Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2012, 15:22   #135
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Rozpoczęła się walka. Argena rzuciła się na krasnoluda atakując go z góry. Domyślała się, że kurdupel był przyzwyczajony do walki z większymi od siebie, podobnie jak ona z mniejszymi. Tym jednak razem różnica była nieco większa niż zazwyczaj, ale to powinno to dawać nikomu przewagi.
Argena zamachnęła się tnąc mieczem po skosie z góry, celując w głową krasnoluda. Ten nie uniknął ostrza jej miecza, jednak zamiast rozpłatać mu czaszkę uderzyło ono o jego zbroję. Co ciekawe, krasnolud nie przewrócił się, ani nawet nie zachwiał, tylko przyjął uderzenie na siebie.
Argena zdała sobie sprawę, że nie będzie łatwo przebić się przez tą opancerzoną puszkę, nie mniej jednak nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować.
Krasnolud wyprowadził kontratak, jednak demonica zablokowała jego topór swą kolczastą tarczą. Uderzenie było silniejsze niż by się mogła spodziewać, ale nie dała się zaskoczyć. Natychmiast pchnęła tarczą na przód, wpychając swego przeciwnika w płomienie. Ten nadal jednak miał talizman, który go przed nimi chronił.
Wyskoczył z nich, biegnąc na nią jak rozwścieczony byk i zamierzając się jednocześnie toporem. Argena odstąpiła krok w bok, skutecznie blokując cios swym mieczem.
Jednocześnie słychać było odgłosy uderzenia stali o stal, gdy Dergo mierzył się z rycerzem. Argena dzięki swoim kolczykom odróżniała poszczególne dźwięki. Inaczej brzmiało kiedy miecz zderzał się z mieczem, co słychać było najczęściej, inaczej kiedy Dergo trafiał w zbroję rycerza, a jeszcze inaczej gdy ten trafiał w kolczugę jej młodzieńca.
Pojedynek Brata Tadeusza z czarodziejką, był natomiast bezdźwięczny, o ile w ogóle się odbywał... W sumie wyrównywało szanse, oraz ograniczało straty.

Argena ruszyła na swojego przeciwnika robiąc mieczem specyficzne młynki, którymi to napierała tnąc z prawej na lewą i odwrotnie. Ich walka nabrała rozpędu.
Miecz kobiety zderzał się z toporem przeciwnika, uderzając też dość często o jego zbroję. Argena używała swej tarczy do blokowania ciosów, a jej kolce kilkakrotnie posłużyły też w ataku, skłaniając krasnoluda do trudnych uników.
Demonica dość szybko zorientowała się w sytuacji jaka panowała w tym pojedynku. Mimo jej znacznej przewagi w rozmiarze, prawdopodobnie byli równie silni, co ja wcale nie cieszyło, a wręcz jej uwłaczało. Jednak była szybsza od niego, ale on był lepiej opancerzony, a dodatkowo zbroja krasnoluda wytrzymywała jej silne ciosy.
Walczyli zawzięcie, a Argena miała już tego dosyć. Nie podobało jej się, że krasnolud (nieważne jaki) jest w stanie jej zagrozić, a fakt, że do większości ciosów musiała się schylać nie poprawiał jej stanu psychicznego, ani fizycznego.

Mimo iż była zajęta swoim przeciwnikiem, bez większego trudu dosłyszała jak miecz nieznanego jej rycerza uderza o kolczugę Dergo. Raz, drugi, trzeci.
Nie mogła pozwolić, aby rycerz zabił jej chłopczyka. Było by jej trochę szkoda, ale co ważniejsze zdawała sobie sprawę, że z dwoma opancerzonymi przeciwnikami mogłaby mieć kłopoty.
Owszem, w każdym momencie mogła wzbić się w powietrze i polecieć na szczyt góry, aby zdobyć Koronę Władzy. W końcu z myślą o takiej opcji wysłała tam chochliki - im dłużej oni tu walczyli, tym dalej one się znajdowały. Umykanie z pola walki łączyło się jednak z pozostawieniem Dergo i Tadeusza. Nie wspominając, że wrogowie dotarli by w końcu na górę, a nie wiadomo było działała tu zasada "kto pierwszy, ten lepszy". No, ale był to tylko plan awaryjny.

Nadszedł jednak najwyższy czas, aby przerwać machanie mieczem i zakończyć tę walkę. Argena rozprostowała skrzydła i wzbiła się w powietrze, aby zawisnąć dobre cztery metry nad ziemią.
- Walcz uczciwie demonie! - warknął z dołu krasnolud, który w tej sytuacji w żaden sposób nie mógł jej zagrozić.
- A słyszałeś kiedyś o demonie, który walczył uczciwie?! - zadrwiła Argena, a krasnolud skrzywił się niezadowolony. Jednocześnie kobieta wygenerowała pokaźną, ognistą kulę, która po niespełna dwóch sekundach była gotowa do ciśnięcia, a sadząc po jej rozmiarach mogła przebić się przez zbroję krasnoluda, albo przynajmniej mocno ją uszkodzić.
- Zapominasz, że mam to! - rzekł krasnolud, pokazując noszony na szyi talizman. Tak, z pewnością ochroni go przed pociskiem demona, skoro odgonił płomienie przez które się tu przedostali.
- To ty zapomniałeś, że działa na parę metrów! - odparła Argena i obróciła się w stronę walczących mężczyzn.
Rycerz od początku napierał na Dergo, dzięki czemu oddalił się od zajmowanej na początku pozycji, tuż przy granicy Doliny Ognia. Jednak oddalili się jednocześnie od talizmanów chroniących przed ogniem.
Nie tracąc czasu, Argena poleciała w ich stronę i cisnęła kulą ognia, trafiając przeciwnika Dergo. Kula wybuchnęła w zderzeniu z nim, rozrywając jego zbroję na karku, oraz wyrzucając go do przodu, aż padł na ziemię.
- Dobij go! - rozkazała Argena. Dergo zawahał się w pierwszej chwili, ale gdy dostrzegł szarżującego na niego krasnoluda, dźgnął mocno mieczem w odsłonięte miejsce rycerza. Ten wydał z siebie tylko zduszony jęk i znieruchomiał. Prawdopodobnie umierając.

Argena dostrzegła, że krasnolud przemknął pod nią. W obecnej sytuacji mógł on atakować tylko Dergo, ale na szczęście nie zdążył, aby obronić swego zbrojnego pomagiera. Pozostał sam na placu boju, nie licząc oczywiście kobiety, która nie brała udziału w walce.
Argena zanurkowała i lecąc poziomo na wysokości dwóch metrów zaatakowała krasnoluda. Atak z powietrza i jednocześnie od tyłu, był tym czego jej wcześniej brakowało. Widać zbrojny rycerz sporo znaczył dla krasnoluda, który w chwili jego śmierci chyba zapomniał o Argenie.
Niezwykle silny cios w tył głowy, sprawił, że krasnolud przewrócił się w swym natarciu, padając na ziemię, a jego hełm zwyczajnie poleciał dobre dwa metry dalej. To było to czego potrzebowała, aby uzyskać decydującą przewagę.
Argena zrobiła nawrót i zobaczyła, że Dergo nie okazał się taką pierdołą, za jaką go miała. Wykorzystał te kilka sekund jakie mieli i podbiegł parę kroków do przodu, aby kopnąć hełm krasnoluda. Ten ze świstem powietrza odleciał gdzieś na bok, nie mając już szans powrotu na głowę swego właściciela.

Zadowolona i uśmiechnięta Argena, wylądowała tuż obok Dergo.
- Na niego - rozkazała młodzieńcowi i razem ruszyli do ataku.
Argena pierwsza wyprowadziła cios w przeciwnika, który przekierował go jednak swym toporem, sprawiając, że miecz demonicy pojechał po jego zbroi nie czyniąc mu krzywdy. Dergo zamachnął się mieczem nieomal w tym samym czasie, ale i ten cios nie trafił, gdyż krasnolud go zablokował.
Nie był jednak dostatecznie szybki, aby obronić się przed kolejnym manewrem Argeny, która mocnym ciosem z góry, najzwyczajniej roztrzaskała jego czaszkę na dwie części, a krew i części mózgu chlusnęły niczym fontanna.
Krasnolud padł na ziemię.

Argena złapała kilka oddechów. Pojedynek był dość wyjątkowy i nieoczekiwany, ale co ważniejsze był wygrany.
- Gratuluję Dergo, spisałeś się - powiedziała patrząc na swojego młodzieńca. Ten miał plamy krwi na twarzy i kolczudze, a minę miał taką jakby właśnie zobaczył czyjąś głowę, roztrzaskiwaną na kawałki. Nie jedno już widzieli, ale musiało to nim wstrząsnąć.
Argena zdecydowanie położyła dłoń na jego ramieniu, a Dergo oprzytomniał i spojrzał na nią.
- Dobra robota - powtórzyła Argena, a młodzieniec niezdecydowanie pokiwał jej głową. Dochodził do siebie.

Nie mieli jednak czasu na rozmowy, gdyż ku nim zaczęli iść Tadeusz, oraz kobieta, która towarzyszyła krasnoludowi.
Argena zabrała Dergo, aby nie musiał oglądać zwłok i wyszli im na przeciw. Spojrzała groźnie na kobietę.
- Szanowna pani Argeno - kobieta zaczęła dość oficjalnie. - Proszę mnie nie zabijać. Brat Tadeusz powiedział, że jeśli tylko chcę i mogę się przydać to... proszę mnie nie zabijać - dodała od razu, bardziej błagalnym głosem.
Argena zdawała sobie sprawę z sytuacji w jakiej jej rozmówczyni się znalazła, więc nie omieszkała zrobić z tego użytek.
- Zatem od dziś służysz mi - powiedziała wyniosłym głosem Argena. - A jak zobaczę, jakieś sztuczki... - przestrzegła. Jej demoniczna postać i sposoby w jakich właśnie stoczyła walkę, a przede wszystkim wyobraźnia kobiety miały dopełnić reszty.
- Żadnych sztuczek - przysięgła wystraszona kobieta.
- Dobrze. Jak cię zwą? - powiedziała Argena.
- Cassandra - odpowiedziała kobieta. - Jestem czarodziejką - dodała nieco ciszej, robiąc przy tym dość skromną minę.
- Dobrze - odpowiedziała tylko Argena, po czym rozejrzała się po okolicy.

- Zbieramy się. Zabierzcie tobołki chochlików - poleciła Argena i wskazała mieczem miejsce, gdzie te zostały schowane.
Gdy ludzie sie tym zajęli, ona sama podeszła do ciał pokonanych przeciwników. Wolała oszczędzić im takich widoków. Dergo by zemdliło, Tadeusz by się zraził, a Cassandra mogłaby postanowić jakąś zemstę, albo uciec przy pierwszej okazji.
Argena na początek zabrała talizman krasnoluda. Warto było go mieć. Zaraz potem obszukała pobieżnie oba zwłoki, ale z interesujących ją rzeczy znalazła tylko jedną sakiewkę... Może chochliki coś znajdą w drodze powrotnej, jeśli taka będzie.

Zaraz potem gotowi byli ruszać i tak zrobili. Argena nie miała jednak zamiaru iść całą drogę na górę. Nie w tym momencie.
Dała Dergo drugi talizman, aby trzymał go przy sobie. Tak, w razie czego, gdyż nie wiadomo było co mogli jeszcze spotkać.
Sama natomiast rozprostowała skrzydła i poleciała do przodu. Po dobrych kilkunastu minutach, lecąc raczej nisko nad ziemią, dostrzegła wysłane wcześniej na górę chochliki. Były całe i zdrowe, tak jak im kazała.
Dogoniła je i poinformowała o zwycięstwie. Odpoczęli chwilę, one po biegu na górę, ona po walce. Argena nie miała jednak zamiaru czekać na wszystkich. Nikt nie zagwarantuje jej, że nie przyłączyli się do niej tylko po to, aby w tym decydującym momencie osobiście sięgnąć po Koronę Władzy i założyć ją sobie na głowę!
Ona musiała być pierwsza na górze, a w zależności od tego co tam znajdzie, będzie mogła poczekać na nich kilka minut, lub nawet się wrócić. Szła do góry na przedzie, utrzymując dobre kilkadziesiąt metrów przewagi nad pozostałymi.
 
Mekow jest offline