Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2012, 10:39   #294
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lftR1zvj99M[/MEDIA]

Scotta zamurowało na kilka chwil. Stał półnagi analizujac swoja sytuacje. “Umierajaca” latarka w rękach, brak jakiejkolwiek broni, pobyt w kanałach, które mogły ciągnać się kilometrami, pozostawienie za soba jednego rannego i grupki zmęczonych Łowców ściganych przez demona. Dodatkowo w ich rekach był groźny czarnoksiężnik paktujący z demonem, sprawca smierci wielu ludzkich i npewnie nie tylko ludzkich istnień. Jakby tego było mało, na dole szybu nad którym stał ktoś budził, jak sie Nathanowi wydawało dość potężną pełną złej mocy istotę bądź właśnie zdobywał potęgę w jakimś rytuale. Bo na co innego mógł wskazywać ten śpiew?
Jakby było mało to jeszcze mamy Zmiennokształtnego i nieznanego strzelca stojącego po nie wiadomo czyjej stronie. Na marginesie trzeba było dodać że garuch wykrył już obecność Egzekutora. Co jeszcze potrzeba do tego pieprznika? Chyba wystarczy.
Bez sprzetu, Scott po prostu nie wiedział co ma robić. Jeżeli teraz szybko zawróci może mu sie uda zgubić ewentualną pogoń i nie da naprowadzić tych na dole na Emme, Laurę, Toppera, Irola i Prokopova. Jednak co z tego? Jak zgaśnie latarka to może łazić tymi korytarzami aż do śmierci a jak go wytropi garou to go po prostu zeżre. Co prawda Nathan nawet gołymi rekoma ma szansę wyrwać mu troche kłaczków albo może jakimś cudem złamie kark ale to wcale nie poprawi sytuacji Łowcy.
Co robić? Czekać na strzelca i pomóc mu z ewentualną pogonią? Scott czuł, że na dole nie dzieje się nic dobrego ale nie oznaczało to, że jak ktoś strzelał do tych potencjalnych złych sam nie stoi za jakąś złą siłą. Co, gdy się okaże że strzelec stoi za zieloną zarazą? Scott rozejrzał sie za jakas bronią choćby prowizoryczną
Kawałki gruzu, kable sterczące ze ściany…
W końcu strzelił z kopa w barierkę wyłamujac z niej pręt, który teraz trzymał w prawej dłoni jako prowizoryczną broń.
„Działaj głupku”
Puścił się pędem w drogę powrotną. Musiał ostrzec pozostałych, potem zajmie się najwyżej odciąganiem ewentualnego pościgu.
Miał wrażenie że siedzi w środku czegoś istotnego, że odpowiedź na to czemu Londyn oszalał jeszcze bardziej ma na wyciągniecie ręki, ale był ślepy i nie mógł dostrzec oczywistego, nie mógł wymacać rozwiązania zagadki.
Dzięki hyperadrenalinie dobiegł do miejsca, w którym pozostawił grupkę bez większych problemów w naprawdę dobrym tempie. Ale nikogo tutaj nie było.
Korytarz wypełniał dziwny zapach - jak odór spalenizny i zjełaczałego tłuszczu. Swąd spalenizny i dziwna sadza unosiły się w powietrzu, ale po pozostawionej grupie i Prokopovie nie pozostał najmniejszy ślad.
Światło latarki panicznie rozświetlało korytarz w którym powinni być pozostali. Scott szukał śladów walki. Tylko to mogło zmusić ich do ruszenia się, nie wierzył, że go ot tak zostawili.
Musiał się jednak upewnić. Podbiegl na hiperadrenalinie kawalek dalej to w jedną to w drugą stonę. Marudny Irol na pewno sam by tak szybko nie taszczył Toopera…
"Szlag. Cholera" - nie mogl ich znalezc.
- Kurwa - zaklął w końcu pod nosem i popędzil do miejsca skąd przybył. Nie wyglądało na by zostali zaatakowani więc był dobrej myśli. Z drugiej strony ten smród. Jakaś magia?
„Prokopov. To na pewno ten skurwiel”
Nic nie był w stanie teraz zrobić. Skupił się teraz na swojej sytuacji. Spróbuje pomóc strzelcowi z szyby retencyjnego, może dzięki temu uzsyka jego wdzięcznośc i będzie mógł stąd wyjść. Potem skoczy po pomoc do MRu i wróci po pozostałych. Wyciagnie ich z…. zmiejsca gdziekolwiek są.

Zmysł zagrożenia ostrzegł go chwile przed zakrętem. Tam, w korytarzu prowadzącym do silosa, coś było, coś się czaiło. Tuż obok. Za zakrętem.

Zwolnił czując niebezpieczeństwo. Gdyby miał za przeciwnika człowieka zgasiłby latarkę ale raczej za zakrętem czaił się jakiś supernatural dla którego ciemność nie stanowiła przeszkody. Nie przestawał jednak się zbliżać do niebezpieczeństwa. Lazł świadomie w pułapkę. Bo co miał zrobić? Biegać półnago po korytarzu szukając ocalałych z knajpy i zarazem wyjścia z tych starych kanałów. Z kanałów z których ktoś sobie zrobił niezłe sanktuarium?
”Cholera”
Mówił przecież by się nie rozdzielać, że razem choć ranni i pozbawieni sprzetu stanowią całkiem niezłą siłę. Ale nie. Wszyscy dookola wiedzą lepiej. Cholera. Marzył o tym by zobaczyć rodzinę, zjeść porządny obiad i wypić whisky z lodem.
Korzystając z hiperadrenaliny ściągnął pasek od spodni i przewiązał nim latarkę do końca pręta jaki zdobył kilka chwil wcześniej.
Lazł w pułapkę jak mysz do sera. Tym razem jednak liczył na to, że ten któy sięna niego czaił zaatakuje śwatło myśac że latarka znajduje się w dłoniach Egzekutora. Miał nadzieje ze fortel sie uda i dzieki temu będzie mógł zaatakować wbijając drugi koniec w witalne części bestii. Tylko na takie rozwiązanie wpadł w tej chwili.
Miał dość tych kanałów.
 
Sam_u_raju jest offline