"Już swoje paluchy położyć musiał na sakwie, ochlajmorda jeden" - pomyślał pan Jakub zaskoczony bezpośrednim postępowaniem Posłusznego. Konfuzja jak przyszła nagle tak nagle odeszła i Kmita z konia bystro zeskoczył i do kompana podszedł. Nie miał zamiaru by ten stary łotr, ważne być może listy sponiewierał lub co gorsza dla prywaty własnej przywłaszczył. Tak więc podszedł do pana Posłusznego i bacznie przyglądał się jak ten w torbie grzebie, a choć w pierwszym momencie, miał ochotę przemocą sakwę wyrwać to jednak się powstrzymał by sytuacji bardziej niezręczną nie czynić.
- Tylko waść pieczęci nie pozrywaj, jeśli to listy jakowe! - upomniał towarzysza - Nie uchodzi szlachecką korespondencję czytać, a jeśli to pisma urzędowe to za zerwanie pieczęci i gardłem można zapłacić!
Rozkaz pani Ksymeny mimo uszu puścił, bo nie dość że on w posiadaniu sakwy nie był to i władzy tej porywczej wdowy nie uznawał, a nią samą raczej ze względu na braci Patulskich, uprzejmie tolerował. |