Spokojna noc pozwoliła na regenerację sił, lecz nie przyniosła odpowiedzi.Wbrew podejrzeniom nie spotkało ich nic złego tej nocy, a to było jeszcze bardziej niepokojące.
Przy śniadaniu zasiadł obok Anthariel. Odsunął krzesło,pomagając elfce zasiąść. Podczas gdy Vincent zabawiał gospodarzy swą opowieścią,wymienił kilka uwag z dziewczyną.
-Prawda-stwierdził-istne przeciwieństwo swojej siostry.
Powoli konsumował niewielką porcję jadła, jaką sobie nałożył. Zerkał od czasu do czasu na Uli, to na astronoma. Człowiek ten ze względu na swą wiedzę, wzbudzał w kapłanie ciekawość. Johan miał nadzieję porozmawiać z nim po śniadaniu, jeśli tylko będzie taka sposobność.
Wypowiedź Morgrima zszokowała go. Nawet on, nieobeznany dobrze w dworskich obyczajach nie ośmieliłby się na taką zuchwałość. Czy godziło się mówić prosto w oczy o swych spostrzeżeniach, nawet jeśli okazałyby się prawdziwe?
Sprawę zaognił jeszcze Vincenz udając obrazę i domagając sie pojedynku. Kapłan zląkł się na myśl o tym co się stanie. Przybyli tu wszak razem i wszystkich i ch mogą za to wychłostać lub w najlepszym wypadku wyrzucić znów na w dalszym ciągu nieustającą zawieję. |