Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2012, 23:46   #9
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Samotny mężczyzna niespiesznym krokiem podążał szlakiem do miasta. Był wysoki i szczupły. Zbroja łuskowa nie ciążyła na nim, oznaczało to więc, że trochę krzepy wędrowiec również ma. Przy boku miał buzdygan, a przez plecy przerzuconą tarczę przedniejszego wykonania. Głowa niebyła ukryta pod hełmem i rysy twarzy wyraźnie rysowało się na tle chylącego się ku zachodowi słońca. Całkiem przystojna twarz o ciemnych granatowych oczach. Jasna cera i ciemne włosy tak czarne, że miejscami wydawała się granatowe, tworzyły interesujący kontrast. Mężczyzna przyspieszył kroku by czym prędzej znaleźć się w mieście.

Do Westriver kapłan dotarł tuż przed zamknięciem bram miejskich. Strażnicy, którzy bramy strzegli obrzucili wędrowca nieufnym spojrzeniem i machnęli na niego ręką, co by przechodził i ruchu nie blokował. Jednak Jasper zmęczony ciągnącą się podróżą postanowił jeszcze trochę po przeszkadzać stróżą porządku i wypytał jednego z nich o dobre miejsce na nocleg. Strażnik zaskoczony najwyraźniej, że ktoś o takie rzeczy wypytuje wskazał początkowo na świątynię Pelora, jednak Jasper nie chciał się narzucać tutejszym kapłanom, a tym bardziej doprowadzać do niesnasek na tle religijnym. Dlatego też skorzystał z kolejnej wskazówki strażnika i udał się do tutejszej karczmy.

Miasto wyglądało jakby było wymarłe. Ciekawym był powód takiego stanu. Czy to późna pora skłoniła wszystkich do powrotu do domów i położenia się do łóżek, czy może wszyscy gdzieś się zebrali na jakieś wydarzenie.

Dotarłszy do karczmy, kapłan przyciągnął kilka ciekawych spojrzeń, ale bynajmniej nie wywołał poruszenia. Gracze w kości na przykład całkowicie go zignorowali. Chociaż wnosząc po ich skupieniu na grze zignorowaliby ogra z maczugą, gdyby ten nie walnął nią w ich stolik. Za to karczmarz wykazał większe zainteresowanie i natychmiast przybył obsłużyć gościa. Jasper zamówił pokój oraz śniadanie na rano. Gospodarz wspomniał coś o wyprawie w celu przeszukiwaniu ruin prowadzonej przez jakiegoś krasnoluda. Poszukiwacze i najemnicy mieli się stawić jutro, kiedy to też do gospody zawita wspomniany przyszły pracodawca. Interesujące.

Tej nocy kapłan miał pierwszą wizję od kilku tygodni. Była ona niewyraźna i strasznie niezrozumiała, ale symbol i ingerencja bogini były jasne. Z koszmaru wyrwało go walenie do drzwi. Ruszył by otworzyć i jego oczom ukazał się karczmarz ze śniadaniem. Podziwu godna obsługa.

Dzień upłynął mu na spacerze po mieście i zapoznawaniu się z miejskim życiem, a także na przemyśleniach na temat wizji. Wola bogini objawiła się tym razem w mglisty sposób i trzeba było podjąć jakąś decyzję co do dalszych planów. Obiecująco wyglądała wyprawa do ruin tym bardziej, że mogła dotyczyć poszukiwania wiedzy. Rubinowa Zaklinaczka najwyraźniej wskazywała mu kolejny punkt jego zdawałoby się niekończącej pielgrzymki. Jasper postanowił stawić się na spotkanie z owym Tharunem. Póki co jednak trzeba było wrócić do karczmy i poczekać do występu.

Muzyka zachwycała, a śpiew wzbudzał podziw. Zaiste na niebagatelnych bardów można było trafić w tej mieścinie. Jednak wszystko ma swój koniec i w końcu jeden z krasnoludów obecnych w karczmie przerwał, w dosyć grubiański sposób, występ. Zaprosił wszystkich chętnych najemników i poszukiwaczy przygód do stolika, by wyłuszczyć im całą sprawę, a kapłan pragnąc podążać ścieżką zarysowaną mu przez boginię, ruszył by zająć przy nim miejsce.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline