Wtorek, godzina 11.00
Dragunov jednak nie przeżył jazdy. Na lotnisku powitał was Kosa w gronie paru osiłków. Chwile potem dołączył facet w mundurze niemieckiego lotnika, ten ostatni niewątpliwie zwracał uwagę. Pierwszy odezwał się Kosa:
-
Miło was widzieć, tym razem najpewniej po raz ostatni. Zanim przejdę do rzeczy poproszę o diamenty. Gdy je tylko otrzymał, ciągnął dalej:
-Eh dziwnie to się wszystko potoczyło, upozorowałem nawet własną śmierć, by zrobić z z Dimitreya wtyczkę, lecz szef miał inne plany…. Szkoda Dragunova, dobry był z niego zawadiaka. Jego samochód będzie czekał na parkingu przy lotnisku w Ystad, dokąd się teraz udajecie. Miejsce parkingowe 77. Oto paszporty, dyplomatyczne, Watykanu, znajomy szefa ma naprawdę niezłe wtyki. Pan Karol –tu wskazał na faceta w mundurze- będzie waszym pilotem. Musicie się odpowiednio przebrać, lecicie w końcu na festyn lotniczy. Mundury czekają w tamtym pomieszczeniu. Każde z was otrzyma kartkę z pewnym adresem w Neapolu. Powodzenia! Dobrze mi się z wami pracowało-zakończył swą wypowiedz Kosa.
Uścisnął każdemu dłoń i odszedł. Udaliście się do pomieszczenia, gdzie czekały na was przebrania. Niemieckie na pewno, lecz nikt z was nie znał się za bardzo. Na płycie małego lotniska już grzał silniki samolot.
Wasza przygoda w Metropoli Bałctyckiej dobiegła końca. Bogatsi o kilkadziesiąt tysięcy euro, ruszyliście w lot ku nowemu przeznaczeniu.