— Karmelia mówiła przecie, że zawsze odrasta — podsumował zmartwionym głosem. — Nie wiem, co jeszcze byśmy tutaj zrobić mogli. Sam kapłan Taala przecie uciekał z tą maską... Wiecie, to właśnie chyba zrobić winniśmy. Wziąć maskę i uciec co prędzej. Może do tych druidów, o których Edgar mówił, zajechać byśmy mogli. W każdym razie nic tu po nas. Chyba że...
Wyciągnął miecz i ostrożnie podszedł do spalonego drzewa, szukając jakichś wystających korzeni.
— Jak żadnego nie znajdę, to trochę pogrzebię w ziemi i... — mruczał do siebie. W końcu miał przed sobą odsłonięty korzeń. Uniósł ostrze i spuścił je ciężko na fragment rośliny.
— Innych pomysłów mi brak! — krzyczał. — No to jedno zostaje! Jak się nie da inaczej, to trzeba mieczem! Nie wyrwiem piekielnego chwasta, ale może go okaleczym! |