Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-07-2012, 21:14   #101
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Serafin nie wyłączał silnika przez cały czas, gdy zaś zauważył podejrzane auto, sięgnął po obrzyna i położył go po lewej stronie we wnęce w drzwiach.
Z samochodu wyskoczyli faceci w kominiarkach, jeden z nich trzymając UZI podbiegł do Angola. Niezbyt obiecująco to wyglądało. Serafl odczekał chwilę i nagle wcisnął pedał gazu, jadąc wprost na uzbrojonego mężczyznę. Potrącił go rewelacyjnie, nie stłukł sobie szyby, mimo iż gość się przez nią przetoczył i wylądował gdzieś z boku. Daniel natychmiast zahamował, wyskoczył i oddał strzał w stronę pozostałych, lecz okazał się niecelny. W tej chwili Anglik miał przed sobą jednego przeciwnika, dwóch stało po drugiej stronie samochodu. Pierwszy strzał drużynowego kierowcy okazał się niecelny, szybko kucnął i obrócił się na pięcie w stronę przeciwnika, którego miał po prawej i oddał strzał w jego stronę z drugiej rury obrzyna. Tym razem trafił. Przeciwnik dostał w pierś i padł na samochód, zalewając maskę krwią. Jego kompani jednak nie próżnowali. Ostrzelali jaguara z broni automatycznej. Daniel kucnął za samochodem i włożył kolejne dwa naboje do dwururki. Chciał teraz przeczekać, niech no tylko skończą się im naboje!
Jednak jak się okazało mieli dość pojemne magazynki, więc mogli sobie pozwolić na długie strzelanie krótkimi seriami, a Daniel zbyt długo czekać nie mógł. Na szczęście poratował go Dragunov, trafiając skądś jednego z napastników.
Ostatni zdrowy agresor skupił się na nowym zagrożeniu. Mimo że nadal pozostawał dla Daniela ledwie widoczny, to była jego szansa. Nie zwlekając wypalił z obu rur, tak dla pewności.
Seraf strzelił, jednak za nisko, pociski przebiły pierwsze drzwi Audi i zapewne utknęły w drugich lub siedzeniach. Od razu w odpowiedzi, padła seria z maszynówki wroga tym razem w kierunku Dragunova, zaraz potem przeciwnik oddał serię w kierunku Daniela. Na szczęście niecelną. Serafinowi pozostawało niewiele prócz ponownego przeładowania i czekania na dogodną okazję na strzał. Liczył, że towarzysze się w końcu pospieszą, trochę to już trwało. Gorzej, że Dragunov najwyraźniej dostał, szkoda, dobry był z niego towarzysz, ale raczej nie było czasu na ratowanie go, wiedział na co się pisze.
Tymczasem z wnętrza rozległy się strzały. Daniel uciekł się do pierwszej lepszej sztuczki, dzięki której mógłby choć na chwilę odwrócić uwagę wroga. Chował się z przodu samochodu, rzucił swój kapelusz do przodu, tak by tylko przeciwnik na chwilę odwrócił wzrok i karabin, z racji odruchu. Seraf zaś spróbowałby wykorzystać te sekundy na oddanie strzału.
O ile odwrócenie uwagi mogło się nie udać, to strzał był bardzo celny, jednak z oddany został z dość daleka, więc możliwe, że gość jeszcze dychał. Teraz został tylko potrącony gość na chodniku. Daniel ustawił się tak by go widzieć i odpalił do niego z drugiej rury.
Koleś nawyrazniej próbował wiać, lecz z przetrąconą nogą było to dosyć trudne, nie zdążył zareagować i Serafin załatwił go zanim udało mu się wejśc do samochodu. Okazało się jednak, że przeciwnik który tak długo Angola ostrzeliwał jeszcze żyje, z najwyższy wysiłkiem sięgnął po swoje FN-90 i wycelował w kierowcę.
Daniel przeskoczył przez maskę swojego samochodu, tak by ranny przeciwnik nie mógł do niego wycelować i zabiegł go od tyłu by wykończyć, jednocześnie przeładowując. Zdezorietowany przeciwnik zdążył oddać tylko niecelną serię, i wykrzynąć:
- Daniel!.
Sam wywołany usłyszał wyraźnie odgłos policyjnych syren.
Ów Daniel wyskoczył zza pleców przeciwnika, spróbował kopniakiem wytrącić mu broń, wycelował w jego głowę z obrzyna i spytał
- Kim ty kutwa jesteś? Skąd mnie znasz? - Towarzyszy dalej nie było widać, jeszcze chwila i będzie musiał uciekać bez nich.
-Nie poznajesz... to ja Dimitrey...
Daniel wykrzywił twarz w gniewnym grymasie. To rzeczywiście był on... ten sam młody debil. Dziwne, że nie rozpoznał go od razu. Pierdolony szczur bez honoru!
- Zadarłeś z kimś z nie twojej ligi, a ja ci kurwo darowałem życie! - Warknął i strzelił z obrzyna prosto w twarz Dimitra. Nieważne kim byli jego kolesie, dostali to na co zasłużyli, ale zjawili się zaiste nie w porę. Niewiele z paszczy ruska zostało. Seraf czekał na towarzyszy tuż przy wejściu. Nie warto im będzie mówić kto zaatakował, zresztą nie było czasu, jak przeżyją i go spytają, pewnie powie.

Do ambulansu musieli przebiec się trochę, by odciążyć resztę, Daniel wziął od nich część łupu. Myśląc tylko o lotnisku, wsiadł w końcu do wozu, rzucił gdzieś w głąb torbę i odpalił silnik, wyjętymi z kieszeni płaszcza kluczami.
Wyjechał powoli z alei, ta ulica była pusta. Dopiero teraz Daniel zdał sobie sprawę, jak durne było wybranie akurat ambulansu, jeszcze natkną się na gliny, które będą myśleć, że jadą na miejsce zbrodni, które sami urządzili. Przejechanie na sygnale bardziej ściągnie na nich uwagę, niż zapewni przykrywkę, dlatego Daniel wybrał cichą, ale w miarę szybką przejażdżkę mniej ruchliwymi ulicami.

Jednak natknął się na wóz policyjny, jadący na sygnale w stronę banku, przejechał obok nich nie zwracając uwagi. Widać za bardzo się przejął. W ogóle uciekli w ostatnim momencie, kiedy gliniarze uważali jeszcze, że mogą być w środku. Dodatkowo chwilę musiało im zając zajęcie się ciałami, czy przypadkiem to nie rabusie się powystrzelali, kłócąc się o coś. Angol zastanawiał się czy w ogóle ruszyli w pościg, czy jeszcze rozmyślają, minęło dopiero sześć minut.

Był już na tyle daleko, że mógł sobie dać spokój, włączył z nieukrywaną przyjemnością dziecka, włączył sygnał i wcisnął gaz do dechy, lejąc na czerwone światła, znaki stopu i inne wozy. Był królem drogi, tak jak być powinno.

Syrenę wyłączył dwie minuty przed lotniskiem, podjechał na parking oddalony o prawie kilometr, od tego lotniskowego.
- Na wszelki wypadek, przejdźmy ten kawałek. - Powiedział chwytając torbę i swoje rzeczy, w tym włożoną wcześniej pod siedzenie kierowcy, swoją walizkę, z którą był od przyjazdu. Wysiadł, trzaskając drzwiami. Nałożył kapelusz i poczekał aż reszta się wygramoli.

Koniec. To już było wszystko. Zostawiał w pizdu ten burdel, w którym się urodził. Miał kasę, od groma kasy, mógł sobie kupić samochód i wyjechać gdzieś w pizdu, gdzie by go nie znaleźli i żyć sobie błogo za te oszczędności do końca swych dni. 100 tysięcy złotych za to zlecenie, walizka od Nikodema z 4000 euro i swoja, z masą funtów.

Z drugiej strony, była propozycja Nikodema we Włoszech. Nie był to kraj, który Daniel chciały odwiedzić, dużo ludzi musiały tam natłuc, tyle tam buców podobno...

W takim razie wybór był oczywisty! Pierwsza opcja byłą nudna, druga pełna akcji, oczywiście po zasłużonym urlopie w Szwecji.

Spojrzał po towarzyszach, którzy zostali. Skoro razem z nim tu dotarli, to mógł ich obdarzyć pewnym szacunkiem, a nie tylko sympatią wynikającą z przeżycia razem paru groźniejszych sytuacji. Wychodziło na to, że po raz pierwszy naprawdę pracował i będzie dalej pracował w drużynie.

Może staną się rozpoznawalną marką w Europie? Może założą własną "firmę"? Ważne jednak było to, że Daniel zdał sobie sprawę, że wraz z tą grupą, zajdzie znacznie dalej niż samemu. Trochę późno do tego doszedł, ale jak zawsze wyszedł ze wszystkiego zwycięsko. Dimitri był martwy, razem z paroma koleżkami, Jan z rezydencji i jego koleżanka pewnie podzielili ich los, więc znowu wyjeżdżał z kraju zostawiając za sobą trupy. Ale niech to szlag! Dawało to niemałą satysfakcję z dobrze wykonanej roboty, nieważne jak brudna by nie była.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 03-08-2012, 00:48   #102
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Plan szedł dobrze. Szybki dojazd, kominiarki na głowę i byli w środku.

Pełne zaskoczenie. Nikt nie wiedział, co się właściwie dzieje, było dwóch ochroniarzy. Krzysztof podszedł to pierwszego. Szybki cios w twarz, chwyt za rękę i skręt i ochroniarz leżał, Dragunov zajął się drugim. Zabierając broń, odwrócił się w stronę Anety.
- Szybko, mamy mało czasu. Jeszcze nie zarobiliśmy na wypłatę.
- Zabezpieczcie gabinet dyrektora, nie wiem kto tam może być - odezwał się Tomasz. Chwilę potem słychać było strzał.
Drzwi otworzyły się, na co Aneta zareagowała błyskawicznie. Nóż przeciął powietrze, wpadając prosto w nogę trzeciego ochroniarza.
Krzysztof był pod wrażeniem. To było... szybkie. Ukłucie zazdrości zdekoncentrowało go na chwilę.
Nie miał jednak czasu pogratulować Anecie rzutu, bo z dołu odezwał się Dragunov.
- Dajcie kogoś na dół Daniel ma kłopoty.
Krzysztof spojrzał na Anetę, czekając.
- No to idź do niego, my zabierzemy się za robotę tutaj - mówiąc to ruszyła w stronę gabinetu dyrektora.
- W porządku. - powiedział Krzysztof, ale został jeszcze na chwilę, żeby osłaniać Anetę.
I słusznie. Był tam ktoś jeszcze, bo padł strzał - Krzysztof instynktownie posłał kulę w pierś przeciwnika.
- Sprawdźcie co na dole. Ja tymczasem zajmę się znalezieniem i rozpruciem sejfu. - powiedział Tomasz.
Aneta odwróciła się w stronę Krzysztofa.
- Dasz radę sam na dole? Ja wolę przypilnować Tomka, jakoś mu nie ufam.
- Jasna sprawa. W razie czego, wołaj. I uważaj na imiona. - Krzysztof odpowiedział, patrząc w oczy Anety sekundę dłużej, niż powinien.
Cholera jasna, skup się!, krzyczało sumienie Krzysztofa.
Szybkim krokiem udał się na dół, ostrożnie.
Niemal natychmiast pożałował swojej decyzji zostania na górze - Dragunov leżał postrzelony na ziemi. Zrozumienie sytuacji zajęło mu ćwierć sekundy.
Dwa strzały posłały jednego z ochroniarzy na drugą stronę - oba w plecy. Ochroniarz upadł, kałuża krwi rozrastała się szybko.
Sekundę później Krzysztofa dosięgł znajomy dźwięk - miły odgłos strzałów z Glauberyta. Problem w tym, że ta broń, która uratowała ich tyłki tyle razy, nie była już w posiadaniu Dragunova.
Dwa nieprzyjemne ukłucia w bok i lewą rękę sprawiły, że Krzysztof zatoczył się z powrotem za osłonę. Nie wiedział, co się stało, dopóki ból nie nasilił się.
Rany postrzałowe.
Tak, poczuje to. Rano.
Teraz adrenalina nie pozwalała mu na to.
- Co jest? Jak wygląda sytuacja? Mamy jakiś plan wyjścia stąd żywi? - Krzysztof przez chwilę przestraszył się. Odwracając się, zobaczył Anetę.
- Do tyłu, cofnij się!!! - krzyknął Krzysztof, zanim Aneta do niego podbiegła. Ochroniarz dalej tam był.
- Tam jest jeden. Osłaniaj mnie, ja podejdę i wpakuję w niego trochę ołowiu. Tak, jak Cię uczyłem, dobra? - Krzysztof uśmiechnął się lekko, kryjąc ból. Potrzebował tak naprawdę tylko jednej ręki, a gdy oczyszczą środek, będą się martwili o zewnątrz.
Aneta szybko schowała nóż i wyciągnęła pistolet. Krzysztof przyglądał jej się przez chwilę nietypowemu widokowi Anety z pistoletem - jej uchwyt był doskonały, patrzała przez szczerbinkę. Łokcie lekko ugięte.
Był dumny z tego, że nauczył ją tak dobrze trzymać broń.
Ruszył. Zanim opuścił osłonę, niecelna seria odłupała kawałek filaru, odsłaniając nową pozycję ochroniarza. Podwójne przygwożdżenie ogniem od Krzysztofa i Anety było niecelne, ale ochroniarz schował łeb. Krzysztof ostrożnie opuścił osłonę i zbliżał się teraz w stronę przeciwnika.

Dureń wystawił łapę, w którą szybko dostał przesyłkę 9mm, raz. Zataczając się już zupełnie poza osłonę, dał szansę Krzysztofowi na poprawę dwoma następnymi, w pierś i w głowę.

Czysto.

Aneta krzyknęła do pozostałych:
- Szybko, zwiewamy! Pomóżcie mi z nim. - ciągnęła za sobą Dragunova. Źle z nim było.
Krzysztofowi przez głowę przebiegła myśl, by zabić dawnego kolegę i uciec, ale myśl znikła tak szybko, jak się pojawiła. Przyjaciół się nie zostawia.
- Tomek, bierz łup i za nami. - krzyknął Krzysztof, podbiegając do Anety. Dźwignął Dragunova, przekładając pistolet do lewej, osłabionej, ręki.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 17-08-2012, 12:04   #103
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Wtorek, godzina 11.00

Dragunov jednak nie przeżył jazdy. Na lotnisku powitał was Kosa w gronie paru osiłków. Chwile potem dołączył facet w mundurze niemieckiego lotnika, ten ostatni niewątpliwie zwracał uwagę. Pierwszy odezwał się Kosa:

-Miło was widzieć, tym razem najpewniej po raz ostatni. Zanim przejdę do rzeczy poproszę o diamenty. Gdy je tylko otrzymał, ciągnął dalej:

-Eh dziwnie to się wszystko potoczyło, upozorowałem nawet własną śmierć, by zrobić z z Dimitreya wtyczkę, lecz szef miał inne plany…. Szkoda Dragunova, dobry był z niego zawadiaka. Jego samochód będzie czekał na parkingu przy lotnisku w Ystad, dokąd się teraz udajecie. Miejsce parkingowe 77. Oto paszporty, dyplomatyczne, Watykanu, znajomy szefa ma naprawdę niezłe wtyki. Pan Karol –tu wskazał na faceta w mundurze- będzie waszym pilotem. Musicie się odpowiednio przebrać, lecicie w końcu na festyn lotniczy. Mundury czekają w tamtym pomieszczeniu. Każde z was otrzyma kartkę z pewnym adresem w Neapolu. Powodzenia! Dobrze mi się z wami pracowało-zakończył swą wypowiedz Kosa.

Uścisnął każdemu dłoń i odszedł. Udaliście się do pomieszczenia, gdzie czekały na was przebrania. Niemieckie na pewno, lecz nikt z was nie znał się za bardzo. Na płycie małego lotniska już grzał silniki samolot.

Wasza przygoda w Metropoli Bałctyckiej dobiegła końca. Bogatsi o kilkadziesiąt tysięcy euro, ruszyliście w lot ku nowemu przeznaczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 17-08-2012 o 14:31.
Piter1939 jest offline  
Stary 03-09-2012, 17:58   #104
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hW93CV6m-JU[/MEDIA]

Dragunov umarł mu niemalże w rękach.

Krzysztof czuł się oszukany. Po tym wszystkim, co przeszli, po tylu akcjach i niebezpieczeństwach, on po prostu umarł. W bezpiecznym samochodzie, z dala od akcji.

Krzysztof mimowolnie pomyślał o Annie. Takie same okoliczności, taka sama śmierć. Gdzieś w tyle jego umysłu poczęło kwitnąć ziarno poczucia winy.

Dojazd na lotnisko był stresujący, jak jasna cholera. Cała okolica była "gorąca", a oni sami byli poszukiwani. Stres nie ustępował, gdy dotarli na lotnisko i weszli na pokład samolotu po krótkiej "odprawie".
Ale gdy samolot wystartował, zrzucając z nich kajdany ziemskiej grawitacji, Krzysztof odprężył się wreszcie wiedząc, że to koniec.

Cóż, teraz będzie czas na to, by zapomnieć. By się wykurować i pomyśleć, co dalej. Miejsca w samolocie były nadspodziewanie wygodne, a oddalająca się ziemia (a co za tym idzie, pościg) sprawiała, że wszystkie ciężary na duszy Krzysztofa stopniowo spadały, zostawiając go w dziwnym stanie błogości. W "tle" rozmawiali Daniel z Anetą. Z zamyślania wyrwało Krzysztofa pytanie.
- A Ty, Krzysiu? - zapytała Aneta. Pytała chyba o kamienicę.
Nie myśląc, Krzysztof odpowiedział.
- Kamienica brzmi fajnie, oczywiście, gratuluję pomysłu. - spojrzał za okno. Siedział cicho przez chwilę.
- Jeśli macie miejsce dla jeszcze jednego inwestora, to ja chętnie dołączę. Kto wie, może to sprawi, że mieszkania będą miały tę jedną gwiazdkę więcej... - odpłynął na chwilę.
- Ale nie mam zamiaru przesiedzieć w jednym miejscu. Jest całe mnóstwo rezydencjalnych szkoleń, na które nigdy nie miałem czasu ani pieniędzy. Nie wiem, jak wy, ale ja jeszcze nie odchodzę z branży. - tak. Krzysztof postanowił potraktować to raczej jako urlop, nie emeryturę. Nie miał jeszcze tego “czegoś”, co pozwoliłoby mu po prostu żyć, a siedziąc na emeryturze tylko ucementuje ten stan.
- Ale póki co... Droga Aneto, czy nie sprawi Ci kłopot, jeśli zamieszkam gdzieś w pobliżu na czas urlopu? Daniel swoją drogą i też wiszę mu kilka ładunków piwa, ale Tobie mam wręcz dżentelmeński obowiązek kupić przynajmniej jednego drinka. - Krzysztof uśmiechnął się. Nie zrobił tego w sposób zalotny, po prostu uśmiechnął się.
- Oczywiście, odpocznijmy trochę a potem się zobaczy. Sama jeszcze nie jestem pewna, co dalej. Ale póki co, życie mi miłe, a obraz Dragunova w mojej głowie jest zbyt świeży.

No tak. Miała rację, oczywiście.

Daniel kontynuował rozmowę z Anetą. Krzysztof też coś wrzucał od czasu do czasu, ale raczej bez przekonania.

Udało im się. To był cholernie długi kontrakt. A jakże lukratywny.








Ale w ostateczności, opłacało się. Ciekawe, co będzie dalej...?
 

Ostatnio edytowane przez Pruszkov : 04-09-2012 o 00:39.
Pruszkov jest offline  
Stary 19-09-2012, 10:09   #105
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
KONIEC
 
Piter1939 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172