Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2012, 20:15   #112
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Post wspólny.

Rafael poczekał aż pierwszy z kompanów rzucił słowo pożegnania i ukłonił się elfce, nie strzępiąc języka po jego nie do końca udanej, wysilonej próbie perswazji. Nie odprowadzał nawet druidki wzrokiem, lecz od razu spojrzał na Yarkissa. Kiwnął do góry brodą, chcąc przekazać swoją jakże praktyczną myśl. ~ No dobra chłopie. Magię, druidów mamy chwilowo za sobą. Teraz jeść, spać i s... ~ Ze smutkiem uświadomił sobie, że ze spaniem na razie może się pożegnać, kiedy przez jakąś minimalną lukę w koronach drzew zobaczył skrawek niebiesko- szarego już nieba.
- I co teraz? - posiłkował swój przekaz.
- Słuszne pytanie. Może wypadałoby sprawdzić, czy Visena jeszcze stoi. Po tym co usłyszałem i zobaczyłem dotychczas, mam poważne obawy co do jej dalszego istnienia. - Odpowiedział Yarkiss, którego do tej pory mało obchodził los osady.
- Czy ktoś wie co zostało zrabowane z cmentarza? - Korenn wypalił nie zwracając uwagi na pytanie Rafaela.
- Nie za bardzo się tym wcześniej interesowałem. - Wzruszył ramionami Yarkiss.
- Wrócić do Viseny... można powiedzieć, że znaleźliśmy wozy - cmoknął Fernas - Ale... przydałoby się coś więcej. Ktoś z was miał wpływowego ojca? Sołtysa, strażnika...? Czy innego, kogo mógłby łatwo przekonać, a dałby radę coś we wsi wskórać?
- Znasz wszystkich to ty jesteś chyba najlepiej urodzony. W końcu jesteś synem karczmarza, że ci tak przypomnę jeśli zapomniałeś. - Odparł Yarkiss.
- Nie, żaden z was nie zwierzał mi się z pochodzenia, odkąd *pamiętam* - odparował Fernas, kładąc nacisk na ostatnie słowo - A karczmarza powinno się dać przekonać. Wątpię, by oblężenie przez wilkołaki dobrze mu na interes robiło...
- Akurat do Viseny wiele podróżnych nie przybywa, tak więc ilość gość zaglądających do karczmy wielce przez oblężenie nie spadnie. Liczę jednak, że sołtys i reszta możnych potraktuje nas poważnie. - Łudził się Yarkiss. - Z drugiej strony poza małym kawałkiem kryształu, nie mamy żadnych dowodów na teorie o wilkołakach i tajemniczym elfie. Zatem zdarzyć się może, że nikt w naszą historie nie uwierzy.
- Ale zapasy trunku spaść mogą. W końcu chyba wszystkiego z chmielu miejscowego nie produkują, nie...? A w razie czego... - powiedział Fernas, uznając, że czas popisać się odrobiną mądrości - Ilu jest w Visenie młodych?
- Chmielu? - Zapytał zdziwiony Yarkiss. - Raczej jęczmieniu, ale i tak chłopy częściej raczą się miodem, a nie piwem. - Powiedział z dumą. Wszak to dzięki pracy jego braci oraz ojca, miejscowi mogli poprawić sobie humor przy dzbanie pitnego miodu. - A co do młodych. Znajdzie się pewnie z niecała setka. Nie liczę rzecz jasna tych co do koła wozu nie dorastają. Chwila. - Myśliwy popatrzył podejrzliwie na grajka. - Co ty kombinujesz?
- Proste - rzekł z dumą bard - Gdyby krew nie wrzała, niektórzy z was nigdy by zadków nie ruszyli. - Spojrzał na Eillif złośliwie, żeby wiedziała, do kogo pije. Dziewczyna zaczerwieniła się i spuściła wzrok. - A skoro już wszyscy tu jesteśmy, zgaduję, że w większej ilości głów się kotłowało. Więc, jeśli starsi nam nie uwierzą, pójdziemy do młodych. W ich oczach - jak o przygodach opowiemy - możemy być już nieledwie bohaterami. Nawet ja - dodał w nagłym a rzadkim przebłysku samokrytyki. - Jeśli ich przekonamy, też będzie dobrze. Nawet, jeśli starszych siłą czy argumentem zmusić nie zdołamy, to... No, wystarczy mieć ich potomków. Bo zgadzać się z nami nie muszą. Ale jeśli zdołamy zebrać grupę wsród młodszych - *gotowa* pójść na wilki - to będą musieli ustąpić. Bo WIEDZĄ, że bez żadnej pomocy z dziatkami koniec będzie. No, i z Viseną.
- Bohaterem, to ty będziesz do momentu aż pierwszego ojcowskiego pasa na dupie nie poczujesz - Korenn nawet nie silił się na sarkazm - Bo tym bohaterowanie się skończy. Ale trzeba nam chyba wrócić i ostrzec wszystkich przed … tym co może Visenie grozić. Nawet nie wiemy na dobrą sprawę przed czym - zasępił się. - Co to za elf?? I co chroniło Visenę?! Może tego ostatniego chociaż się dowiemy, bo Justus wyraźnie powiedział żebyśmy to “odzyskali”!
- A co do starszych … - rozejrzał się po wszystkich - nadal żyjemy. Pewnie nikt się nie spodziewa że wrócimy, że żyjemy nawet, pewnie za martwych nas mają. Ale walczyliśmy i przeżyliśmy, starliśmy się z goblinami i pająkami, sroce spod ogona nie wypadliśmy, potrafimy się bronić. To i starszym czoła stawimy. O, i wozy - wskazał na Fernasa - o wozach trzeba powiedzieć.
Nawet gdy to mówił marszczył czoło. Słowa o “ofierze”, a raczej następnych ofiarach i myśli o porwanych nieszczęśnikach z karawany ciągle go prześladowały. Ale co mieli zrobić innego jak wrócić? Przecież już, przestraszeni, wypięli się na gobliny by z podwiniętymi ogonami odnaleźć wioskę. Określenie “rozdarty” w blady sposób oddawało co czuł czarownik...

- Ja myślę, że nam w ogóle nie uwierzą - rzekła cicho Eillif. W każdym razie z jej zdaniem na pewno nikt się nie będzie liczył. - Nie mamy żadnych dowodów na to, że walczyliśmy. Przedmioty z karawany mogliśmy znaleźć i bez walki; tak samo byle gdzie trafić na pająki - bez związku z wilkołakami. Nie mamy ani trofeów z wilkołaków, ani z goblinów, a kryształ... Alvenus się pewnie na nim wyzna, ale też to nie dowód na spisek likantropów. Potraktują nas jak nieposłuszne dzieci, które przyczaiły się gdzieś w lesie na dekadzień, a teraz wymyślają bogowie wiedzą jakie historie byle by tylko uniknąć kary za ucieczkę w czasie zbiorów - zielarka ostatnie słowa niemal wymamrotała i spuściła głowę. Takie tyrady zdarzały się jej niezwykle rzadko, a przeciwstawienie się zdaniu grupy - wcale.
Korenn z uznaniem spojrzał na dziewczynę, chyba pierwszy raz aż z takim szacunkiem.
- A więc co radzisz, Eillif? - zapytał najzupełniej serio i z prawdziwą ciekawością w głosie.
- Znaleźć jakieś dowody... coś... nie wiem - zielarka skrzywiła usta. - Zresztą nawet jakbyśmy mieli dowody i tak nam powiedzą to samo co przy karawanie: że jak najlepsi zginęli, to reszta już nic nie poradzi i lepiej bezpiecznie za ostrokołem siedzieć, niż w głuszę iść, walczyć z wilkiem w jego własnej jamie. A bo to jedną zimę przegłodowaliśmy?
- Dowody u wilkołaków Zwłaszcza po tym jak z goblinami wzięliśmy rozbrat? - Korenn skontrował, ale mimo wszystko uśmiechnął się z uznaniem do zielarki i zapytał jedynie na wpół żartobliwie - A ty Eillif ruszyłabyś sprawdzić te strażnice kiedy już ostrzeżemy wioski?

Yarkiss złapał się za głowę słysząc pomysł Fernasa na przekonanie starszyzny.
- Korenn ma rację. Nie pora na przewroty i rewolucje. Wystarczą nam wilkołaki. - Zwrócił się do barda. - My tu się głowimy, a może wcale nie będziemy musieli nikogo namawiać. Może w osadzie zdążyli się już na własnej skórze przekonać o grasujących wilkołakach. Kto tam wiem? Jak będziemy tu stali to się nie przekonamy. - Myśliwy nie przepadał za takimi debatami i najchętniej ruszyłby już w drogę.
- Juści, nie uwierzą – prychnął zniecierpliwiony Fernas – Dowody? Jeśli nie są stadem mułów, powinni uwierzyć. Że sobie niby sprawę wymyśliliśmy? Ciągle kłapiecie paszczękami, że jakiś kleryk z karawany wam coś o grobach mówił... a ktoś się zastanawiał, SKĄD on to wiedział? Bo w rozmowność wilczego nasienia bym nie wierzył. U kogoś przecież musiał terminować, z kimś się spotykać... – i pewnie od nich usłyszał. I mogą wierzyć, żeśmy nieposłuszne dzieci. Ale trudniej będzie im wytłumaczyć, skąd – imaginując - dowiedzieliśmy się rzeczy, o których wiedzieć nie powinniśmy. Chyba, że są lotni jak ten giez, co przysiadł na Korennowym karku. Ale wtedy Visena jest zgubiona.
- A ojcowski pas... - fuknął raz następny - Albo Visena jest pełna silnorękich, albo zgłupieliście kompletnie.Skąd wam się wziął pomysł, że gobliny czy inne stwory są mniej straszne od rodziciela? Bo na moje, Yarkiss, Rafael i Jarled mogliby teraz spokojnie pasem swoich poczęstować. Oni was mogą nie posłuchać. Ale jak kto się da stłamsić, to będzie jeno wina jego charakteru. – Grajek zamilkł, powiedziawszy już swoje.

Rafael na wzmiankę o biciu rodziców, wykrzywił się nieco. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja w jego rodzinie była raczej wyjątkowa, w porównaniu do reszty wioski. Toteż postanowił nie dawać upustu swojemu zdziwieniu.
- Justus wiedział wszystko z rozmów jakie prowadziły wilkołaki. On umierał... nie kłamałby. - Nawiązał do innej rzeczy. - Jestem pewien. Dużo racji ma Eillif - zerknął na zielarkę, zasępiając się - jeśli mamy wracać, trzeba to dobrze obmyśleć. Z drugiej strony z żywnością jest co raz gorzej, więc nie mamy za bardzo innego wyjścia. Moglibyśmy zdobyć wpierw więcej dowodów na nasze racje, jeśli mamy cosik komuś z wioski udowadniać. Może.. może do Alvenusa z tym kamieniem.. albo.. Jarled, twój ojciec się cmentarzem zajmuje?
- Przecież wiesz, że tak - burknął Grobokop. - Ale on kopie nowe groby, a nie rozkopuje stare!
- Justus naglił do pośpiechu … jeśli nie wprost to pewnie miał na myśli to że następnym ruchem tego “elfa” będzie szukanie większej liczby ofiar - przypomniał Korenn.
- Nie ma nikogo zamiaru częstować pasem. - Rzekł Yarkiss do barda, a później zwrócił się do Rafaela. - A nie też zbierać kolejnych dowodów. Wystarczająco już ryzykowaliśmy własnym życiem, a może i za bardzo. - Nie powiedział tego na głos, ale rzecz jasna chodziło mu o Etroma, którego musieli pochować nieopodal jaskini. - Pusty żołądek i troszkę rozumu w głowie, każą mi się zgodzić z Korennem. Najwyższy czas ruszyć w drogę. - Powiedziawszy to, wziął się za zbieranie swoich rzeczy. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Viseny, dlatego uwinął się z tym szybko. Nie miał też zamiaru czekać na guzdrzących się kompanów.
- Osada powinna być mniej więcej po drodze. Dobrze byłoby wstąpić do Devona, nie odprawi nas, jeśli powiemy mu o Justusie. A może akurat on wie coś więcej o tym... wszystkim. W końcu jest półelfem i głównym kapłanem. Tak czy siak przydałby się ktoś, z kim pójdziemy do sołtysa. W nic nam nie uwierzy po samych bliznach.. - dywagował Ralfi, poprawiając torbę i podnosząc łuk Damiela.
- Los Justusa powinien go zainteresować. - Przytknął Yarkiss, obierając kurs na Visene.
 
Lakatos jest offline