Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-08-2012, 14:10   #101
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans kroczył przez ulice Szczurowiska powoli, nie wiedząc samemu czy to z powodu obawy przed poślizgnięciem się i upadkiem w oblodzoną kałużę gówna czy też przed zamieszkami w dzielnicy.

- Powiadam Wam - prawił kompanom. - Bogowie doświadczają ludzi na wszelkie sposoby, próbują raz po raz czy śmiertelnik nie popadnie w obłęd. Dlatego stworzyli to cudnej urody miejsce. Panowie, oto Kloaka Talabheim, Szczyny Miasta Taala. Witam w Szczurowisku!

Na scenkę rodzajową i tragiczną śmierć nieszczęśnika, Skalp aż się wzdrygnął.

- Paskudna śmierć. Psi los.


Na ponaglenia Olgierda, aby udać się do kanałów wskazywaną trasą odparł.

- Jeszcze nie, Kislevito. Po malutku. Tamten magazyn, co Sigfrid dojrzał... jest mi podejrzany. Trza to sprawdzić. Widział kto, by dwóch wykidajłów przed pustym budynkiem zostawiać? Chodźmy na te rusztowania, może podejrzymy z góry, co tam się mieści. Jeśli coś interesującego, to dla pewności i to sprawdzimy. Ale jak, to się okaże później. Zapewne jak zwykle: ciętym językiem, he, he. Nie możemy sobie pozwolić na partaczenie. Bądźcie czujni
- zwrócił się ludzi Burtheizena. Na Wittbacha z wiadomych powodów zbytnio nie liczył.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 16-08-2012 o 20:28.
kymil jest offline  
Stary 17-08-2012, 13:29   #102
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Sigfrid był w Szczurowisku dopiero po raz pierwszy — nikt mu wszak nigdy nie kazał tu przychodzić, a on sam się do tego nie palił. Z tego, co mu było wiadomo, obecność straży tutaj była minimalna, prawdopodobnie żadna, toteż czuł się naprawdę obco, trochę jakby wyszedł z bezpiecznej wioski i wkroczył do ciemnego lasu. Szczurowisko było zawsze niemalże mitycznym miejscem, o którym ludzie mówili, mimo że mało kto naprawdę je znał. Wydawało się, że to nie jest część Talabheimu, ale jakieś zupełnie inne, piekielne miasto.

Dobrze chociaż, że tak mrozi w tej Kloace — Münch odrzekł dramatyzującemu Jansowi. — Trochę mniej śmierdzi w ten sposób.

Gdy jakiegoś człeczynę zrzucono z wysokości, twarz Sigfrida stężała, po czym zmówił on szybką modlitwę do Morra.
Wybacz, boże umarłych, że tak zostawiamy tego nieszczęśnika, aleć pilne jest nasze zadanie — westchnął na koniec. — Hm. — mruknął po chwili, spostrzegając osobliwy magazyn.

Podążywszy za jego spojrzeniem, Zingger oczywiście natychmiast chciał to sprawdzić.
Nie. Mamy zadanie — zaoponował Sigfrid. — Jans, to jest Szczurowisko. Muszą ci tu być setki podejrzanych interesów. Kto wie jak brudne uczynki zachodzą tutaj każdego dnia? A może nawet niczego nietypowego tam nie ma, ino ta rozpadająca się chałupa to skarb dla miejscowych... No dobra, chodźmy spojrzeć z rusztowania, byle szybko. I nic więcej nie robimy, o ile nie dostrzeżemy bardzo czegoś dziwnego, jasne? Nie podoba mi się tu, Jans, i pamiętaj, że jest z nami zdrajca. Lepiej nie zwracać na siebie uwagi.

Powiedziawszy to, strażnik ruszył szybkim krokiem w stronę drewnianego podestu, rozglądając się na boki i trzymając dłoń na rękojeści tasaka. Ostatnie, czego im teraz było trzeba, to jakichś ciekawskich albo wrogo nastawionych tubylców, którzy będą im sprawiać kłopoty.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 17-08-2012 o 13:55.
Yzurmir jest offline  
Stary 17-08-2012, 17:31   #103
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
W drodze do podestu, stanowiącego pierwszy poziom rusztowania minęli dwie dziury wydrążone w skale. Jedna była całkiem ciemna i cuchnęła zgnilizną. Z drugiej bił delikatny poblask światła i dobiegały dźwięki, świadczące że w środku żyją ludzie. Przechodząc bezpośrednio przed wylotem tunelu usłyszeli strzępki rozmów, krzyk bólu i jęki kopulującej gdzieś w pobliżu wejścia pary.

Z podestu wiodły w górę drewniane schody, pozwalające na wspinanie się lub schodzenie nie więcej niż jednej osobie. Musieli iść w rzędzie. Olgierd ustąpił miejsca Goranowi, który szybkim, pewnym krokiem pokonywał kolejne stopnie. Całe rusztowanie sprawiało wrażenie, jakby zaraz miało się zwalić. Deski były zmurszałe i w wielu miejscach popękane. Widać było, że od wielu lat nikt nie starał się naprawić drewnianej konstrukcji. Wspinaczki nie ułatwiał wiatr, który niespodziewanie uderzył w rusztowanie i wywołał gwałtowne chybotanie się. Wittbach stracił równowagę i spadłby, gdyby nie Olgierd, który złapał chłopaka w ostatniej chwili i wciągnął z powrotem.
- Na Ojca Ursuna – warknął kislevita do chłopaka. – Uważaj jak leziesz, niedojdo... Sigfrid, nie dziw że tak się w Talabheim dzieje, skoro Buldogi to takie szczeniaki. Hahaha...
Olgierdowi zawtórowali w śmiechu pozostali i Wittbach znowu się rozpłakał, na co nikt nie zwrócił uwagi. Właściwie chłopak płakał przez cały czas i wciąż powtarzał, że on chce do domu i że jest niewinny.

Wiatr nasilił się znacznie. Stopnie i podesty aż jęczały pod naporem wiatru, przemykającego ze świstem między długimi żerdziami, na których wspierała się cała konstrukcja. Co rusz jeden ze wspinających się patrzył w dół, tylko po to aby odwrócić natychmiast oczy od rozpłaszczonego w śniegowym błocie kształtu człowieka, leżącego u stóp konstrukcji.

W końcu dotarli na górę, do wąskiego podestu. W ścianie krateru znajdowały się drewniane, zamknięte drzwi prowadzące do tunelu lub jaskini. Spomiędzy niezbyt równo zbitych desek biły w mrok nocy snopy światła. Usłyszeli gwar wielu głosów i ochrypły, pijacki śpiew. Ktoś wzywał Ranalda na świadka, ktoś inny żądał więcej piwa. Słychać też było piski dziewek i czasem, gdy pozostałe odgłosy nieco przycichły, graną na lutni melodię. Najwidoczniej stali na progu jakiejś karczmy, lub raczej meliny, biorąc pod uwagę okolicę, w jakiej się znajdowali. Goran i Sepp popatrzyli znacząco na Jansa.

Skalp nie zauważył pytającego wzroku. Wraz z Sigfridem i Starkiem starali się przebić wzrokiem ciemności i wypatrzyć szczegóły we wnętrzu starego magazynu. Doskonale widzieli stąd dwóch ludzi otulonych czarnymi płaszczami, którzy stali przy wrotach magazynu i rozmawiali. Przez dziury w dachu dostrzec się dało kilka skrzynek ustawionych pod ścianą i leżące na nich narzędzia – kilofy, młoty i szpadle. Przesłonięta przez krokwie i resztki dachówek stała tam też jakaś skomplikowana konstrukcja. Wyraźnie dostrzec można było zwoje lin i kwadratową ramę oraz system przeciwwag.
 
xeper jest offline  
Stary 17-08-2012, 18:03   #104
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Przechodząc bezpośrednio przed wylotem tunelu Jans usłyszał strzępki rozmów, krzyk bólu, jęki kopulującej gdzieś w pobliżu wejścia pary, wreszcie odgłosy głośnego pierdzenia.

Westchnął głośno.

- Krąg życia w gnojowisku. Zamysły bogów są niezbadane, Wuju. Czasami mi się wydaje, że całe nasze życie, to jeden wielki przypadek w garncu grochu i kapusty. Cholera! - zezłościł się sam na siebie zasłaniając twarz przed wiatrem. - Znowu się robię melancholijny. Muszę się spić. Najlepiej w trupa, ha!

Jak za machnięciem czarnoksięskiej różdżki w jednej z jaskiń usłyszał charakterystyczny gwar gospody.

- No i jak na zawołanie zamtuz się objawia. Jak tu nie wierzyć w opatrzność boską? Ale nie po tom tu Was przytargał, by trunki spijać, chociaż... - spoglądał na nieodległy magazyn.

- Po jakiego mrocznego czorta te przeciwwagi, liny, ramy? Balista, katapulta? Jak myślisz Wuju? Jest to co najmniej dziwne... w Szczurowisku?

Dumał i koncypował. W końcu się uśmiechnął.

- Kompani, dajcie mi chwilę, to się wywiem co i jak w tej zacnej knajpce. Goran, gołąbeczku, pozwól ze mną. Najbardziej gładki żeś z naszej konfraterni.

Paser wszedł do środka. Dym z paleniska od razu ukłuł go w oczy, wgryzł w gardło. Pachniało jednakże niezgorzej, jak na warunki Szczurowiska. Słowem "swojsko", choć nie "jak u mamy".
Skalp przybrał swój zawodowy lekko cyniczny wyraz twarzy i bez zatrzymywania się, pomagając sobie łokciami, skierował w stronę szynkwasu lub co za szynkwas uchodzić miało, czyli cztery puste beczki, na których leżała szeroka deska.

- Dobry człowieku
- zwrócił się Zingger do oberżysty i zwodnika w jednym, którego najlepszym mianem mogłoby być raczej mało dobry. - Interesuje mnie lekki trunek i wiadomość o nieodległym magazynie. Czyj to? Pragnę wynająć, widzicie... Konkretny grosz oferuję - na ladzie znalazła się srebrna moneta.

Karczmarz, człowiek o rozbieganym wzroku i nalanej, nieogolonej mordzie, zaczęrpnął glinianym kuflem z stojącej za nim pokaźnej kadzi i postawił ociekające naczynie na ladzie przed Skalpem. Zgarnął monetę i wyszczerzył się w szczerbatym uśmiechu.

- Który magazyn? - zapytał.

Jans zmrużył oczy i ocenił w duchu trunek. “Na bezdechu trza będzie” - pomyślał i łyknął do samiuśkiego dna. Ignorując przy tym słodko gorzki smak, wycharczał w stronę oberżysty.

- Sam nie przyszedłem, jeszcze jeden dzbanuszek, jeśli łaska. Dla mego serdecznego towarzysza - wskazał na Gorana.
- A wracając do tematu - położył kolejną monetę na szynkwasie. - Ten magazyn, co jako tako się jeszcze trzyma na krokwiach. Ten, przed którym stoi dwóch silnorękich. Tylko mi nie mówcie, że nie wiecie, który, bo nie uwierzę, że całe dnie tu spędzacie... - zakończył przymilnym tonem, choć po prawdzie aż ręce go świerzbiły, by wyrżnąć karczmarza w nalaną mordę.

- Wybaczcie panie małodobry - karczmarz po raz kolejny sięgnął po trunek i postawił przed Goranem. Wyciskacz skrzywił się i popatrzył na Jansa, który już zdążył wypić swoje piwo. Niepewnie sięgnął i pokosztował. Widać było jak się krzywi i zmusza do picia. Karczmarz znów się wyszczerbił. - Jak to nie wiem który? Wiem. I co Wam powiem, to że go nie wynajmiecie, bo zajęty już jest. Rządowo, mówię wam.

Skalp przewrócił teatralnie oczami i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Taak. A świnie latają wokół Morrslieba w noc Geheimnisnacht, a ja jestem kapłanem Taala, ha! Dobre, nie? - zarechotał. - Jak to “rządowy magazyn”? Nie może to być? - kolejna srebrna moneta znalazła się na ufajdolonej ladzie.
- Nie pomyliło się Wam, kochanieńki? Dzielnica rządowa jest hen stąd. Kto magazyn wynajął? Może... - przerwał na moment. - Chyba, że ktoś z tej uroczej knajpki tam stróżuje, to Wam wtedy uwierzę, no bo niby jak Wam takie tajemnice wiedzieć? - wpił wzrok w karczmarza. - Chyba, że to nie tajemnica?

Tym razem karczmarz nie szczerzył popsutych zębów w uśmiechu. Popatrzył niemalże wrogo na Jansa i zacisnął zęby. Goran stał obok trzymając dłoń na rękojeści szabli. - Nie tajemnica. Jakowaś Komisyja zajeła magazyn i od tego czasu co chwila się tam ktoś pojawia. Parę wozów sprzętu różnorakiego przywieźli. Coś też wywozili. Odkąd magazyn zajęli to wciąż straż tam stoi. A ci, coś ich panie małodobry silnorękimi nazwał, to miecze ostre mają i zbroje i każdego co się zbyt blisko podkradnie straszą. Słyszałem nawet, że już trupy były...

Teraz to Jansowi nie było do śmiechu.

- A to pech. Psi los, nawet. Nici ze złotego interesu. Bom już myślał, ze znajdę tani lokal w czasach kryzysu i przytnę nieco rozdmuchane koszta, ale... Jak mus, to mus.

Skinął w kierunku Gorana.

- To co, Mund? Napilim się, pozwiedzalim, to szukamy dalej...

Uśmiechnął się na pożegnanie karczmarzowi i wyszedł na zewnątrz. Na ośnieżone Szczurowisko.

Podszedł do kompanów i zaczął.

- Melduję usłużnie, że knajpa jest tania i szpetna. Alkohol lichy, ale ujdzie po dwóch kuflach. A i...
- zwrócił się ku Sigfridowi.
- Ten magazyn wynajęła jakaś Komisja. Na straży stoją ponoć sukinkoty z ostrymi mieczami. Ciekawe, prawda? Propozycje jakoweś?


Post napisany wspólnie z MG
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 17-08-2012 o 19:00.
kymil jest offline  
Stary 17-08-2012, 20:05   #105
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Ale Sigfrida już tam nie było!

...Odszedł zaraz po tym, jak Jans wkroczył do meliny. Oglądali magazyn, próbując wydedukować, co tam takiego może się znajdować; Skalp zgadywał, że machina oblężnicza.
A nie dźwig? — spytał sceptycznie Sigfrid. — Mnie to na dźwig wygląda, taki do budowy. Słuchaj, Jans, toć ludzie pilnują swojego sprzętu, bo inaczej by mieszkańcy natychmiast wszystko porozkradali. Nic w tym nie ma dziwnego, w takiej dzielnicy w każdym razie. Chodźmy prędko do kanałów, a nie tracimy tu...

Ale jego towarzysz już wchodził do oberży, by się "wywiedzieć", co to za budynek. Sigfrid wywrócił oczami.
No dobra, nie ma co tu stać, tylko rzygać się chce, jak się tak na dół patrzy. Karol? — Czarodziej skinął mu głową, że także chętnie zejdzie na dół. — Ty... eee, Sepp. Zostań tu i pilnuj, coby Jans w żadne kłopoty nie wpadł. A ty, szujo... — Chwycił Wittbacha za ramię i popchnął w stronę schodów.

Wkrótce stali na dole, oglądając parę, która wydobywała się z ich ust, ledwo widoczna w migotliwym świetle trzymanych pochodni. Wittbach mazgaił się, siedząc pod ścianą jednego z domów, tuż pod stopami Sigfrida. Być może to zaalarmowało jakieś brudne dziecko, chude i małe, które wychynęło nie wiadomo skąd i zaczęło obserwować ich z cienia. Myślało chyba, że jest ukryte, ale Münch widział je wyraźnie. Poświecił pochodnią w jego stronę, a mały obdartus natychmiast zniknął.
Bida — westchnął Carolus.
Ano — odparł Sigfrid i ponownie zapadła cisza, w której tylko z oddali słychać było ludzkie głosy i okrzyki.

Sigfridzie, przyszedł mi do głowy pewien pomysł! — wykrzyknął nagle czarodziej z podekscytowaniem. — Widziałeś, w magazynie były także różne narzędzia, prawda?
Ano... — powtórzył Sigfrid, choć tym razem z zaintrygowaniem.
A co jeśli oni kopali w tunelach, w kanałach, pracując w obrębie tego zamkniętego rzekomo przez Dietricha von Ahle obszaru? Dźwig byłby im w takim razie potrzebny do wydobywania gruzu, odłamków et cetera na powierzchnię!

Sigfrid wyprostował się i spojrzał przed siebie, olśniony przez rozumowanie maga. Czemu sam na to nie wpadł?
— No tak! Rację masz! Pewnikiem był to dźwig, co go używali do... No, nie pewnikiem... — zmartwił się. — Nie wiemy na pewno, że to dźwig. Ale...
Ale możemy tak chyba założyć — dokończył Stark. — Będzie to nasza hipoteza, którą następnie zbadamy...
Tak, tak. — Sigfrid machnął ręką. — Po prostu pójdźmy do magazynu.

Dostrzegł rozglądające się postacie towarzyszy na szczycie podestu i pomachał im ręką. Chwilę później spotkali się wszyscy o podstawy schodów prowadzących na górny podest.
Jans, miałeś jednak rację. Trza nam zbadać ten magazyn. Otóż uważamy... — I wyłuszczył mu swoje podejrzenia. — Trza to jakoś sprawdzić! Zali masz jakiś pomysł, jak się tam dostać? Bo ja... ja to myślę nad odwróceniem uwagi...
 
Yzurmir jest offline  
Stary 17-08-2012, 22:01   #106
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Plan jaki powstał w głowie Sigfrida, szybko zaczął być realizowany. Wittbach, tak na wszelki wypadek został obezwładniony, związany i zakneblowany. Sepp i Olgierd wcisnęli chłopaka do jakiejś stojącej bezczynnie, rozpadającej się skrzyni.
- Ciekawe jak się wytłumaczysz przełożonym? – zapytał małomówny zazwyczaj Goran, drapiąc się po czarnej brodzie i odsłaniając w uśmiechu, zdrowe białe zęby. – Myślisz, że przekonasz ich, że chłopak był podstawiony? Czy może...? – pytanie zawisło niedopowiedziane, a wissenlandczyk wymownie przejechał palcem po szyi.

- Nu, gotowe. Możemy iść – Sepp i kislevita wrócili do reszty grupy. Teraz wszyscy powoli ruszyli w stronę magazynu. Dwóch strażników nadal tam stało, rozmawiając ze sobą. Sepp i Goran wysunęli się do przodu, otulając szczelniej opończami, tak aby ukryć przygotowaną na wszelki wypadek broń. Pozostała czwórka mężczyzn została z tyłu.

Dwóch Wyciskaczy szybkim krokiem zbliżali się do magazynu. Gdy tylko strażnicy ich zauważyli, przerwali rozmowę. Odskoczyli od siebie, odwijając płaszcze, z dłońmi na głowicach mieczy. Teraz widać było kim są. Obaj byli ubrani na czarno, obaj mieli lakierowane na czarno półpancerze, okrywające torsy.
- Eee.. eee... Spokojnie – Goran w przyjaznym geście podniósł rękę. – Tak tylko spytam panów... Aby nie macie paru szrapneli, coby dla mnie i przyjaciela na gorzałkę dołożyć?
- Nie
– odwarknął jeden z Czarnych, z dłonią wciąż na mieczu. – Nie mamy. Wynocha stąd łachudry!
- Spokojnie
– do rozmowy włączył się Sepp. Brzmiał tak jakby był nieco pijany. – My tylko pytamy grzecznie...
- Powtórzę raz jeszcze. Wynocha!
– W głosie rycerza brzmiała groźba. Gdyby jednak jej nie usłyszeli, na poparcie swoich słów wyciągnął miecz. W tym momencie Sepp odskoczył, odwijając płaszcz. Błysnęła stalowa rama kuszy. Bełt wystrzelony z tej odległości nie mógł chybić. Trafiony prosto w twarz mężczyzna siłą odrzutu wylądował na ścianie i osunął się na ziemię. W tym samym czasie Goran zawirował w piruecie unikając trafienia mieczem i sam ciął rycerza w nogę. Tamten zachwiał się i przyklęknął na kolano. Goran przymierzył się do następnego ciosu, jednak rycerz był szybki. W jego ręku błysnęła stal i sztylet poszybował w kierunku wissenlandczyka. Nim zakrzywione ostrze szabli dosięgnęło celu, sztylet zagłębił się w piersi brodacza. Sepp doskoczył do klęczącego rycerza i rozbił mu głowę uderzeniem stalowej kuszy. Tamten jęknął i padł, tuż obok trzymającego się za pierś Gorana.
- Droga wolna – krzyknął kusznik, sprawdzając stan drugiego Wyciskacza. – Macie jakieś bandaże albo maści? Goran dostał...
- Nic mi nie będzie
... – wycharczał Goran przez zaciśnięte zęby. – Bywało gorzej...

Wewnątrz magazynu nie było nikogo więcej. Pod ścianą stały skrzynki wypełnione żelaznymi i drewnianymi elementami mogącymi stanowić wzmocnienia podziemnych chodników. Na skrzyniach leżały narzędzia. Skomplikowana konstrukcja w głębi pomieszczenia była, zgodnie z przypuszczeniami czarodzieja, była dźwigiem umieszczonym nad ziejącą w podłodze dziurą.

Właśnie znaleźli drugie zejście do zasypanej części podziemi.
 
xeper jest offline  
Stary 18-08-2012, 11:22   #107
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Sigfrid pozwolił Goranowi uśmiechać się chwilę, po czym oznajmił ponurym tonem:
To nieważne, co ze mną się stanie. Stawką jest całe miasto. Oczywiście nie spodziewam się, że człek taki jak ty to zrozumie.
Hej — zaśmiał się bandyta. — Co z taką wrogością? Wszyscy tu przecież działamy dla dobra Talabheim!
Jasne — skwitował gorzko Münch i poczekał na Seppa i Olgierda. Gdy wszyscy już byli razem, Wyciskacze udali się, by odciągnąć strażników jak najdalej od magazynu. Powiedzieli, że znają się na takich sprawach. Tymczasem Sigfrid, Jans, Olgierd i Carolus stanęli w taki sposób, aby mieć na oku różne uliczki prowadzące do miejsca, gdzie się znajdowali. Nikt nieproszony nie mógł się napatoczyć.

Co oni robią? — syknął Sigfrid, spoglądając na opryszków rozmawiających ze strażnikami. — Spoufalają się z nimi...? Cholera! — Przed magazynem zakotłowało się. Olgierd zaniepokoił się tak samo, jak strażnik, i baczniej zaczął spoglądać w alejki. Na szczęście nikogo nie było w zasięgu wzroku.

Po minucie stali już wszyscy przed wejściem do magazynu.
Nie, nie mamy bandaży. Samiście to na siebie sprowadzili; co wam do łbów strzeliło? — mówił Sigfrid wzburzonym, ale i ściszonym głosem. — Rzekłem wam, byście odwrócili ich uwagę, nie atakowali na miejscu!
No to żeśmy odwrócili... — pyskował Goran.
Na dobre! — dołączył do niego Sepp.

Sigfrid zostawił dowcipnisiów, którzy mieli zająć się ciałami, i wszedł do drewnianego budynku, w którym już byli Olgierd, Jans i Carolus. Wymienił spojrzenia z czarodziejem — mieli w końcu rację — po czym obejrzał z bliska dźwig i zajrzał do otworu w podłodze, szukając sposobu na zejście.
Jest tutaj drabina czy może zjechać będzie trza dźwigiem? — spytał samego siebie. — Ciekawym, czy na dole trza będzie kopać, żeby się przedostać dalej.
Nie wydaje mi się — odparł Stark. — Wszak wygląda na to, że operację tutaj wybornie mają zorganizowaną. Z pewnością tunele na dole są dobrze zadbane.

Mimo wszystko nie zaszkodzi wziąć po jednym kilofie — wtrącił się Olgierd, grzebiąc przy skrzyniach pod ścianą. — Albo i łopacie — dodał, chwytając oba te typy narzędzi, po jednym w jedną rękę, i rzucając je oba Wyciskaczom, a potem biorąc kolejne.
Ja nie potrzebuję, i bez pomocy przejścia w skale tworzyć potrafię, ale za troskę dziękuję. Zresztą praca fizyczna to nie dla maga zajęcie — chełpił się Carolus.
Sprawdźże lepiej, czy nie mają tu jakichś książek czy czego tam — polecił mu Münch. — A szybko, bo zaraz schodzimy!
 
Yzurmir jest offline  
Stary 21-08-2012, 20:43   #108
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans wysoko ocenił wprawę swych podkomendnych w usuwaniu ludzkiej przeszkody. "Czysto, skutecznie, fachowo. Dobrych mi ludzi przydzielił Burtheizen. Czyli mu zależy...".

Głośno zaś powiedział:

- Sigfridzie, to są Wyciskacze. Są skuteczni, ale niestety... po swojemu. Nie traćmy jednak czasu. Uprzątniemy te ciała czarnych strażników.

Rozejrzał się po ich małej drużynie.

- Jest mały kłopot. Sęk w tym, że Sepp i Goran już nam nie pomogą. Czas, więc na Twojego pomocnika. Co tak oczy wybałuszasz, Wuju? Ludzie nam się kończą. Wittbach mi będzie potrzebny. Nuże, wyjmijmy go z kryjówki.

Gdy wyciągnęli ze skrzyni małego Buldoga, Jans wziął młodzieńca w obroty.

- Posłuchaj mnie uważnie, Panie strażniku miejski, co chce paść świnie. Wierzę Ci. Wierzę, żeś nie jest kultystą. Kultyści nie szczają na widok broni i trupów. Nie płaczą, że chcą do mamy. Przynajmniej nie Ci znaczniejsi.

Wskazał na ciała zabitych strażników. Powiódł dłonią po magazynie, windzie i całym majdanie.

- To jest wejście do podziemi. Tam są Ci źli. Bo my, wiem, że trudno Ci w to uwierzyć, są Ci dobrzy. Rozumiesz? Jeśli chcesz nam pomóc, to chodź z nami. Jeśli jednak nie chcesz, to uciekaj. Za późno żebyś nam przeszkodził, ale jeśli masz zamiar uciekać, bo strach Cię obleciał, to zamelduj wszystko swojemu przełożonemu Buldogowi, bo my możemy z tej dziury nie wrócić... a ktoś tę sprawę powinien dokończyć.

Gdy skończyli rozprawę z Wittbachem, Zingger starannie obszukał ciała strażników w poszukiwaniu łupu.

- Powodzenia Goran. Żegnaj Sepp. Bywajcie zdrowi. Na nas czekają tunele i zwierzoludzie, chociaż w sumie co my tam wiemy, nie?


To mówiąc zwrócił się do Olgierda.

- Jak to ustrojstwo się wprawia w ruch, kanalarzu?
 
kymil jest offline  
Stary 22-08-2012, 14:27   #109
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Obładowany górniczym sprzętem Sigfrid, Carolus, który pobieżnie sprawdził skrzynie w poszukiwaniu jakichś zapisków, Jans, Sepp i na końcu Olgierd zjechali windą na dół. Gondola nie pozwalała na poruszanie się więcej niż dwóch osób na raz, więc zjechali parami. Jako, że przy Olgierdzie i Seppie nie było już komu obsługiwać mechanizmu, zawołano Wittbacha, który posłusznie wykonał wszelkie polecenia. Chłopak przestał płakać, najwidoczniej przemowa Jansa poskutkowała. Tylko ciekawe, czy zastaną młodego Buldoga w magazynie, gdy wrócą z podziemnej wycieczki?

Chodnik był dobrze utrzymany. W równych, metrowych odstępach podtrzymywały go stemple. Sklepienie wyłożone było deskami, tak aby luźna skała nie leciała na głowy. Co kilkanaście metrów podwieszona była latarnia. Tunel obniżał się i jak zauważył Olgierd, zmierzał w całkiem właściwym kierunku.

Dotarcie do miejsca, w którym byli wcześniej zajęło im około kwadrans. Przez dłuższą chwilę stali na rozwidleniu nasłuchując, czy aby nikogo w pobliżu nie ma. W podziemiach panowała cisza, mącona jedynie odgłosami padających z sufitu kropel i szuraniem obsuwającej się skały. Poza ich pochodniami, nie było tu żadnych płonących źródeł światła. Tunele pogrążone były w ciemności.

Weszli do groty – tej, w której po raz pierwszy dostrzegli zwierzoczłeka rozmawiającego z rycerzem. Grota była nizbyt okazała, miała około dziesięć na sześć kroków. Poprzednim razem cała wypełniona była skrzynkami, teraz drewnianych pudeł było znacznie mniej. Stały w pojedynczym rzędzie pod ścianą. Jedna ze skrzyń była otwarta, wieko było odsunięte odsłaniając zawartość. Wewnątrz znajdowały się zalakowane butle, wykonane z ciemnego szkła, owinięte szmatami i sianem. Pełna skrzynia powinna zawierać cztery takie butle, w tej były tylko trzy.

Korytarz prowadził dalej w mrok. Po jakimś czasie tunele zaczęły się zmieniać. Skała stała się twardsza i ciemniejsza. Na ścianach widać było ślady po uderzeniach narzędzi. Przejście stało się węższe i niższe, nie biegło też tak równo jak wcześniej, wiło się i zakręcało. Tunel cały czas opadał.
- To jakieś stare chodniki – odezwał się Olgierd, przerywając ciszę. Od dłuższego czasu nikt nie powiedział ani słowa. – Jesteśmy chyba poniżej kanałów. Może to krasnoludzkie...

Na rozwidleniu, przy którym znaleźli się po kilku minutach skręcili w prawo. W tym momencie nie robiło to żadnej różnicy, żadna z odnóg nie wyróżniała się niczym szczególnym. Przeszli nią nie więcej niż dwieście kroków, gdy natrafili na ciekawe znalezisko. Po prawej stronie korytarza, zarówno w suficie, jak i w posadzce widniała szeroka na mniej więcej metr dziura. Gruby łańcuch zwisał z sufitu i niknął gdzieś w głębi, poniżej. Przy otworze leżały dwie butelki, identyczne jak te, które widzieli w grocie. Były odkorkowane, puste.
 
xeper jest offline  
Stary 22-08-2012, 18:47   #110
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Stojąc w drżącej i szarpiącej windzie, Sigfrid posłał przelotnie nieprzyjemne spojrzenie Jansowi, który zjeżdżał wraz z nim. Po chwili wbijania wzroku w podłogę znowu spojrzał na towarzysza wilkiem, aż w końcu Skalp nie wytrzymał i krzyknął:
Co?!
Nie podoba mi się, jak żeś tę sprawę z Wittbachem załatwił. Ja wciąż się obawiam, że on nas może zdradzić... P... Powinniśmy go zabić. — wyrzucił z siebie z wahaniem. Zapadła cisza. — Ano, powinniśmy go zabić wtedy w kanałach. Nie byłoby wówczas wątpliwości.
Sigfridzie — żachnął się Skalp. — Nie poznaję cię ostatnio. Przecie to ty jesteś tym dobrym, tak? Buldogiem znaczy się. Rozumiem, żeś się na chłopaka uwziął, masz solidne podstawy, ale... żeby zabijać? Pracowałeś na żalniku, wiesz więc o co chodzi.

Ale co, jeśli mam rację, a on pracuje dla spiskowców? Całe miasto na nas polega. Ja... nie chcę zabijać. — Głos mu się załamał. — Ale... nie chcę też stracić, co żem tutaj miał. — Poświęcił chwilę na zebranie się w sobie. — Widzisz, gdyby inni także myśleli tak, jak ja, to von Ahle pewnie też byłby już martwy i byłoby po zamieszkach... Ale... nie. Wszyscy się wahają. Tylko spiskowcy są zdecydowani.

Jest w tym trochę racji, Wuju. Tylko, że te ekstrema są dobre na krótka metę. Wittbach nam pomaga, kręci tym całym ustrojstwem. Nadal żyjemy, tak? Nie mamy dowodów, poza tym, że... no właśnie, jakie są te nasze dowody, co? Poza tym, że szczeniak zlał się portki... na widok noża.

Znowu te dowody! — rozgniewał się Sigfrid. — Gruber też żąda dowodów, że von Ahle i zwierzoludzie są winni temu wszystkiemu, i co? Nie ma dowodów, ale przecie wiemy, jak jest naprawdę, nie? Miasto jest w niebezpieczeństwie, trza działać, a nie sądy zwoływać, żeby uczeni dowody sobie mogli rozpatrzeć! Zdawało mi się, że Wittbach podstawiony jest, tośmy powinni go ubić, a nie czekać... i teraz głowić się, czy on aby nie spuści oddziału czarnych rycerzy za nami, także tą samą maszyną, co ją obsługuje. Teraz za późno. Będziemy musieli iść, nie wiedząc, czy nie zostawiamy zdrajcy za swoimi plecami.

Jako że musieli podzielić swoje siły, aby zjechać na dół, Sigfrid bał się trochę, że wpadną w zasadzkę. W końcu gdyby nieprzyjaciel dosłyszał maszynerię, z której skorzystali, i zaczekał na nich na dole, mógłby ich po kolei wyrzynać, mając w każdym momencie tylko dwóch przeciwników. Na szczęście dostawszy się się na dół, nikogo nie spotkali, ale Münch i tak zachowywał nadzwyczajną ciszę na wypadek, gdyby wrogowie byli w głębi podziemnego korytarza.

Fiuuu — gwizdnął Carolus, gdy do nich dołączył, spoglądając na tunel, w którym się znajdowali.
Cichaj! — warknął strażnik. Wkrótce jednak dołączył do nich i Olgierd i, gdy byli w całej gromadce, nie sposób było powstrzymać rozmów.
Profesjonalnie się tutaj urządzili, prawda, panie kanalarzu?
Da... da. Tylko ciekawym, kto im to wykopał, bo jakoś wątpię, by te rycerze ruszyły swoje dupska, coby machać kilofem w podziemiach. Używali ludzi ze Szczurowiska?
Albo magii — stwierdził głucho Sigfrid, na co Stark posłał mu dziwne spojrzenie.

Szybko ruszyli dalej, a Münch cieszył się, że nikogo nie napotykali. Gdy dotarli do rozwidlenia, Procarz próbował połapać się w układzie tutejszych tuneli.
No to... Teraz idziemy tą drogą, w której ostatnio dostrzegliśmy nadchodzących ludzi, tak? Czyli że oni przyszli z magazynu. Przed nami jest to, gdzieśmy walczyli. Po... lewej mamy miejsce, gdzie rycerz ze zwierzoczłekiem rozmawiał. Po prawej jest droga, którą przyszliśmy. — Spojrzał na towarzyszy, sprawdzając, czy dobrze rozumuje. — Zaraz, Olgierd, a to którędy w takim razie nas chciałeś poprowadzić?

Myślałem, że może być jeszcze jakieś inne połączenie — wyjaśnił Kislevita, wzruszając ramionami. — Najwidoczniej się myliłem...
Ych... — Sigfrid skrzywił się. — No to mamy szczęście, żeśmy znaleźli ten magazyn.

Skierowali się wszyscy do pieczary, która robiła za schowek albo coś w tym rodzaju..
To jakieś flaszki... — mruknął Sigfrid. — Na co im... Zobaczmy. — Ukląkł przy otwartej skrzyni i już gotów był odkorkować jedną z butelek...
Nie! — wrzasnął Carolus. — W nich może być to, co wywołało chorobę w Szczurowisku!

Sigfrid spojrzał na butelkę zszokowany i odłożył ją tak szybko, że niemalże mu się wyślizgnęła i roztrzaskała na ziemi.
Uważaj, gamoniu! — Carolus pacnął go po głowie. — Zresztą... jest coś więcej... To nie jest zwyczajna substancja. Wyczuwam turbatio... — mamrotał, skupiony, oglądając jedną z butelek. — Zawirowania Wiatrów Magii dokoła tych flaszek. Nieważne, i tak nie zrozumiecie. Ale wezmę jedną do zbadania później. — Mag włożył butlę do torby przewieszonej przez ramię i podniósł się. — Teraz muszę bardzo uważać, żeby się nie stłukła.

Udali się w głąb tuneli, zauważając, że zmieniła się technika ich wykonania.
Mów, co chcesz, o krasnoludach — odparł Sigfrid Olgierdowi — aleć znane są z tego, że nie wykonują rzeczy tak niedbale, jak to tutaj. Ja myślę, że to zwierzoludzie wykuły te przejścia — szepnął złowrogo.


Napisane z udziałem kymila i MG.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 22-08-2012 o 19:30.
Yzurmir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172