Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2012, 17:31   #103
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
W drodze do podestu, stanowiącego pierwszy poziom rusztowania minęli dwie dziury wydrążone w skale. Jedna była całkiem ciemna i cuchnęła zgnilizną. Z drugiej bił delikatny poblask światła i dobiegały dźwięki, świadczące że w środku żyją ludzie. Przechodząc bezpośrednio przed wylotem tunelu usłyszeli strzępki rozmów, krzyk bólu i jęki kopulującej gdzieś w pobliżu wejścia pary.

Z podestu wiodły w górę drewniane schody, pozwalające na wspinanie się lub schodzenie nie więcej niż jednej osobie. Musieli iść w rzędzie. Olgierd ustąpił miejsca Goranowi, który szybkim, pewnym krokiem pokonywał kolejne stopnie. Całe rusztowanie sprawiało wrażenie, jakby zaraz miało się zwalić. Deski były zmurszałe i w wielu miejscach popękane. Widać było, że od wielu lat nikt nie starał się naprawić drewnianej konstrukcji. Wspinaczki nie ułatwiał wiatr, który niespodziewanie uderzył w rusztowanie i wywołał gwałtowne chybotanie się. Wittbach stracił równowagę i spadłby, gdyby nie Olgierd, który złapał chłopaka w ostatniej chwili i wciągnął z powrotem.
- Na Ojca Ursuna – warknął kislevita do chłopaka. – Uważaj jak leziesz, niedojdo... Sigfrid, nie dziw że tak się w Talabheim dzieje, skoro Buldogi to takie szczeniaki. Hahaha...
Olgierdowi zawtórowali w śmiechu pozostali i Wittbach znowu się rozpłakał, na co nikt nie zwrócił uwagi. Właściwie chłopak płakał przez cały czas i wciąż powtarzał, że on chce do domu i że jest niewinny.

Wiatr nasilił się znacznie. Stopnie i podesty aż jęczały pod naporem wiatru, przemykającego ze świstem między długimi żerdziami, na których wspierała się cała konstrukcja. Co rusz jeden ze wspinających się patrzył w dół, tylko po to aby odwrócić natychmiast oczy od rozpłaszczonego w śniegowym błocie kształtu człowieka, leżącego u stóp konstrukcji.

W końcu dotarli na górę, do wąskiego podestu. W ścianie krateru znajdowały się drewniane, zamknięte drzwi prowadzące do tunelu lub jaskini. Spomiędzy niezbyt równo zbitych desek biły w mrok nocy snopy światła. Usłyszeli gwar wielu głosów i ochrypły, pijacki śpiew. Ktoś wzywał Ranalda na świadka, ktoś inny żądał więcej piwa. Słychać też było piski dziewek i czasem, gdy pozostałe odgłosy nieco przycichły, graną na lutni melodię. Najwidoczniej stali na progu jakiejś karczmy, lub raczej meliny, biorąc pod uwagę okolicę, w jakiej się znajdowali. Goran i Sepp popatrzyli znacząco na Jansa.

Skalp nie zauważył pytającego wzroku. Wraz z Sigfridem i Starkiem starali się przebić wzrokiem ciemności i wypatrzyć szczegóły we wnętrzu starego magazynu. Doskonale widzieli stąd dwóch ludzi otulonych czarnymi płaszczami, którzy stali przy wrotach magazynu i rozmawiali. Przez dziury w dachu dostrzec się dało kilka skrzynek ustawionych pod ścianą i leżące na nich narzędzia – kilofy, młoty i szpadle. Przesłonięta przez krokwie i resztki dachówek stała tam też jakaś skomplikowana konstrukcja. Wyraźnie dostrzec można było zwoje lin i kwadratową ramę oraz system przeciwwag.
 
xeper jest offline