkie śluby. To je miał na sobie kiedy stał się Bratem.
Na twarz młodego rycerza padł blask księżyca. Wyrwał on z transu młodzika. Od kilku dni cały czas pada, chmury zakrywają niebo, poranki są takie mokre, że wieczorna kąpiel wydaje się być zbędna. Tak też było ranka kiedy wyruszał do Westriver...
Wstał wcześnie rano. Za oknem padało.
-Psia krew...- niechętnie powitał pogodę.
Obmył twarz w misce lodowatej wody, która stała noc koło jego łóżka. Chłod jaki przeniknął całą twarz, orzeźwił go, strzepnął z grzywki wodę jaka mu została. Ubrał się. Spojrzał na ścianę, z której wychodziły dwa haki. To w tym miejscu zwisał jego miecz ale teraz go nie było. Miecz ten nie był wyjątkowy, nie posiadał jeszcze imienia nawet, Neonen nie był w stanie mu go nadać, jego kreatywność sięgała skrajnych,a często śmiesznych nazw.
-Imię przyjdzie samo- takimi słowami podsumował całą nieskuteczną próbę. Wychodząc z komnat minął się z kapłanami, którzy udawali się do kaplicy. Przywitał ich lekkim skinieniem głowy. Opuścił komnaty. Wyszedł na plac, przed nim stał kilkupiętrowy ogrągły budynek. Na dole w wielkiej sali znajdowała się zbrojownia i to tam zmierzał dzisiejszego ranka. Nim pokonał metry dzielące go od zbrojowni zdążył zażyć prysznicu, na szczęście małego.
Wielka okrągła komnata leciała w górę na dobre kilka metrów. Pod ścianami stały wieszaki ze zbrojami, różnego rodzaju orężem oraz tarczami. Wyglądał to jak zbrojownia dla niewielkiej armii. Na środku stał wielki posąg przedstawiający Heironeusa trzymającego przed sobą uniesiony miecz. Ten czterometrowy posąg był istną ozdobą tej sali. Wokół niego w okręgu rozstawione były stoły. Na każdym z nich poukładany był ekwipunek. Każdemu stołowi towarzyszył jeden giermek. Neonen sam kiedyś spędził tutaj kilka lat. Mały blondynek, który wołał Neonena miał może z 14 lat.
-Bracie Neonenie!- młodzik nawoływał
-Spokojnie już idę.
-To są rzeczy, które zbrojmistrz kazał przygotować na zlecenie Mistrza.
-Dziękuję giermku.
Na stole leżała zbroja łuskowa, prawdopodobnie nowa, bo nie skazona była żadną rysą. Przymierzył ją i pasowała idealnie, jakby się w niej urodził.
To już wiem dlaczego Silv jest zbrojmistrzem, jego oko jest bezbłędne- pomyślał obracając się to w prawo to w lewo by sprawdzić mobilność w zbroi. Założył płaszcz, zapinając go z przodu zapinką, której jedna część wyglądała jak piorun a druga przedstawiała zaciśnięta pięść z wielką zygzakowatą dziurą pośrodku, zapinki pasowały idealnie dając symbol bóstwa, któremu oddany był Zakon. Kolejna rzecz jaką sprawdził był plecak, zawierał najpotrzebniejsze rzeczy. Do plecaka przyczepił tarczę z symbolem Heironeusa na środku. Kołczan ze strzałami także zawisł z boku plecaka, krótki łuk przerzucił przez prawe ramię. Na stole zostały trzy rzeczy: miecz, sakiewka oraz święty symbol. Symbol założył na szyję i ukrył pod zbroją, miecz przypiął do swojego prawego boku. Na stole została już tylko sakiewka, która wylądowała przy pasku, paladyn nawet nie zaglądał do środka.
Nim opuścił zbrojownie po raz ostatni spojrzał na posąg, zacisnął pięść na piersi i wyszedł. Skierował się ku bramie. Teraz czekała go wycieczka do Westriver.
Do południa podróż sprawiała lekki problem z powodu deszczu, który rozmywał ścieżki, którymi szedł paladyn. Po południu pojawiło się słońce i podróż stałą się o wiele lepsza. Bez większych problemów trafił na trakt i to nim skierował się do Westriver. Mijali go kupcy, zwykli chłopi na swoich wozach. Nikt jednak nie zaproponował mu pomocy, więc szedł samemu. Wieczór zastał go bardzo szybko, podczas samotnej drogi sporo rozmyślał i nie zważał na to co się działo z porą dnia. Na polanie kilkadziesiąt metrów od traktu obóz rozbili jacyś kupcy, udał się w tamtym kierunku, bezpieczniej jednak noc spędzić blisko nich niż samemu na trakcie. Ku jego zdziwieniu jeden z kupców zaproponował mu miejsce wśród nich widząc znaki Heironeusa.
-Opowiadaj co cię sprowadza w te strony wojowniku- zaczął rozmowę jeszcze nim paladyn usiadł.
-Udaje się do Westriver, mam tam spotkanie z pewnym kupcem.- odpowiedział już siedząc.
-My właśnie wyruszyliśmy z West, a któż taki cię tam pragnie zobaczyć przyjacielu?
-Niejaki Tharun D...- człowiek przerwał mu nim sam przypomniał sobie nazwisko
-Nie musisz kończyć dobrze wiemy kto to jest. Więc idziesz do niego powiadasz, wybacz zapomniałem się przedstawić jestem Narden. Musisz być coś wart skoro on chce cię widzieć. To gruba ryba jeśli wiesz co mam na myśli.-Spojrzał na Neonena
-Tak mam.- z uśmiechem odpowiedział, wyobrażając sobie grubego krasnoluda jako rybę otwierającą usta, próbującą oddychać, a tak naprawdę tylko po to by napić się piwa.
-Co cię tak rozbawiło?
-Nic naprawdę nic.
-Zabawny z Ciebie jegomość przyjacielu. Bron! Podaj wino! Nie to! To z wozu leniu!- kupiec wydał rozkaz podwładnemu.
-Chyba wolno tobie napić się wina?- teraz skierował słowa do Nena
-Wasze pojęcie o paladynach jest zabawne dla nas, my służymy jako przykład, ale nie uznajemy się za wyrzutków społeczeństwa. Pamiętaj wszystko jest dla człowieka, ale w odpowiednich granicach.- z powagą odpowiedział wojownik
-Hah, pozwolę wyciągnąć sobie z twojej wypowiedzi iż wolno- uśmiechnął się Narden
-W rzeczy samej- uśmiechem odpowiedział Nen
Popijając wino, zaczepili o kilka tematów i cudem obeszło się bez ostrej wymiany zdań. Ranek przywitał ich słoneczny.
-Nareszcie nie pada.- powiedział kupiec prostując swoje kości
-Święta racja.-dorzucił mu paladyn
-Powodzenia bracie, abyś spotkał w West to czego szukasz u boku Tharuna, a to nie byle kto...
-Dziękuję , niech twoją drogą opiekuje się Heironeus przyjacielu.
I znowu wyruszył samotnie na spotkanie z kupcem. Od momentu spotkania nowych przyjaciół podróż minęła mu szybko, już widział zarys wieży w Westriver, zaraz po niej pojawiły się szczyty dachów oraz mur. Z daleka zauważył strażników , a co za tym idzie oni jego pewnie też.
-Witaj podróżniku, co cię sprowadza do naszego miasta?- zawołał strażnik ubrany w dość porządną zbroję łuskową. Towarzyszył mu krasnolud, którego wyobraził sobie jako rybę pokrytą łuskami, ledwo powstrzymał się od śmiechu.
-Bez obaw przyjaciele, zmierzam tu na spotkanie.
-Czy to może z Tharunem Dearianem?
-Skąd wiecie?
-Nie jesteś pierwszy, pozwól odprowadzimy cię, wybacz za to przywitanie z dala od bramy ale bezpieczeństwo, niecodziennie przybywa tu zbrojny.
-Oczywiście.
Kiedy dotarli do bramy człowiek skierował ręką w jedną z uliczek.
-Trzymaj się jej za jakiś czas zobaczysz karczmę Dwie Strzały, tam czeka na ciebie Dearian.
-Wielkie dzięki.
Pomiędzy uliczkami uciekającymi na bok od głównej drogi , którą byłą droga wyznaczona przez jednego ze strażników. W kąciku oka dostrzegł barwy złota oraz słoneczną żółć. Zatrzymał się i spojrzał na budynek, teraz był już pewien.
Pelor, a więc to ty jesteś patronem miasta.-pomyślał szybko, po czym ruszył dalej
Na końcu uliczki był plac centralny, jak mówił strażnik bez problemu ją znalazł, była zaraz po wyjściu z uliczki. Paladyn rozmasował stawy ruszając barkami w koło do przodu i do tyłu, strzepał ślady podróży z płaszcza, a także ze zbroi. Udał się do karczmy, gotowy na co co przyniesie mu los...
Typowa karczma, istny chaos. Dziesiątki nieznanych twarzy pijących, drących się i próbujących śpiewać. Idealne miejsce by omówić sprawy z Zakonem. Po szybkim rozeznaniu znalazł prawdopodobnie to czego szukał, tylko przy jednym stole siedziały krasnoludy. Już miał się tam skierować kiedy do jego uszu dotarły miłe dźwięki. Brzmiały one jak marzenia. Każde szarpnięcie struny, powodowało napływ kolejnego wspomnienia, a dwa tańczące krasnoludy nawet nie był w stanie zmusić go do śmiechu, jego umysł miał inne cele.
Całą zabawę przerwał krasnolud. To co mówiono o tych istotach to prawda, mordę mają niewyparzoną, stwierdził Nen. Nie miał zamiaru wtrącać się w te podrzędne problemy. Kiedy zakończyła się ta walka na słowa, krasnolud zaprosił go oraz pozostałych, którzy nie uciekli słysząc jego mocne słowa. Jednak paladyn czekał na inne, te bardziej wartościowe i w temacie.
 
__________________
" Przyjaciel, który wie za dużo staje się bardziej niebezpieczny niż wróg, który nie wie nic."
GG 3797824

Ostatnio edytowane przez Buzon : 02-09-2012 o 08:59.
Buzon jest offline